12. N... nie, Panie

10.6K 521 213
                                    

Tom stał przed swoim tronem, mierząc morderczym spojrzeniem wszystkich zebranych w sali Śmierciożerców. Jego ludzie szeptali cicho między sobą, obawiając się tego, co Voldemort teraz zrobi. Pozwolili by ktoś zabrał im Pottera, a teraz Lord był wściekły.

Jak w ogóle mogłem do tego dopuścić!? Zabrali go wprost sprzed mojego nosa! O jeszcze większą złość przyprawiał go fakt, że nie mógł wyczuć Harry'ego poprzez łączącą ich więź. Nic, absolutna pustka, jakby zupełnie go odcięli.

Na początku myślał, że może Harry sam uciekł. Szybko jednak odrzucił to wytłumaczenie. Chłopak powiedział mu, że go kocha, a Tom mu wierzył. W takim wypadku na pewno uciekłby wcześniej. I po co miałby rozsypywać te papiery po całym korytarzu? Nie, on nie mógł uciec. Ktoś go stąd zabrał i to siłą. Ktokolwiek to zrobił, jeszcze tego pożałuje.

Tom sprawdził każdy centymetr korytarza, w poszukiwaniu jakiś strzępków informacji, które mogłyby mu pomóc odzyskać chłopaka. Znalazł aurę Harry'ego i jeszcze jedną, której nie rozpoznawał. Zidentyfikował ślady Silencio i dodatkowo jakiegoś zaklęcia ogłuszającego. Dlatego nic nie usłyszał. Obiecał sobie, że kiedy dowie się kto to zrobił, ta osoba słono mu za to zapłaci.

Tom uniósł głowę i zmierzył swoich Śmierciożerców zimnym wzrokiem. Aż się cofnęli w obawie.

- Jak to możliwe - zaczął powoli - że nikt nie był w stanie zauważyć wałęsającego się po korytarzach obcego? - Żaden z obecnych nie odpowiedział. - Może to ktoś z was go wpuścił? - snuł dalej swoje przypuszczenia. Tym razem wszyscy zgodnie zaprzeczyli.

- Nigdy, mój Panie!

- Nigdy byśmy się nie odważyli.

- ... nikt by cię nie zdradził.

- Zamknąć się! - warknął. Uciszyli się niemal natychmiast. - Skoro nikt nie zdradził, to czemu nie zauważyliście, jak ktoś obcy się tu pałęta!? Hmm? - Zrobił pauzę, dając im czas na odpowiedź. Zamiast niej usłyszał ciszę. - Avery! - warknął po chwili.

Barczysty Śmierciożerca stojący pośrodku grupy uniósł głowę.

- T... tak, Panie?

- To ty byłeś wtedy na straży w okolicy mojej sypialni, prawda? - Avery przełknął i rozejrzał się na boki, jakby szukając pomocy wśród pozostałych. Ci usłużnie odsunęli się od niego na boki. - Avery! Odpowiedz - dokończył niemal spokojnie. To zmroziło ich jeszcze bardziej.

- T... tak, Panie. Byłem.

- Byłeś? I co? Skoro tak, to dlaczego nie udało ci się zatrzymać intruzów?

- Jaaa... nikogo nie widziałem...

- Nikogo nie widziałeś? Nie zauważyłeś obcego, który, jak gdyby nigdy nic, wszedł tutaj i spacerował zaraz obok ciebie, bo co? Był niewidzialny? Nie widziałeś jak mój Harry się z nim szarpie, a potem zostaje stąd zabrany? - Tom mówił wszystko bardzo spokojnie, jakby pytał dziecko o zepsutą zabawkę. Avery niemal wsiąkł w podłogę ze strachu.

- N... nie, Panie.

Oczy Voldemorta zrobiły się zupełnie czerwone. Warknął i wyciągnął różdżkę z kieszeni. Skierował ją na nieszczęsnego Śmierciożercę.

- Crucio! - To było powyżej jego nerwów. To dorośli czarodzieje czy banda niedorozwiniętych kretynów? Avery wił się na podłodze stosunkowo krótko. Tom cofnął zaklęcie i wziął uspokajający oddech. - Peterson! - warknął, odzyskując panowanie nad sobą.

- T... tak, Panie? - Kolejna, kuląca się ze strachu sylwetka wysunęła się ze zbiorowiska czarnych płaszczy.

- Miałeś pilnować głównego holu, tak?

Kitty Love | TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz