Rozdział 20 ─ Ostatni

583 35 22
                                    

Ich rozmowa była ciężka, Aatrox dawno wyszedł a jego matka rozmawiała z obsługą, którą nie widziała całe lata. A przynajmniej tak się witała i mówiła jak to Violin wypiękniała.

─Dziękuję. ─ Wypowiedział nasz gość specjalny wtedy nie mogłem uwierzyć, że to było skierowane do Rhaast'a. Wydawał się chłodny a jednak emocje na twarzy Rhaasta nic nie pokazywały.

─Nie ma za co. ─ Wypowiedział i się rozeszli. Każdy usiadł przy stole nawet ja, starszy zaczął się na mnie wtedy patrzeć Rhaast także.

─Kim on jest? ─ Kiedy jego głos zabrzmiał zacząłem myśleć nad tym co powie demon, sam nie chciałem się odzywać w końcu zapytał swojego syna.

─To mój dobry przyjaciel. ─ Poczułem rozczarowanie i to bardzo duże, lecz nie chciałem tego pokazywać. To okropne i nie chcę się do tego przyznawać ale zrobiło mi się też przykro. Jego ojciec tylko skinął głową następnie przezliśmy do obiadu, nie obyło się także bez życzeń w stronę jubilata. Nie mogłem wytrzymać tego, że uczynił mi tak wiele zła. Kurwa dlaczego to musi być takie okropne, wyżera mnie to.

─Wybaczcie muszę wyjść. ─ Powiedziałem i spojrzałem z nienawiścią na Rhaast'a. Kierowałem się na samą górę, wyszedłem na parapet i zapaliłem prochy tego śmiecia. Dzisiaj się stąd zwijam, po wypaleniu jakiegoś syfu zacząłem pakować najważniejsze rzeczy. Ciężko mi było wrócić do Anders'a czy on nadal w ogóle mnie chciał? Znienawidziłby mnie za to, że to przeze mnie jego oczko w głowie umarło.

─Co ty wyprawiasz?! ─ W wielkim pokoju znalazł się także on, który zniszczył mi życie parę razy.

─Nie widzisz? Mam Cię gdzieś, zniszczyłeś mi życie. To przez ciebie jej nie ma, opuściłeś mnie a potem zabrałeś wszystko co miałem. ─ Za każdym ostrym słowem moje ciśnienie rosło i byłem bardziej zdenerwowany. Ledwo miałem łzy w oczach.

─Marie i tak miała w końcu na coś zachorować uwierz oszczędziłem Ci większego smutku. Zed jest kłamcą w wielu rzeczach Cię okłamywał i wykorzystywał. Tylko o to chodzi?

─Nie, ciągle mówiłeś że Ci na mnie zależy. Uprawiałem z tobą ten durny seks nawet jak nie musiałem. A ty powiedziałeś swojemu ojcu, że jestem tylko przyjacielem, chyba zabawką do twoich fantazji. Wróciłem do ciebie pomimo zakonu. Zed nigdy nie był kłamcą jedyny kto mnie tu wykorzystuje to ty. I nie mów tak o Marie bo pewnie to też kłamstwo jak to, że regeneracja trwała rok. ─ Zaczęła boleć mnie już od wszystkiego głowa, to tym razem powiedziałem ze łzami wpływającymi na policzki.

─Za.. ─ Nastąpił grzmot.

─Wyjdź, nienawidzę Cię. Zostaw mnie kurwa samego. ─ To był pierwszy raz kiedy powiedziałem takie słowa. Byłem zaskoczony sam sobą. Ale teraz mogłem tylko siedzieć i szlochać w deszczu. Darkin westchnął wziął cygaro i wyszedł. Wiedziałem, że to złe, że mu przerwałem. Na pewno mógł mieć jakieś wyjaśnienia ale serio nie byłem jeszcze na to gotowy. Czułem się zbyt źle na to. Minęło trzydzieści minut a ja już byłem zmęczony myśleniem i użalaniem się. To nie był ten Kayn jakim byłem bo teraz wziąłem do siebie za bardzo uczucia. Nie powinienem nigdy tego robić. Płakałem, burza szalała za oknami. Aż w końcu przestała i było tylko pochmurno a małe krople spadały. Nie był to zwykły deszcz tylko ciepły. To było normalne w piekłach. Poszedłem na samą górę, tak naprawdę nie wiem dlaczego. Chciałem się uspokoić, pewnie temu. Było tam dużo drzwi, w każdym były stare rzeczy, różne wspomnienia. A za jednymi drzwiami coś zjawiskowego. Nawet nie wiedziałem, że bogate darkiny mogą mieć takie coś w domu a inaczej pałacu. Podłoga była z białych płytek, a sufit był przeźroczysty przez co było widać cały kosmos. Znalazło by się tu też unikatowe rzeczy astronomiczne. Jednak nie mogłem się napatrzyć na to. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Położyłem się na niewygodnej podłodze i zacząłem obserwować dalej, trwało to około godziny, aż w końcu usłyszałem otwierające się drzwi. Myślałem na początku, że to przeciąg ale obok mnie stała ciemnowłosa, którą widziałem dzisiaj obok rodziców demonów.

League of romance. | Rhaayn ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz