Snape nie bardzo mógł uwierzyć, że naprawdę to robi. Tym bardziej, że nawet po miesiącu obserwacji, wymyślony przez niego szczegółowy plan opierał się w osiemdziesięciu procentach na założeniu, że będzie miał szczęście. Właściwie, to popełniał samobójstwo. Dlaczego to ja mam się pchać w to bagno? Nawet gówniarza nie lubię! Sarkał w myślach, ostrożnie sprawdzając, co jest za rogiem korytarza. Dlaczego się do tego zgłosiłem? To musiał być chwilowy atak jakiegoś gryfońskiego choróbska! Na pewno zaraziłem się tym od Blacka!
Odczekał chwilę, a potem szybko ruszył wzdłuż holu, nasłuchując czy ktoś nie idzie. Do samego budynku był w stanie dostać się bez większych problemów, jak każdy Śmierciożerca. Miał tylko nadzieję, że Czarnemu Panu nie przyszła ochota sprawdzać swoich zabezpieczeń akurat w chwili, gdy się aportował. Pomyślmy... Śmierciożerca na warcie powinien być gdzieś tutaj... Mam cię! Snape schował się w bocznym korytarzu, a gdy tylko Goyle go minął, podążył dalej, coraz bardziej w głąb kwater, coraz dalej od wyjścia. Czuł jak po plecach przechodzi mu zimny dreszcz.
Po kwadransie błądzenia i unikania Śmierciożerców na służbie, w końcu udało mu się dostać do schodów prowadzących na drugie piętro, czyli do prywatnych pokoi Lorda. Zatrzymał się i pomyślał przez chwilę. To tutaj zaczynała się część planu opierająca się na założeniu, że będzie miał fart. Gdzie on może trzymać Pottera? W sypialni? Otrząsnął się na myśl o naruszeniu osobistej przestrzeni Czarnego Pana. Tam na pewno są dodatkowe zabezpieczenia. Tylko w konieczności! Kot powinien w tej chwili spać... Severus szybko aktywował świstoklik i wszedł na górę. Teraz tylko wystarczyło chwycić chłopaka, wypowiedzieć hasło i po wszystkim. Łatwiej pomyśleć, niż zrobić.
Czarny Pan nie może go trzymać cały czas przy sobie, prawda? Zapytał sam siebie. Wiedział, że w tej chwili Voldemort będzie zamknięty w swoim biurze, ślepy i głuchy na wszystko. Jego pedantyzm czasem się przydawał. Wiadomo było, że nie zostawi na jutro czegoś, co może zrobić dziś.
Szybko ruszył korytarzem, potem skręcił w bok i zamarł. Ktoś nadchodził. Snape rozejrzał się, szukając jakiejkolwiek kryjówki. Niestety, nic takiego nie było w zasięgu jego wzroku. W ostatniej chwili wskoczył do jakiegoś pustego pokoju. Przymknął drzwi, zostawiając minimalną szparę, przez którą mógł obserwować korytarz. Ktoś zbliżał się do drzwi, ale profesor nadal nie widział kto to. Kroki były bardzo lekkie, właściwie to ten ktoś... podskakiwał. Tylko dlaczego ktoś miałby podskakiwać w takim miejscu!? Mistrz Eliksirów zorientował się, że tamten ktoś zamierza wejść właśnie do tego pomieszczenia, w którym się schował. Mężczyzna odsunął się od drzwi i rozejrzał. Niezaprzeczalnie, był w jakiejś sypialni. Cofnął się i wyciągnął różdżkę. Drzwi otworzyły się powoli, a Snape aż sapnął, widząc, kto wszedł do pokoju.
***
Harry leżał na kanapie, w biurze Toma, leniwie obserwując go podczas pracy. Od czasu do czasu powoli przewracał stronę książki, którą wyciągnął z biblioteczki. Nie była specjalnie ciekawa. Przeciągnął się lekko, robiąc koci grzbiet, a potem ułożył się wygodnie, zrzucając na podłogę kilka zakurzonych tomów.
Uśmiechnął się, widząc wyraz koncentracji na twarzy Toma. Czarny Pan robił bardzo zabawne miny, kiedy pracował. Nigdy by nie przypuszczał, że Voldemort może mieć tak ekspresyjną twarz.
Harry usiadł, kiedy wyraz twarzy mężczyzny zmienił się niespodziewanie. Lord zaczął nerwowo przetrząsać papiery na biurku.
- Co się stało?
- Nic takiego, zapomniałem czegoś z naszej sypialni.
Chłopak poruszył uszkami zadowolony. Od ich pierwszego razu Tom zawsze nazywał sypialnię ich. Niby niewiele, ale Harry i tak był z tego niesamowicie zadowolony.
![](https://img.wattpad.com/cover/121966726-288-k205500.jpg)
CZYTASZ
Kitty Love | Tomarry
FanficHarry Potter po wybuchu eliksiru ląduje w wannie Voldemorta. Czarnoksiężnik po wielu próbach zaprzyjaźnia się z czarnym kotkiem, który zrujnował mu cały dom. Niestety nic nie trwa wiecznie i w końcu Tom odkrywa, że kicia to Potter. Jak zareaguje na...