─Kayn, siedzisz już tak czwartą godzinę. ─ Obok mnie usiadła Violin ale ja się od niej oddaliłem.
─Umiem więcej. ─ Znowu trzymałem kosę z wielkim okiem, które co jakiś czas mrugało. On żył tą kosą tylko tym razem nie mówił do mnie. Może czułem się trochę jak schizofrenik ale czułem, że ze mną jest. Teraz tak nie jest.
─Zależy Ci na nim? ─ Spojrzałem na nią wielkimi oczami.
─Nie zapędzajmy się. ─ Moje ręce już ścierpły od kolejnej godziny obejmowania narzędzia, którym kiedyś wyrzynałem tysiące stworzeń.
Spojrzała na mnie zmartwiona.─Tak.. ─ Odpowiedziałem po chwili.
─On w końcu wróci, miejmy taką nadzieję. ─ Zamknąłem oczy przypominając sobie wszystko co się zdarzyło.
─Żegnaj Violin, dbaj o siebie. ─ Nie mogłem tu dłużej zostać. Nie czułem się tutaj bezpiecznie, byłem tu praktycznie nikim tylko gościem. Wziąłem kosę ze sobą nawet jeśli tam był król tych piekieł. Jeśli będzie chciał to wróci tutaj tylko gdy się wybudzi. Za nim kobieta wstała byłem już przy dużych drzwiach.
─Zaczekaj, gdzie idziesz?! ─ Krzyknęła jednak ja tylko otworzyłem drzwi i szybkim krokiem wyszedłem. Czułem więź do Violin, wydawała się naprawdę miła ale skryta. Mogłaby być moją przyjaciółką gdybym to się tak wszystko nie potoczyło. Nawet nie szedłem na dół. Skoczyłem z okna prosto na dachy przez które przedostałem się aż przez mur. Ta "kraina" była poza murami mroczniejsza niż sam Noxus. Gdzieś za spalonymi drzewami, które prowadziły nie wiadomo dokąd był portal, którym tak właśnie się tutaj dostaliśmy. Gdy znalazłem się w ionii mogłem poczuć to świeże powietrze, a nie dym, który drażnił moje płuca.
─Znowu wszystko wraca do normy. ─ Szczerze to miałem mętlik. Zed by mnie teraz już nie chciał popełniłem kolejny błąd, grzech, którego by mi nie wybaczy. Udałem się więc do karczmy aby się przespać. Byłem totalnie zmęczony. Wziąłem pierwszy lepszy pokój i rzuciłem się na miękki materiał. Kosa była tuż obok mnie. Miałem okropne myśli o kosie więc przewróciłem się na drugi bok jednak to mnie przerosło. Wziąłem eliksir przeciwbólowy i rozebrałem się. Moje spodnie były mokre. To było głupie ale przebywanie z demonem sprawiło, że miałem podobne odczucia. Już nagi wszedłem palcami w siebie dobrze się rozciągając a przynajmniej próbowałem. Przypominałem sobie jak darkin to robił. Cicho jęcząc nałożyłem na tył kosy kondom po czym po prostu usiadłem na broń wydając z siebie głośny jęk. Poruszałem się na tym ruszając ręką na penisie tak długo aż doszedłem. Ledwo dysząc upadłem na brudny materac. Nie chciało mi się ubierać więc po prostu zasnąłem. Miałem czas bodajże do rana więc nie musiałem się spieszyć. Cieszę się jednak, że nie musiałem widzieć jego satysfakcji
°Ranek°
Otworzyłem ciężko powieki przewracając się na drugi bok wiedząc kosę z zamkniętym okiem. Dzisiejszego dnia czułem się naprawdę lekko, tak jakby wszystkie grzechy poszły w niepamięć. Otworzyłem okno przez, które było słychać tłum pracujących ludzi. Mogłem się z tego dowiedzieć, że długo spałem. Postanowiłem się więc wreszcie ubrać przypominając sobie, że spałem nago. Zacząłem szukać szat, które okazały być się przy dużym lustrze. To co w nim ujrzałem było szokujące, nie miałem już na sobie znaku Rhaasta, pancerza, którzy przeszywał moją rękę i oko. W pełni widziałem swoje oczy i drugą bladą kończynę. Nie wiem czy się cieszyłem ale spodobało mi się to uczucie bo czułem się czysty. Jednak z drugiej strony bolał mnie fakt, że nic nie pozostało po Darkinie. Po chwili myślenia ubrałem się szybko i wziąłem w dłoń kosę wychodząc z karczmy. Nie wiedziałem tak naprawdę gdzie iść, moje życie było nudne bez osoby, z którą zawsze się gdzieś pałętałem albo, która mnie przygarnęła. Mógłbym robić to co kiedyś, podróżować i zabijać dla zabawy ale nie miałem już takiej mocy. A moje ciało było czyste więc wszyscy by mnie poznali. Co miałem zrobić? Właściwie to nic mi nie pozostało oprócz życia normalnie. Z karczmy udałem się na targ gdzie zacząłem się rozglądać za jakimiś dobrymi owocami, sięgnąłem po winogron kiedy na mojej ręce spoczeła dłoń szarowłosej. Spojrzała na mnie jednak nie widziałem jej wzroku. Miała okulary ale z bliska doświadczyłem jej mroku.
─Wybacz. ─ Powiedziała jednak za nim poszła złapałem ją za ramię i odwróciłem.
─Syndra. ─ Wiedziałem, że ją znam.
─Proszę nie tak głośno, pracują tu ludzie, którzy niezbyt przepadają za mną. ─ Oczy handlowca przeniosły się na nas.
─Syndra ty ladacznico, ile razy mówiłam, żebyś się tu nie pokazywała?! Wynocha! ─ Rzuciła w nią pomidorem jednak szybko go złapałem i uciekłem razem z nią. Przepychałem się przez tłumy aby tylko nie zwracać na nią uwagi.
─Co ty tej kobiecie zrobiłaś? ─ Zapytałem gryząc owoc.
─Mój nauczyciel, który już nie żyje z mojej ręki był dla niej ojcem. Przez to nie ma już nikogo i utrzymuje się w roli sprzedawcy. ─ Powiedziała zawstydzona.
─Ale czekaj, kim jesteś? Kayn czy to ty? ─ Zdjęła okulary otwierając szerzej oczy.
─Ta, ale bardziej mnie interesuje co u Zed'a i u ciebie. Co się dzieje w zakonie?
─Nie mogę Ci powiedzieć, współpracujesz z Rhaast'em i jesteś zagrożeniem dla nas.
─Rhaast'a już nie ma. ─ To było ciężkie do powiedzenia jednak odważyłem się.
─Umarł? Jak to, co się stało? ─ Chociaż po niej jedynej mogłem zobaczyć zmartwienie. Syndra była dobra i troskliwa dla przyjaciół, była jak chora czarownica dla innych istot i wrogów. Chociaż tyle zła zrobiłem Zed'owi ona zawsze była dla mnie miła przez co mogłem jej ufać. Nie wiedziałem jakim cudem.
─To jest naprawdę długa historia, nie umarł co prawda ale ja tak czuję. Lux, kojarzysz? Szmata, to ona zrobiła zamęt ale i my zrobiliśmy.
─Czyli? ─ Z tego wszystkiego usiedliśmy na połamanym drzewie.
─Garen nie żyje. Rhaast go zabił.
─Co się stało pod czas mojej nieobecności?! Garen był najwyższej rangi żołnierzem, nie dziwię się wściekłości Lux. Ale Rhaast? On go zabił? Widzę, że miał dużo siły aby zmienić się w ludzką postać.
─Teraz to już praktycznie nie ma znaczenia. Nie ma go teraz, nie mów Zedzikowi, że będę teraz bez niego. Mam dość zakonu i chcę żyć jak mi się podoba.
─Czyli nie chcesz? Może jakbym go wybłagała to by Ci wybaczył.
─To miłe z twojej strony jednak wiem co robię i chcę mieć trochę spokoju. Pozdrów narzeczonego. ─ Zakończyłem rozmowę skacząc w krzaki i znikając.
°°°
CZYTASZ
League of romance. | Rhaayn ✔️
FanfictionKayn porzucił kosę, uwolniając się od natrętnego Darkina kiedy Zed pomógł mu ocalić się od zatracenia przez demona wzmian chciał, żeby ponownie powrócił do zakonu cienia. Tam dopiero po roku przyszedł po niego Rhaast ale tym razem w ludzkim ciele. ...