Otworzyłem oczy i to nie był sen. Nadal spoczywałem w ramionach demona. Lecz po chwili rzucił mnie na trawę. Mogłem się tego spodziewać, typowy Darkin nigdy nie jest czuły.
─Jesteśmy już daleko, masz nogi to chodź sam. ─ Przetarłem tylko oczy i wstałem z zimnych roślin.
─Gdzie w ogóle idziemy? Nie wiem ile już tak chodzimy. A ty nie musiałeś mnie rzucać. ─ Otrzepałem się i zobaczyłem małą wioskę, właśnie byliśmy na wysokim wzgórzu.
─Uważaj abym Cię nie zepchnął. ─ Złapał mnie lekko za biodra i wyszeptał to cichutko. Zignorowałem prowokację demona i poręcznie zszedłem na dół.
─Nie gadaj niepotrzebnie. ─ Skoczył na jedno drzewo a ja przez chwilę zamartwiałem się czy coś się stało demonowi, jednak o czym ja mogę myśleć. Spadł z rośliny nie robiąc sobie w ogóle krzywdy.
─Starczy tej zabawy. ─ Odparł i tym gestem po paru krokach dotarliśmy do wioski.
─Wchodzisz tam, bierzesz jakieś żarcie i przychodzisz.─ Rzucił do mnie woreczek złota.
─Kiedy się zatrzymamy? Jestem człowiekiem, potrzebuję odpoczynku. ─ Leniwie rzekłem nadal przyglądając się darkinowi. Ten tylko niechętnie wydał z siebie znużony odgłos i złapał się za czoło.
─Dobra, już niedaleko. ─ Przewróciłem oczami i zacząłem dążyć do chatki obok.
─Tylko pamiętaj żadnych sztuczek. ─ Delikatnie złapał mnie za ramię i cicho powiedział mi to do ucha kończąc gryząc jego koniec.
Wszedłem do domostwa a wszystkie spojrzenia spoczęły na mnie. Za blatem siedziała mała istota, mająca jasno zieloną skórę i szare włosy.
─Czego? ─ Spojrzała na mnie znudzona opierając sie o rękę.
─Wystarczy, że pokażesz gdzie macie tyle wejście. ─ Po jej minie mogłem zobaczyć, że nie traktuje mnie poważnie więc postawiłem na blacie worek monet, których dostałem od Rhaast'a. Kobieta od razu się uśmiechnęła.
Uda mi się, jest dobrze.
Wstała z dużego krzesła i machnęła ręką na znak, żebym za nią poszedł. Otwierając drzwi zobaczyłem Rhaast'a, który był bardzo rozbawiony. Co za cholernie beznadziejny pomysł. I do tego zajebała mi pieniądze. Za nim się obejrzałem szarowłosej już nie było. Spojrzałem na reakcję czerwonookiego kiedy wybiegłem z framugi drzwi. Wtedy poczułem ogromny ból w okolicy kostek.
─Co ja Ci mówiłem? ─ Złapał za moje nadgarstki i z całej swojej siły zawiązał je liną. Zaczęły krwawić, przez co moje żyły pulsowały.
─Jeśli mnie zabijesz nie będziesz już taki silny. ─ Powiedziałem resztkami sił, ból był nie do zniesienia.
─Spokojnie, chciałem Cię tylko uprzedzić abyś nie był już taki pewny siebie. ─ Odwiązał mi ręce i nogi. Moje kostki nadal mnie piekły a nadgarstki były opuchnięte.
°°°
─Kurwa. ─ Westchnąłem pijąc nadal zioła uspokajające.
─Zed, Kayn'owi mogło się stać coś innego na szczęście ty żyjesz. ─ Uspokajała mnie fioletowooka ale to było na nic.
─Pije już czwartą filiżankę tego gówna. NIE WIERZĘ! To nie mógł być Rhaast, jest uwięziony i to niemożliwe rozumiesz Syndra? ─ Nie mieściło mi się to w głowie dopiero minęło tak mało a już czuję się zdradzony przez niego po raz drugi.
─Nie martw się na prawdę, wszystko będzie w porządku. On musi gdzieś być. ─ Uśmiechnęła się pocieszająco lecz na mojej twarzy widniał tylko grymas.
─Idziesz spać? Może jak odpoczniesz będziesz spokojniejszy.
─Dobra. ─ Odparłem i wstałem kładąc się na łóżko. Syndra zabrała tacę i wyszła.
Może miała rację i to nie była jego wina? Sam musiałem jeszcze to przemyśleć, nie chciałem aby darkin znowu chciał go pochłonąć. Czułem, że muszę temu jakoś zaradzić i go znaleźć.
°°°
To "niedaleko" było strasznie długie. Szliśmy już godzinę do jakiegoś domku, w którym moglibyśmy się zatrzymać. Nogi mi odpadały a wdechy były ciężkie ale udawałem, że czuję się wspaniale. W końcu zauważyliśmy duże miasto, które nic o sobie nie mówiło. Było zwykłe nie takie jak w Noxus, tam takie miasta ociekały nienawiścią.
─Zatrzymamy się tutaj, już zarezerwowałem wszystko więc możemy wchodzić. Zaczekaj tu na mnie. ─ Powiedział chłodno i odszedł. Nie bał się, że pozna go ktoś? Dużo wrogów Rhaast'a znajdowało się w tym zbyt miłym miejscu. Oparłem się o ścianę i cierpliwie czekałem, aż po chwili przyszedł i rzucił do mnie udko z kurczaka i kromkę chleba.
─Hojnie. ─ Odparłem na co parsknął śmiechem i usiadł na trawie. Zrobiłem to samo ze zmęczenia. Byłem taki głodny, że zjadłem od razu wszystko nawet nie zwracając uwagi na czerwonookiego.
─Spokojnie, nie zabiorę Ci tego. ─ Zerknąłem na niego z podniesioną brwią.
─Może. ─ Dodał kiedy ja już skończyłem udko wyrzucając kość za siebie.─Możemy już iść. ─ Wstałem i otrzepałem się z okruszków. Poszedłem od razu za demonem do miejsca, w którym mieliśmy się zatrzymać. Był to duży budynek, który był oblepiony kamieniami. Wyglądało to okazale i tak jak inne domy wokół ale to tylko wyjątek gdyż każda dzielnica w tym mieście miała inne zdobienia.
─Witamy, coś podać? ─ Żona karczmarza próbowała zachować spokój kiedy zobaczyła Rhaast'a jednak w ogóle się jej nie udawało.
─Zarezerwowałem pokój. ─ Kobieta przytaknęła i dała trzęsącą się dłonią klucze. Przez chwilę stałem w miejscu dopóki demon za mną zawołał.
─Na co czekasz? ─ Dopiero wtedy poszedłem za nim. Przez okno mogłem zauważyć, że tutaj połowa mieszkańców to ludzie, dlatego ta kobieta przestraszyła się Darkina. Weszliśmy do pokoju, który był ustrojony w sposób ciepły i spokojny. Nie moje klimaty ale chociaż gdzieś zregeneruję siły.
─Mam gdzieś indziej pokój? ─ Spojrzałem na dwuosobowe łóżko.
─Dlaczego? ─ Westchnął i położył się na łóżko.
─Jest tutaj jedno łóżko. Myślisz, że będę z Tobą spać? ─ Darkin od razu odpowiedział mi krótko i na temat.
─Tak Kayn, tak myślę. Jeżeli Ci się nie podoba zawsze jest zimna podłoga przy, której się możesz rozchorować. ─ Uśmiechnął się. Fenomenalnie.
─Zaraz będzie ciemno już dość późno. Dziwię się, że jeszcze się nie rzuciłeś na tą aksamitną pościel. W końcu byłeś taki zmęczony. ─ Miał rację jestem okropnie zmęczony i ledwo trzymam się na nogach.
─Tylko mnie dotknij a dostaniesz po pysku. ─ Szybko sie rozebrałem i wskoczyłem pod pierzynę. Znowu będę widzieć demona codziennie zamiast mistrza Zeda. Rhaast zgasił ostatnie świeczki i położył się obok mnie. Udawałem, że śpię jednak chciałem się obudzić bo Rhaast zbliżał się na niebezpieczną odległość do mnie.
─Wiesz Kayuś, cieszę się, że jesteś taki grzeczny. Spodziewałem się, że zrobisz wszystko aby wrócić do Zed'a a jednak.. ─ W środku się stresowałem aby mnie nie nakrył. Co by wtedy było?─Jesteś taki.. Śliczny. Szkoda tylko, że tak bardzo skrywasz w sobie nienawiść do mnie. ─ Jego ręką trafiła na mój tors, następnie zaczął jeździć po nim palcem trafiając na sutka.
─No cóż, dobranoc. ─ Zabrał rękę i się odwrócił. A ja w duszy ciężko oddychałem. Co to miało znaczyć?
CZYTASZ
League of romance. | Rhaayn ✔️
FanfictionKayn porzucił kosę, uwolniając się od natrętnego Darkina kiedy Zed pomógł mu ocalić się od zatracenia przez demona wzmian chciał, żeby ponownie powrócił do zakonu cienia. Tam dopiero po roku przyszedł po niego Rhaast ale tym razem w ludzkim ciele. ...