1.1

534 56 18
                                    

- Wiesz, że nam przerwałeś? - spojrzałem z wyrzutem na Ashtona siedzącego na krześle obrotowym przy moim biurku. Ja i Luke zajmowaliśmy łóżko, blondyn siedział mi na kolanach. Obejmowałem go, gładząc jego bok.

- Przerwałem muke moments? Kurwa, niszczę swoje własne otp - mruknął. - Ale do sedna... Mam problem. Konkretnie z Calumem - skupiliśmy na nim uwagę. - Nie chce ze mną gadać i mnie nie słucha... Myśli, że go wykorzystywałem i jest tylko od pieprzenia, a tak naprawdę chyba czuję coś do niego - westchnął załamany.

- Jest trochę przewrażliwony - odezwał się Luke. - Może na takiego nie wygląda, ale kiedyś został bardzo skrzywdzony i po prostu się boi - dodał. - Pokaż mu, że naprawdę ci zależy. Jak już porozmawiacie to zabierz go gdzieś, bądź miły i nie dobieraj się do niego - kontynuował. Oboje patrzyliśmy na niego zaskoczeni. - Wystarczy nawet zwykła pizzeria, albo... O, zabierz go na sushi, uwielbia je - uśmiechnął się.

Ashton na chwilę się zaciął, jakby starał się wszystko dokładnie sobie poukładać. Otrząsnął się zaraz potem i ponownie wlepił wzrok w Luke'a.

- Ale... - zawahał się. - Jak mam z nim porozmawiać, skoro mnie unika i nie odbiera, ani nie odpisuje? - dopytał z niepewnością.

- Ja mam plan - uśmiechnąłem się. - Lukey, napiszesz do Caluma żeby przyszedł do ciebie, dobrze? - pogładziłem jego udo. Blondyn przytaknął. - Poczekamy sobie na niego tam, a jak przyjdzie zostawimy go z tobą - zwróciłem się do Irwina. Oboje pokiwali głowami.

- Okej.

*

Luke wyjrzał przez okno swojego pokoju po raz kolejny.

- Idzie! - oznajmił, a następnie pobiegł na dół otworzyć drzwi. Poszedłem z Ashtonem powoli po schodach.

- I właściwie, to jesteś tu z innego powodu - usłyszałem głos Hemmingsa z dołu. Poprowadziłem Ashtona do salonu, gdzie znajdowali się Luke i Calum. Hood spojrzał na niego, zaciskając usta.

- Co on tu robi?

- Spokojnie, chce porozmawiać - odparłem i podszedłem do Luke'a. - My teraz wychodzimy. Macie cały dom dla siebie, nie pozabijajcie się - objąłem swojego chłopaka w talii. Ashton ostrożnie podszedł do Caluma, niepewnie kładąc dłoń na jego ramieniu.

Wyszliśmy z Lukiem z domu i zamknęliśmy drzwi na klucz, żeby żaden z nich nie mógł uciec.

- Co jeśli coś im się stanie? - spytał Luke, trochę zaniepokojony.

- Nic im nie będzie - uśmiechnąłem się w jego stronę.

- Obiecujesz?

- Tak, skarbie.

- Dokąd idziemy?

- A dokąd byś chciał?

- Na plac zabaw! - wyszczerzył się.

- Dzieciak - zaśmiałem się i zarobiłem uderzenie w ramię. - Ała!

- Wiem, że cię nie bolało, kłamco.

- Cicho już. Pójdziemy na plac zabaw, chłopczyku.

Dotarliśmy na miejsce w przeciągu dziesięciu, może piętnastu minut. Luke siedział już na huśtawce i czekał, aż zacznę go bujać. Zrobiłem to i uśmiechnąłem się. Kochałem patrzeć, jak się cieszy.

Po kilku minutach znudził się i pobiegł na zjeżdżalnię.

- Złapiesz mnie? - zapytał, będąc już na górze. Przytaknąłem od razu i ustawiłem się przy końcu zjeżdżalni. Chłopiec zjechał, chichocząc przy tym. Uśmiechnąłem się szeroko, łapiąc go.

beautiful boy || muke [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz