Tym razem nie obudziły mnie promyki słońca wpadające do karczmy czy wynajętego przez, ze mnie domku. Było ciemno tak jak zwykle, nadal byliśmy w piekle Darkinów gdzie jedynym światłem są świece lub demacia. Nadal leżałem z nim w łóżku i nie wiedziałem czy wstać. Przez małą ilość snu moje krwinki już popękały chociaż i tak nie zwracałem na to uwagi czułem się senny. Położyłem się jeszcze na chwilę a twarz miałem skierowaną na plecy Rhaast'a, którego po chwili czerwone oczy patrzyły na mnie.
─Świetnie, że się już obudziłeś bo dzisiaj wyruszamy. ─ Energicznie wyskoczył z łóżka i ubrał się w swoje zbrojo podobne ubrania. Jednakże ja leniwie podciągnąłem się na co Darkin dziwnie na mnie spojrzał.
─Mam Ci się pomóc ubrać? ─ Uśmiechnął się.
─Nie, jestem już ubrany ─ Mój ton był wyjątkowo spokojny jak na mnie.
─Mhm, dobra ale śmierdzisz idź się lepiej umyj. ─ Nawet się nie sprzeciwiałem miał rację. Czułem niepokój, który ciągle mnie otulał i szepczał niezrozumiałe słowa. Czy to możliwe, że mogłem oszaleć w obecności Rhaasta? Zdecydowanie nie, przetrwałem z nimi tyle lat.
─Czy wszystko w porządku? ─ Powiedział spokojnie gdy miałem już wchodzić do wanny. Przez nieuwagę potknąłem się niezdarnie co spowodowało topienie w wodzie. Co jest? Już dawno bym się podniósł.
─Jasny gwint, no dalej. ─ Wyciągnięcie mnie z wanny tym razem było trudne bo moje ciało nie chciało współpracować. W końcu doznałem olśnienia.
─Ktoś idzie po nas przysięgam. ─ Wreszcie mogłem się podnieść i mówić jak ja.
─Kayn, wszystko jest zabezpieczone to niemożliwe aby ktoś mnie lub ciebie skrzywdził. ─ Parsknął śmiechem.
─Mówię serio jest blisko. Dlaczego mi nie wierzysz?!
─Nie to, że Ci nie wierzę po prostu i tak nic nam ta osoba nie zrobi. A teraz masz dość siły aby się umyć? ─ Zdenerwowany kiwnąłem głową na co Rhaast wyszedł. Nie wiem dlaczego on jest taki spokojny, nie wie przecież co może się stać. Więc dlaczego? Dlaczego to robi? Przez to wszystko wpadłem do wody tłucząc sobie mogę.
─Chuj by to strzelił. Coś złego się dzieje. ─ Oparłem głowę dalej przemyślając.
°Lux°
Gardziłam takimi ludźmi. Którzy zabijali bez serca, bez litości i najgorzej bez celu. Nie rozumiałam jak można skrzywdzić kogoś dla zabawy. Zawsze ceniłam dobro ale w tym świetle musiałam zareagować i pozbyć się osób, które zagrażają naszemu światu. Nie było mi trudno dowiedzieć się gdzie są i kim są. Nie robiłabym tego gdyby on żył, Garen.
Zauważyłam Aatrox'a, wchodzącego do piekieł. To była moja jedyna szansa a dzięki niej znalazłam się w straszniejszym miejscu od Noxus'a. Z ciemnych budynków wychodził dym palenia ogniska, który podrażnił moje nozdrza. Aatrox był bratem Rhaasta więc nie obyło się bez pokłonów. Już dawno byłam schowana między budynkami lecz nie mogłam tu dalej stać. Byłam czystsza od wszystkich innych. Każdy miał na sobie chociaż jeden grzech. Gorące powietrze było zbyt trujące dla moich płuc. Pośród ścian wypiłam eliksiry, które pomogłyby mi tu przetrwać. Musiałam się spieszyć gdyż miały krótki czas działania. Za mną usłyszałam szepty starszych mężczyzn, więc zakryłam się bardziej kapturem i przez tłumy ludzi zaczęłam dążyć do zamku.
°Kayn°
Czułem się coraz gorzej przez co humor Darkina się pogorszył. Wreszcie zaczął się martwić.
─Nawet nie wiem już co mam Ci przynieść. Masz jedzenie, leki, wodę więc kurwa co jeszcze? Jest lepiej?
─Zamknij wrota.
─Nie mogę jest "dzień" w piekłach i wszyscy z miasta pracują, ale bardziej chodzi o pracownikach zamku muszą mieć dostęp. ─ Plułem na to wszystko.
─Zamknę drzwi, nie wiem czy to dużo pomoże ale chociaż ciut będziesz czuł się bezpieczniej.
─Tu nie chodzi o mnie tylko o ciebie. ─O ja pierdolę, dlaczego jak chcę zagryźć język nie specjalnie to nie wychodzi a jak jem coś to już tak.
─O, rozumiem czyli martwisz się o mnie? ─ Mogłem się spodziewać, że zaraz na jego twarz wejdzie ten słynny uśmiech i tak było.
─A spierdalaj. ─ Szybko wstałem i żwawym krokiem szedłem do drzwi.
─A, Rhaast Boże łap mnie słabo mi. ─ Mogłem jednak nie wstawać tak szybko. Od razu zakręciło mi się w głowie i upadłem. No tak ale na ręce Rhaasta.
─Boże ja nie wiem czy ty wymyślałeś tą swoją dziewczynę przed wróceniem do zakonu czy rzeczywiście ją miałeś bo taka z ciebie ciota..
─ZAMKNIJ MORDĘ DOBRA? ─ Krzyknąłem zirytowany.
°Lux°
Już przed zamkiem zaczęłam poszukiwać czegoś z czym mogłabym się udać jako pracownik. Wzięłam więc towar sprzed jakiejś kawiarenki i szybko z nim uciekłam. Tuż przy murach stali mężczyźni, którzy sprawdzali czy to mieszkańcy i pracownicy. Bałam się okropnie ale to uczucie zostawiłam na dnie serca. Najgorsze jednak było to, że nie orientowałam się w całych piekłach.
─Znak, tatuaż. Gdzie on jest? ─ Wreszcie nadeszła moja kolej. Nie wiedziałam co powiedzieć.
─Jestem tutaj nowa, to moje pierwsze dni. ─ Ledwo powstrzymałam trzęsienie głosu.
─Za mną. ─ Bałam się ale poszłam może dzięki niemu dostałabym się do zamku. Jednak ta droga prowadziła do zguby.
─Arwell, zrób jej pieczęć. ─ Zauważyłam w jego dłoni wielki nagrzany łom? Nie wiem dokładnie co to było. Zaczęłam się wyrywać, moje ciało świeciło czystością. Nie mogłam tego mieć.
─Spokojnie skarbie to tylko pieczątka bez niej nie wejdziesz. ─ Przy próbie ucieczki poczułam gorący znak na mojej ręce. Dopiero wtedy poczułam smutek i złość jak zobaczyłam to coś wyparzone na mojej kończynie. Krzyknęłam ze strachu i szybko uciekłam stamtąd. Usłyszałam za sobą durne śmiechy. Przeszłam poza mur gdzie przy zamku była kałuża. Zobaczyłam w niej coś obrzydliwego co nie miałoby miejsca gdyby nie ten kto zabił Garena. Poparzenie nie bolało mnie już tak mocno. W zasadzie to nic mnie nie bolało i czułam się nijak. Poczułam wielki stres a moje oczy zapełniły się łzami. Wygięłam się nie estetycznie i krzyknęłam imię mojego brata na cały zamek nie przejmując się osobami w otoczeniu.
°Kayn°
─Ale z ciebie głupie dziecko ja pierdolę robisz tylko problemy. Minęły już dwie godziny i nadal nic. ─ Powiedział przewracając oczami.
─Chętnie bym Cię teraz wyprzeklinał ale główka mnie teraz boli.
─Dobra wyjdę, potem przyjdę mam nadzieję, że się lepiej poczujesz. ─ Zabrał swoje śmieci i miał zamiar wychodzić lecz nie tym razem. Wiedziałem, że coś się złego wydarzy więc powiedziałem coś ostatecznego ale słodkiego więc bez spin.
─Zostaniesz, ze mną? Boję się.
CZYTASZ
League of romance. | Rhaayn ✔️
FanfictionKayn porzucił kosę, uwolniając się od natrętnego Darkina kiedy Zed pomógł mu ocalić się od zatracenia przez demona wzmian chciał, żeby ponownie powrócił do zakonu cienia. Tam dopiero po roku przyszedł po niego Rhaast ale tym razem w ludzkim ciele. ...