Rozdział 5.

853 56 59
                                    

─Masakra, ale to spierdoliłeś. ─ Owijał nadal moje nadgarstki bandażem narzekając co chwilę.

─Wybacz, ale chciałem się umyć, bo przez sytuację w lesie pachniałem substancją z twojego chuja! ─ Zacisnąłem zęby.

─Nie było się na niego pchać! ─ Spojrzałem na niego jak na idiotę. W końcu to on mnie wpakował na Rhaasta juniora.

─Jasne to ja zrobiłem wszystko, żeby teraz prawie się nie wykrwawić. Nie denerwuj mnie. ─  To było zbyt brutalne. Nie chciałem kontynuować nawet tego tematu.

─Violin wynieś. ─ Rozpieszczony dzieciak, który umie tylko to powiedzieć. Violin wynieś, Violin tamto. W sumie chciałem znać dzieciństwo demona i kim jest tajemnicza ciemnoskóra. Rogata wzięła tacę z lekami i bandażem i wyszła bez słowa a ja wziąłem do siebie ręce.

─Boisz się jakbym chciał Ci coś zrobić. ─ Jego uśmiech, sprytnie skurczybyku. Widać chętny rozmawiania o seksie. Już przeruchał mnie jeden raz i myśli, że jestem jego osobistym niewolnikiem, marzenia.

─Daruj sobie. ─ Zaznaczyłem słowa i zacząłem szukać wyjścia z tego cholernego pałacyku.

─Mhm! Czy już mówiłem, że zostaniemy tu na jakiś czas? O chłopie, tak Ci się śpieszy na nowe męczarnie? Dawno tu byłem i zostaniemy krótko odpocznij sobie bo szybko nie zrobisz tego. ─ Przewróciłem oczami siadając na miękkie siedzisko. Nie to, że bardzo mi się śpieszyło. Po prostu nie czuję się dobrze z tym, że to jego piekło i nawet jakbym uciekł ma tu do groma znajomości. Nie licząc jeszcze, że ma mnie cały czas na oku i nie wiadomo jakie pomieszczenia się tu mieszczą.

─Ile? ─ Zaintrygowany skierował wzrok na mnie.

─Co ile? ─ Na prawdę zapomniał się co przed chwilą mówił?

─Ile tutaj będziemy? ─ Byłem trochę znużony już tą rozmową.

─Dosłownie parę dni, chcę pozałatwiać kilka spraw, zobaczyć się z paroma osobami i mieć Cię na oku w swojej miejscówce. ─ Uśmiechnął się szerzej.

─Przecież zawsze mnie masz na oku. ─ Oparłem się o rękę.

─Ale tutaj nie muszę nawet na ciebie patrzyć wszyscy mogą zrobić to za mnie i Cię powstrzymać a ja mogę zrobić co muszę. ─ Zmrużył oczy. Nie śpieszyło mi się jakoś uciekać, chyba, że przed byciem seks lalką demona.

─A co ja mam robić?

─Poćwicz cienie, chyba to lubisz nie? A jest możliwe, że będziesz w tym lepszy. ─ To przecież oczywiste.

─Ugh, jasne. ─ Westchnąłem.

°Lux°

Szczęśliwa wróciłam wreszcie do domu. Ten dzień był na prawdę pracowity co lubiłam ale czasami mnie to wykańczało. Miałam nadzieję, że się położę chociaż było południe i nie chciałam marnować dnia. Przed położeniem się do pokoju wszedł wojownik z mojego regionu, patrząc się na mnie z przykrością. Miałam tylko nadzieję, że to nic takiego.

─Kolejny zgon. W wioskach, miastach i innych regionach jest tak samo. ─ Podał mi papier z nowymi śmierciami.

─Ale jak to? ─Zaczęłam wyczytywać początek pisma jednak od razu mi przerwał.

─Bardzo mi przykro ale zginął nasz ceniony żołnierz i twój brat, Garen. ─ Doznała szoku, nie mogłam w to uwierzyć ale po odnalezieniu jego imienia na czarnej liście przekonałam się.

─Co? Nie rozumiem, kim jest zabójca? Jak tak można w ogóle.. ─ Nie rozumiałam tego.

─Nie wiemy jeszcze, jak się dowiemy przekażę Ci wszystkie wiadomości jako pierwszej. Jeszcze raz ofiaruję Ci wielkie wyrazy współczucia. ─ Odpowiedział wychodząc.

Ledwo powstrzymałam się od płaczu. Runęłam na łóżku i złapałam się za twarz. Po moich policzkach zaczął płynąć wodospad łez. Zginął mój brat, mój ukochany braciszek, który był moim jednym wsparciem. Wtedy dopiero odczułam gorąco w sobie i poczułam nienawiść. Nie mogłam tego czuć, byłam za dobrem przysięgam! Jednak nie mogłam zostawić tego w spokoju, żądza zemsty rosła dalej.

°Kayn°

─Co mam tu robić? Jest tu cholernie nudno, po co w ogóle mnie tu zostawił. Tylko łażę po korytarzach, stfu! Rhaast musi mieć tu jakieś fajne pokoje. ─ Spojrzałem na ciemnoskórą.

─Niestety nie ma, powinieneś poczekać aż przyjdzie. ─ Nie mogłem ocenić czy kłamie bo jej twarz była bez wyrazu.

─Kena.. ─ Zerknęła na mnie i spuściła głowę w dół.

─Proszę tylko nikomu nie mów. Chodź za mną. ─ Bez zbędnych słów podążyłem za kobietą. Szliśmy krętymi korytarzami i dopiero potem odnaleźliśmy dziwne drzwi. Violin wzięła srebrne klucze i otworzyła je poczym weszliśmy do pokoju.

─Mam nadzieję, że wystarczy czasu. ─ Pokiwałem głową i zacząłem przyglądać się pokojowi z wielką szczególnością.

─Podoba Ci się? Zrobienie go zajęło panowi rok. ─ Pokój świecił starannymi pracami, nie dało się nie zauważyć. W moich oczach zaświeciły się iskierki.

─Rewelacji nie ma. ─ Zwróciłem na nią przymrużony wzrok na co ta odetchnęła ciężko licząc innej odpowiedzi. ─ Wziąłem hantle do dłoni upuszczając je i łapiąc się za nadgarstki.

─Chyba jeszcze nie wróciłeś do normy. ─ Uśmiechnęła się lekko.

─Możliwe, poćwiczę na czymś innym. Dużo to tego ile on może ćwiczyć? W ogóle to na siłownię nie wygląda.

─Miał tutaj pokój kiedy dojrzewał ponieważ nienawidził rodziców z niewiadomych mi powodów. Więc podziemie to było dla niego jak własny raj. Pierwszy raz wyszedł z piekieł od razu po ukończeniu piętnastu lat, darkiny są już w pełni dojrzałe i pełnoletnie w wieku czternastu lat. ─ Po usłyszeniu wieści od kobiety zrobił na mnie wrażenie. Już jako dzieciak musiał sobie radzić a ja spokojnie siedziałem w klasztorze cieni z Zedem.

─Kim są rodzice Rhaasta? ─ To było jedno co mnie interesowało w tej chwili.

─Nie znam imion ale jego matka była księżniczką, która zakochała się w mieszkańcu Noxus'a. ─ A więc tak, myślałem że będzie odwrotnie. Jednak tyle miałem pytań do ciemnoskórej ale ostatnim, którym chciałem jej zadać było o niej samej.

─A co z tobą? Widzę jak się zachowujesz przy nim, kochasz się w nim czy co? Bo jak tak to chętnie go mogę oddać. ─ Uśmiechnąłem się na samą myśl.

─Ja.. ─Dziewczyna pobladła na to pytanie. Z ciemności korytarza za ramię krótkowłosej złapała charakterystyczna ręka. Ręka Rhaasta, o kurwa.

─Haha, świetnie, że się zaprzyjaźniliście i w ogóle ale takich rzeczy to się kurwa nie będziecie dowiadywać. ─Jego spokój i wymuszony słodki uśmiech.

─Proszę wybacz mi mogłam w ogóle go tutaj nie przyprowadzać, to z powodu.. ─ Jedno pchnięcie i drugie, aż po chwili z jej ust wpływała ciepła krew. Gdyby nie to, że bardzo ją polubiłem nie przejął bym się jednak byłem okropnie zły. Podczas tego jak kobieta z rozbitą głową siedziała na posadzce on tylko szarpnął mnie za nadgarstek i wyszliśmy na korytarz.

─Goń się! ─ Krzyknąłem i wypuściłem się od natrętnego Darkina na co dostałem soczystego sierpowego w twarz. Nie pozostałem dłużny i też tak zrobiłem za co przytrzymał mnie za szyję i przez chwilę latałem.

─Posłuchaj Kayuś, dopóki jesteś moim niewolnikiem to nie będziesz szalał pod moją nieobecność. Więc nie rób tego bo skończy się to źle. ─ Spadłem na podłogę wysapując jego imię z nienawiścią.

League of romance. | Rhaayn ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz