Moje plany się zmieniły i zamiast mojego bardzo delikatnego snu, którego nie da się w ogóle zbudzić opatrywałem delikatne dłonie Violin. Mógł to zrobić lekarz jednak chciałem jeszcze porozmawiać z Violin.
─Czemu nie dawałaś znaku życia? ─ Ostrożnie zakładałem bandaż na rany z których nadal leciała krew.
─Byłam cały czas potrzebna dla lorda Aatrox'a i miałam mało wolnego, ciągle było zamieszanie o Rhaast'a. ─ Skończyłem i zawiązałem pentelkę.
─O to jak się regenerował? Trwało to trochę długo więc rozumiem, mogliście się o niego martwić.
─Tak.. Bardzo się zamartwiałam ale na szczęście to było tylko pół roku. ─ Na jej słowa poczułem się zmieszany. Nie było go cały rok, czy on mnie okłamał? Może to po prostu ona jest zbyt zmęczona i pomyliła się?
─Rok? Absolutnie nie. Po sześciu miesiącach wpadł przez wrota i normalnie tutaj mieszkał, tłumaczył coś swojemu bratu jednakże nic nie wiem o jego zniknięciu. Dość długo przebywał w pewnym pokoju do którego on ma tylko wstęp. ─ Westchnęła.
─Jesteś poważna? Słyszałem coś innego, no tak czego mogłem się spodziewać. Masz klucz do tego pokoju lub tam wchodziłaś? ─ Czułem lekkie oburzenie, które z czasem narastało jak myślałem o tyranie.
─Ugh.. Nie, próbowałam już tam wchodzić i bardzo żałuję, nie rób tego, proszę. ─ Jej ciało zaczęło powoli drgać. Co z nim nie tak? Serio tak szanuję swoją służbę? I to jeszcze Violin, która z nim była.
─Co on Ci zrobił?
─Gdy już miałam zrobić pranie, chciałam wejść jeszcze do tego pokoju lecz zostałam odtrącona na ziemię przez co potłukłam się trafiając o kąt mebla. ─ Przez to wszystko nasz humor zniknął. Violin siedziała z opuszczoną głową a ja byłem niezmiernie zdenerwowany.
─Kayn, nie daj się porwać uczuciom. Jutro są urodziny najpotężniejszego władcy Runeterry. I to do tego twój przyszły teść, nie rób niczego głupiego. ─ To były jej ostatnie słowa zanim wyszedłem z pokoju i zacząłem iść w stronę Rhaast'a. Odetchnąłem ciężko przed a następnie zatrzymałem się i przypomniałem sobie co powiedziała ciemnoskóra. Może to rzeczywiście nie jest dobry pomysł psuć przyjęcia ich ojca? Ma szczęście, że nie jestem takim egoistem. Kiedy go widziałem byłem coraz bardziej zły, ukrywałem się za ścianą i patrzyłem jak służba przynosi różne dekoracje a on mówił co ma być następne. W powietrzu unosiło się wiele zapachów w tym jego, potraw a także kwiatów z wszelkich regionów.
─Ta, przynieś jeszcze obraz z naszymi rodzicami. ─ Wskazał kolejny rozkaz pokazując jaką ma wielką dumę. Wszędzie biegali ludzie przez co wypchnięty i zauważony przez Darkina.
─Wreszcie Cię znalazłem. ─ Podszedł do mnie pewnym krokiem ale już ze znudzoną twarzą.
─Nawet mnie nie szukałeś. ─ Wyjaśniłem.
─Szukałem ale w myślach. ─ Uśmiechnął się do mnie i zaczęliśmy iść w stronę balkonu aby oszczędzić służbie przepychanki.
─Mam dla ciebie wizytowy strój w szafie, ubierz się tak na jutro dobra? Oczywiście, że tak to nie było pytanie. Zależy mi abyś dobrze wyszedł, chce widzieć zazdrosne miny innych tasiemców. ─ Wywróciłem oczami, będę się ubierać w co chcę, mogę i nawet z liściem na genitaliach przyjść.
