Przez ostatnie tygodnie zauważyłem coś dziwnego w zachowaniu Luke'a i zacząłem cholernie się martwić, lecz gdy pytałem, odpowiadał że się nie wyspał lub ma zły dzień. Nie uważałem, że mówi prawdę.
Cały czas wydawał się być czymś przytłoczony. Mało mówił, nie chciał jeść ani wychodzić z domu. Dużo u niego przebywałem, chcąc okazać mu wsparcie, cokolwiek się stało. Cały czas się do mnie tulił jakby bał się, że zniknę kiedy tylko mnie puści.
Potrafił wpatrywać się w jeden punkt, nic nie mówiąc przez kilka minut. To chyba niepokoiło mnie najbardziej.
Tego dnia znowu byłem u niego. Siedziałem na jego łóżku, patrząc z daleka jak maluje paznokcie przy biurku.
- Lukey? - spytałem. Zero odzewu. - Kochanie, skarbie, księżniczko, kotku - chłopiec wzdrygnął się na ostatnie słowo. Zmarszczyłem brwi.
Nastolatek spojrzał w moją stronę pytająco. Wstałem i podszedłem do niego od tyłu, obejmując jego brzuszek ramionami delikatnie.
- Powiesz mi w końcu co cię trapi? - zapytałem łagodnie. Pokręcił głową przecząco.
- Nic.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak - westchnąłem. - Lulu, proszę... Martwię się o ciebie.
Luke skończył malować paznokcie i zaczął na nie dmuchać, by szybciej wyschły. Dziś zrobił błękitne, pasowały do jego oczu.
Oparłem brodę na jego ramieniu i lekko musnąłem jego blady policzek ustami.
Chłopak wziął głęboki oddech. Miałem wrażenie, że trochę zadrżał.
Nie odezwał się.
Wyprostowałem się i ostrożnie złapałem drobną dłoń blondyna, uważając na jego świeży lakier.
- Chodź ze mną na łóżko kochanie, proszę - poprosiłem i posłałem mu łagodny uśmiech. Powoli wstał i poszedł ze mną w kierunku swojego księżniczkowego łóżka. Kiedy usiadłem, od razu wcisnął mi się na kolana i przytulił do mnie kurczowo. Objąłem go ramionami.
Miałem pewność, że nie jest okej.
Zacząłem delikatnie jeździć opuszkami wzdłuż jego boku.
- Wiesz, że nieważne co się dzieje zawsze będę przy tobie, tak? - powiedziałem cicho. Luke skinął głową i mocniej do mnie przylgnął, o ile to możliwe. Oparłem podbródek na jego głowie. - I nigdy, nigdy cię nie zostawię, skarbie.
- Obiecujesz na mały palec? - zapytał cicho i wystawił mały paluszek w moją stronę. Chwyciłem go swoim i uśmiechnąłem się łagodnie.
- Na mały palec.
- Dziękuję - przymknął oczy, wciskając twarz w moją klatkę piersiową. Zacząłem bawić się jego włosami, które dzisiaj były w kompletnym nieładzie, zupełnie jak moje.
Nie, moje zawsze takie były.
Po chwili ciszy usłyszałem cichy, urywany szloch. Przycisnąłem Luke'a mocniej do siebie, pocierając jego plecy uspokajająco.
- Shhh, księżniczko, już dobrze, jestem tu - szeptałem spokojnie.
Blondyn spojrzał na mnie z dołu zapłakanymi oczyma, a mi dosłownie złamało się serce na ten widok. Nie chciałem, żeby moja kruszynka była smutna i cierpiała.
Jego oczy przepełnione były bólem i czymś, czego nie umiałem rozszyfrować. Zazwyczaj błękitne tęczówki teraz wydawały się być szare. Delikatnie otarłem jego łzy kciukami. Tak strasznie się martwiłem.
Jego dolna warga zadrżała, kiedy się odezwał.
- O-on zro-zrobił to z-znowu - zaszlochał. Ponownie mocno objąłem go ramionami.
- Kto zrobił co? - spytałem cicho zmartwiony, głaszcząc jego włosy.
- T-Tom - rozpłakał się mocniej. - Z-zmusił m-mnie trzy ra-razy - powiedział ledwo słyszalnie. Zapragnąłem skręcić kark temu skurwielowi. Odetchnąłem głęboko.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi od razu Lukey? Powinienem wiedzieć... - głaskałem jego ramię.
- B-byłem za bardzo prz-przestraszon-ny - płakał dalej.
- On nic więcej już ci nie zrobi, obiecuję księżniczko - szepnąłem, tuląc go do siebie mocno.
Zacząłem cicho nucić, kiedy chłopiec wciąż się nie uspokajał. Był zwinięty w kulkę na moich kolanach, kiedy go przytulałem. Wyglądał tak bezbronnie i krucho.
- Czuję się b-brudny - wyszeptał łamiącym się głosem, kiedy skończyłem nucić piosenkę. - Czuję na sobie jego ręce - dokończył szeptem.
- Skarbie, jestem tutaj tylko ja, tak? Nie ma nikogo innego, a na pewno nie ma jego. Obiecuję, że teraz nie opuszczę cię na krok i będę cię bronić.
Luke nadal cały drżał. Starałem się dać mu tyle poczucia bezpieczeństwa, ile byłem w stanie.
- Może zrobię ci gorącą kąpiel z bąbelkami, co? - odgarnąłem delikatnie blond kosmyki z jego czoła. Powoli skinął głową.
Wstałem, podnosząc go jak pannę młodą. Zgarnąłem jeszcze jego piżamę po drodze, a potem udałem się z nim do łazienki. Posadziłem chłopca na pralce. Od razu spuścił wzrok na swoje bose stopy. Złożyłem pocałunek na jego czółku i napuściłem wodę do wanny.
Otworzyłem szufladę, w której trzymał bomby do kąpieli.
- Jaki chcesz kolor Lukey?
- Różowy - wymamrotał cicho i pociągnął nosem. Wziąłem różową, a kiedy wanna się napełniła wrzuciłem ją tam.
Wróciłem do Luke'a i zacząłem powoli i delikatnie go rozbierać, upewniając się co chwilę, że wszystko jest w porządku. Kiedy był nagi, podniosłem go i ostrożnie włożyłem do wody. Usiadłem przy wannie i zacząłem oblewać go wodą, patrząc na niego z czułością. Obchodziłem się z nim jak z porcelaną.
Czułem, że go zawiodłem. Zawiodłem go, bo pozwoliłem Tomowi na krzywdzenie mojego słoneczka.
Dokładnie umyłem Luke'a, a on zrobił to samo jeszcze raz. Później pomogłem mu ubrać się w piżamę i zaniosłem go do łóżka.
- Zostaniesz ze mną na noc? - zapytał prosząco. Od razu przytaknąłem.
Rozebrałem się do bokserek i położyłem obok Luke'a. Nie czułem się już skrępowany, gdy nie miałem na sobie koszulki przy nim.
Przytulił się do mnie mocno. Objąłem go od razu, wtapiając twarz w jego puszyste włosy.
- Dobranoc księżniczko - wymamrotałem.
- Dobranoc Mikey - wyszeptał.
***
czuję sie źle z tym że krzywdze Luke'a cały czas :-(
anyway, w dalszym ciągu zachęcam do zostawiania po sobie komentarzy, uwielbiam je czytać aw
do następnego xx
CZYTASZ
beautiful boy || muke [ZAWIESZONE]
Fanfictiongdzie Michael od dawna jest zakochany w chłopcu w różowej spódniczce; fem!Luke top!Michael #416 in ff #377 in ff #358 in ff #348 in ff ©lukeytouch 2017