Po zajściu z eliksirami, Harry był już znacznie ostrożniejszy. W końcu do niego dotarło, że tutaj mogą być tony czarnomagicznych artefaktów tylko czekających, by mu zaszkodzić. W końcu to dom samego Czarnego Pana.
Powoli dochodził do wniosku, że Voldemort wcale nie jest taki zły. Ostatnie trzy tygodnie jedynie pogłębiły to przeświadczenie. Tom karmił go, kąpał (co niekoniecznie przypadło kociakowi do gustu) i pozwalał mu biegać po całym piętrze, a także po gabinecie, kiedy siedział nad papierkową robotą. Jednym słowem był coraz lepszym opiekunem. Nawet zrobił dla Harry'ego kilka zabawek, żeby miał się czym zająć.
Harry absolutnie ubóstwiał swoją piłeczkę z przędzy, napchaną kocimiętką. Po incydencie z eliksirami, fascynacja sznurkami i tasiemkami wcale mu nie przeszła. Nadal atakował wszystkie w zasięgu swojego wzroku. Na szczęście zabawki okazały się bardziej interesujące, z czego obaj byli wielce zadowoleni. Piłka potrafiła zająć kociaka na godziny, a Tom nie musiał się martwić, że po wyjściu z gabinetu nie rozpozna korytarza. Wszystko szło jak po maśle.
Harry naprawdę zaczął się cieszyć z obecności Riddle'a. Czasami siadał na biurku Toma i pomagał mu, znajdując przedmioty, jakich akurat potrzebował. Na przykład skakał na papiery, których mężczyzna szukał, albo podawał nowe pióro. W zamian Tom drapał go za uszkami, albo brał na kolana, co Harry uwielbiał.
Jednak czasami, kiedy się nudził, zaczynał przysparzać kłopotów. Biegał po domu i wściubiał nosek we wszystkie kąty. Tom mógł się złościć, przeklinać go i obiecywać niestworzone kary, ale zawsze mu wybaczał, gdy tylko Harry spojrzał na niego swoim najlepszym wzrokiem niewiniątka. No bo kto mógłby skrzywdzić takiego słodkiego kociaka?
W tej chwili, Harry był znudzony do granic możliwości. Tom nie wypuszczał go z sypialni już trzeci dzień i robiło się to wkurzające. Tak więc, kiedy tylko Riddle wstał rano i otworzył drzwi, Harry już czekał. Smyrgnął mu między nogami i tyle go widział. Nawet nie zwrócił uwagi, na zwyczajowe "Zostań tutaj".
- Harry nie! - Ale on tylko się zaśmiał, słysząc krzyczącego za nim mężczyznę. - Harry, to nie jest najlepsza pora na twoje wycieczki!
Kociak wiedział, że jedynym, niezbadanym dokładnie terenem jest parter. Schody były przeszkodą, która sprawiała mu najwięcej trudności i zabierała sporo czasu. To przecież właśnie tam, Tom zazwyczaj go łapał. Tym razem Harry uznał, że musi sobie z nimi poradzić. Nasłuchując, zaczął ostrożnie zsuwać się stopień po stopniu. Trochę to trwało, ale wreszcie triumfalnie rozejrzał się po holu. Z zadartym dumnie ogonkiem skierował się do biura Toma, żeby tam na niego zaczekać. Był ciekaw, kiedy Riddle się zorientuje. Niespodziewanie w coś uderzył. Uniósł głowę i aż rozdziawił mordkę w szoku.
- Och... jakie słodkie kici, kici! - miękki głos Bellatriks sprawił, że wszystkie włoski na karku stanęły mu dęba. Lestrange tak go przydybała w kącie korytarza, że nie miał żadnej drogi ucieczki.
Harry prychnął, jeżąc się jeszcze bardziej. Bellatriks! Merlinie, jak on jej nienawidził. To ona odebrała mu Syriusza! Nigdy jej tego nie zapomni!
- Skąd przyszedłeś, kiciusiu? - zapytała, gapiąc się na niego bezczelnie. - Nie można pozwolić, żebyś biegał sobie po rezydencji Pana, jakby tu było twoje miejsce.
On chce mnie tutaj! Czego nie mogę powiedzieć o tobie! Warknął.
- Och... jesteś taki malusi... - schyliła się i zrobiła minę, jak niektóre kobiety na widok niemowlęcia. Gdyby Harry był dzieckiem, z pewnością zacząłby płakać. Uniósł łapkę i wysunął pazurki. Nawet nie waż się mnie podnosić! Nie waż się! Podniosła go. Harry zaczął się wyrywać, gnąc tak, jak to tylko koty potrafią. - Siedź spokojnie! - syknęła.
CZYTASZ
Kitty Love | Tomarry
FanficHarry Potter po wybuchu eliksiru ląduje w wannie Voldemorta. Czarnoksiężnik po wielu próbach zaprzyjaźnia się z czarnym kotkiem, który zrujnował mu cały dom. Niestety nic nie trwa wiecznie i w końcu Tom odkrywa, że kicia to Potter. Jak zareaguje na...