─Niech będzie. ─ Uśmiechnięty wyszedł dalej kontynuować przygotowania. Trwały cały wieczór różnica jednak była taka, że było mniejsze zamieszanie jak wcześniej. Wydawało się jeszcze bogatsze niż przypuszczałem. Nawet znalazła się statua ich ojca. Cały dzień także myślałem nad tym co dowiedziałem się od Violin, musiałem znaleźć ten klucz. Leżałem już wtedy w łóżku a Rhaast nadal coś planował na samym dole. Nie mogłem się tak naprawdę powstrzymać, wyszedłem z łóżka i zacząłem przeszukiwać całą sypialnie. Dotknąłem każdego mebla, wazonu i książki. Nie było go nigdzie przez co straciłem na chwilę wiarę. W końcu wpadłem na pomysł aby przeszukać samą piwnicę. Starałem się nie robić hałasu co mi się udało i dotarłem do samych podziemi. Czasami cieszę się, że Rhaast jest tak zajęty, że aż ślepy i głuchy. Poraz kolejny starałem się coś oznaleźć ale nic.. Już bez wiary podniosłem do góry ręce aby się rozciągnąć i właśnie dzięki temu wypadło coś z żyrandola, który dawał światło w ciemnym korytarzu.
─Klucz? ─ Wyszeptałem do siebie. Ucieszyłem się w duszy ale nie wiedziałem jeszcze czy to rzeczywisty klucz do tajemniczego pokoju. Pobiegłem najszybciej jak mogłem do opisanego miejscem ułożenia przez Violin pokoju. Wyjąłem klucz ze spodni i zakręciłem parę razy. Poczułem dreszcze gdy tylko zamek się otworzył. Już trochę pewniej nastąpiłem pierwszym krokiem na zimne murowane kamienie. Do moich nozdrzy dobiegł się smród spalin, esencja magii przez którą prawie kichnąłem a także metaliczny zapach. Zacząłem stąpać bosymi stopami po całym pokoju. Na środku był niedbały stół z broniami, gdzieś indziej biurko i pełno papierów a także jakieś małe laboratorium magiczne. Wszystko obejrzałem dokładnie ale szybko, nie wiedziałem co mogę tu jeszcze znaleźć. Czemu spędzał tu tak dużo czasu? Zadawałem sobie te pytanie przed znalezieniem u niego na stoliku czarnej książki bez konkretnej okładki. Miał zaznaczoną jedną stronę, zerknąłem na nią. Po przeczytaniu jej poczułem jak się gotuję. Było mi słabo lecz musiałem szybko stąd uciekać. Zamknąłem ją i wyszedłem.
Następny dzień
Rezydencja Darkinów.Zapiąłem ostatniego guzika i wyszedłem z sypialni idąc pewnym krokiem na dół. Dzisiaj powracał mówiony przez innych najlepszy władca regionów. Drzwi się otworzyły a wraz z nim goście, służba a także my ujrzeliśmy wielkie rogi, potężne ciało, ciemne oczy i długą wylewającą się pelerynę. Przy nim była także młoda kobieta co było zadziwiające. Darkiny aż tak szybko starzeją czy on lubi młodsze? Miała długie brązowe włosy i zielone oczy. Jej suknia była nawet krótsza od szmat ciemnookiego. Za nimi ukrywała się dziewczyna w wieku dwunastu lat. Posiadała tym razem ciemniejsze włosy od matki i czerwone oczy zapewne po ojcu.
─Ojcze. ─ Na początku wyłonił się z cienia Aatrox, Rhaast najwidoczniej nie był chętny na przywitanie się z rodzicielem. Musiałem podjąć z nim rozmowę jednak to nie był ten czas. Nie chciałem mu go psuć nawet jeśli zrobił mi taką okropną rzecz z rodem sukinsyna.
─Rhaast, słoneczko jak ja ciebie dawno nie widziałam. ─ Jego matka wypowiedziała ciepłym głosem te słowa tuląc go do siebie. To było urocze, jego mama była ale on tylko lekko się uśmiechnął. Czy on naprawdę musi przy matce udawać kozaka?
─Rhaast. ─ Teraz stanął przed nim jego ojciec. Cały czas obserwowałem sytuację.
─Ojcze. ─ Ich wzrok był skierowany na drugiego, wtedy dopiero zabrzmiała niezręczna cisza.
CZYTASZ
League of romance. | Rhaayn ✔️
FanfictionKayn porzucił kosę, uwolniając się od natrętnego Darkina kiedy Zed pomógł mu ocalić się od zatracenia przez demona wzmian chciał, żeby ponownie powrócił do zakonu cienia. Tam dopiero po roku przyszedł po niego Rhaast ale tym razem w ludzkim ciele. ...