─No dobra ale pod warunkiem, że będzie seks. ─ Spojrzałem na niego prawie zamkniętymi oczami.
─To możesz, już sobie iść. ─ Byłem trochę rozczarowany. Specjalnie mój honor poszedł w pizdu przez udawanie słodkiego a tu takie coś.
─Przepraszam. ─ Wsunął pod kołdrę rękę dążąc do spodni.
─Nie ma dziś dnia dobroci dla zwierząt. ─ Los się odwrócił i tym razem on spoglądał na mnie spod byka. W sumie Rhaast przypomina takiego byka.
─Serio? Akurat w notatniku mam zapisane "seks z Kayn'em". Raczej nie może się mylić. ─ Poczułem jego rękę na moim przyrodzeniu przez co od razu drygnąłem. Nie wiedziałem co on sobie myśli, przecież jestem słaby a on już musi to wykorzystywać. Nie pozostałem dłużny i rzuciłem w niego popielniczką.
─Ja pierdolę kurwa mać, moje oczy! ─ Bał się je przecierać więc szybko uciekł do łaźni. Nic nie było widać, jego oczy i tak były czerwone. Nie minęła chwila a on przyszedł zakrywając już tylko jedno oko.
─Masz przesrane mały gnoju. ─ Co tu dużo mówić wyszedłem z łóżka i jak się obrócił mnie już tam nie było. Co z tego, że spadłem, ze schodów grunt to, że wylądowałem na czerwonym wiktoriańskim fotelu i się nie potłukłem. Jako iż Rhaast to wykształcony demon, który świetnie się teleportuje i przenika przez ściany był już na schodach. Podniosłem się i otworzyłem duże drzwi prowadzące na zewnątrz. Nie zdążyłem wybiec bo darkin był za mną. Ale nie to przyćmiło moją uwagę tylko świecąca dziewczyna celująca w nas czerwonym laserem. Odskoczyłem jednak mój towarzysz nie miał tyle szczęścia.
─Mordercy, nienawidzę was.
°Ezreal°
Spoglądałem bez uczuć na krople rozpływające się na grobie Garena. Oczywiście nie było w niej ciała. Miałem z nim dużo wspomnień. Jeszcze do tego jego śmierć.
─Znalazłeś ją? ─ Łagodnie spojrzałem na strażnika. Nie miałem już sił, moja psychika się pogorszyła ale nadal udawałem silnego.
─Nie panie. ─ Kiwnąłem głową, moja narzeczona była naprawdę głupia i nic nie rozumiała. Znienawidziłaby mnie jakbym ją uratował. Jednak muszę to zrobić. Znałem już ją, nasza miłość przerodziła się w katastrofę. Jeszcze się nie ożeniliśmy a ja już chcę rozwodu.
─Naszykuj wszystko, jedziemy do piekieł.
°Kayn°
─Co ty zrobiłaś.. ─ Chociaż nie znosiłem demona łączyła mnie z nim więź. Ta więź, które nie pozwalała mi, żeby odszedł i mnie zostawił samego. Nie dzisiaj i nie teraz. Nie mogłem się zastanawiać, jednak myślałem nad tym gdzie są wszyscy, strażnicy, mieszkańcy, sprzedawcy. Wyszedłem z kosą aby stoczyć z nią pojedynek. Nie mogłem czekać, niczego nie mogłem. Kosa była słaba jednak tylko nią potrafiłem walczyć. Tym razem bardzo bałem się o Rhaasta, powoli umierał a tym razem ja miałem go ratować niestety nie mogłem mu pomóc.
Przed unieruchomieniem mnie doskoczyłem do niej raniąc ją w nogę jednak to nic nie pomogło a ona miała większą przewagę. Już po chwili miałem coraz więcej ran. Po po pchnięciu mnie, upadłem. Wykorzystałem to aby uciec do zamku. Szybko zamknąłem drzwi i przesunąłem meblem, chociaż wiedziałem, że to nic nie pomoże to może ją spowolni. Ciało ledwo oddychającego i nie przytomnego Rhaast'a było ciężkie jak sto dwadzieścia a pukanie i szarpanie za klamkę od drzwi przyprawiało mi więcej stresu. Wziąłem jakiś wózek od towarów z kuchni i położyłem go na niego. Pospiesznie uciekłem przy okazji wpadając na Violin.
─Co ty tutaj robisz?! ─ Spojrzałem niedowierzając.
─Pracuję? Byłam parę godzin w podziemiach, a co się stało z Panem?
─Jakaś dziewczyna tarasuje całe królestwo, wszyscy są nieprzytomni. Ale to jedne problem. Błagam Cię ratuj go poradzę sobie.
─Napewno? ─ Kiwnąłem szybko głową i szybko wszedłem na powierzchnię. Pokój główny, w którym zamknąłem drzwi był rozwalony, czyli już tu była.
─Potwory! Gadaj gdzie on jest. ─ Wykrzyczała z łzami w oczach.
─Nie powiem, ale nie tylko on zabił twojego brata. Też miałem krew na dłoniach. ─ Prowokacja była tutaj niezbędna, musiałem to zrobić aby nie szukała demona.
─Nienawidzę Cię! ─ Już cała czerwona, ze złości rzuciła we mnie pierwszym lepszym sztuczcem, którzy wbił mi się w ramię. Zacisnąłem zęby z bólu dostając kolejny cios ale tym razem z magii. Śmiałem się jej praktycznie twarz, pamiętając, że jestem tym złym. Ale to bardziej bolało, w końcu wycelowała na środek mojej głowy swoim najbrutalniejszym czarem. Myślałem, że to koniec ale to było na drugim miejscu. Na pierwszym było zdrowie Rhaast'a. Odwróciłem głowę i ujrzałem chłopaka o złocistych włosach. Rzucił się w mojej obronie. Promień był tak jasny, że nie patrzyłem. Słyszałem tylko kropelki zapewne krwi. Potem dopiero otworzyłem oczy i zobaczyłem Lux cofajacą się do tyłu z przerażeniem.
A tak przynajmniej wołał na nią ten chłopak.─Mój Boże. ─ Spojrzałem na niego lecz bardziej na jego rękę, która traciła krew z każdą sekundą. Miał tylko połowę kończyny. Nie mówił już nic tylko patrzył się na blondwłosą plując krwią. Uciekłem stamtąd, gdyż zaraz podeszli do niego strażnicy demacii aby mu pomóc. Nie chciałem się już tam mieszać. Jeszcze przez chwilę tajemnicza blondynka spojrzała na mnie z żalem i nienawiścią po czym została złapana. Żołnierze, mieszkańcy, strażnicy po prostu każdy też przyszedł a najważniejsi ludzie piekieł po Rhaaście próbowali złagodzić sytuację. Nie wiem już nawet co było dalej. Poszedłem do zamku nawet nie zdając sobie sprawy, że krwawię.
─Pokaż mi go, co z nim? ─ Zapytałem Violin, która stała w tłumie innych lekarzy i zielarzy.
─Chłopie, z tobą jest coś nie tak. Najpierw założę Ci bandaże i przy nich Ci powiem dobrze?
─Dobra. ─ Byłem już na skraju szaleństwa przez wszystko co się zdarzyło jednego dnia. Szybko usiadłem czekając na wiadomości nieważne czy były złe czy dobre.
─Słuchaj Kayn.. On żyje tylko.. ─ Mówiła to strasznie wolno a ja coraz bardziej się obawiałem.
─Tylko co do chuja?! ─ Bardziej skupiła się na bandażach niż na moim pytaniu.
─On musi odpocząć. Demony mają wyjątkowe sposoby na to ale on najlepiej leczy się w kosie, twojej.
─Czyli co znowu będzie w niej ileś tam lat? ─ Byłem seryjnie wściekły.
─Nie wiem, to jest jak śpiączka nie wiemy kiedy się wybudzi. On sam musi to zrobić.
─Pokaż mi go. ─ To było zbyt stanowcze ale wtedy miałem to gdzieś.
─Jeszcze nie skończyłam nakładać Ci bandażów. ─ Zawiązała kolejny.
─Kurwa pokazuj!─ Wyrwałem rękę z niezwiązanym bandażem i wbiegłem do komnaty gdzie był.
To znowu się dzieje.
CZYTASZ
League of romance. | Rhaayn ✔️
FanfictionKayn porzucił kosę, uwolniając się od natrętnego Darkina kiedy Zed pomógł mu ocalić się od zatracenia przez demona wzmian chciał, żeby ponownie powrócił do zakonu cienia. Tam dopiero po roku przyszedł po niego Rhaast ale tym razem w ludzkim ciele. ...