Rozdział 17.

479 27 10
                                    

─Skąd ty.. Nigdy tego nie robiłem. Nie musisz mi ciągle opowiadać o swoich fantazjach wiesz. ─ Nie miałem pojęcia w jaki sposób mógł się tego dowiedzieć. To niemożliwe i trochę żenujące, że wie co robiłem.. Jak mogłem się tak stoczyć?

─Nie kłam, nie musisz się wstydzić. Wystarczy mi tylko to, że Cię podniecam. ─ Nie wiedziałem co powiedzieć wtedy skoro znał już prawdę.

─Jesteś pijany, idź spać. ─ Założyłem ręce na siebie.

─Już nie jestem, przestań się opierać. Nasza rasa szybko wraca do siebie po alkoholu nie martw się.  ─ Najpierw wstał z łóżka a potem zaczął do mnie podchodzić.

─Wracasz do mnie tylko żeby ze mną sypiać. ─ Stwierdziłem, przez chwilę myśląc.

─Naprawdę myślisz że byłem z tobą przez dziesięć lub więcej tylko żeby z tobą sypiać? ─ Wzruszyłem ramionami. Może i tak było kto może się spodziewać tego po Darkinach? To niezwykle nieczułe bestie, a mi się trafił najgorszy okaz.

─Byłeś dla mnie na początku ofiarą przyznaje ale to było kiedy miałeś dwanaście lat. Dopiero potem zdałem sobie sprawę, że nie próbowałeś mnie w ogóle porzucić nawet jeśli to było złe i doceniałem to. Co prawda lubię Cię denerwować, dobierać się do ciebie, molestować i.. ─ przerwałem

─Dobra dalej. ─ Warknąłem.

─Ale jesteś dla mnie bliższy niż Aatrox. I to powinno Ci wystarczyć żebyś wiedział że nie wróciłem tylko i z powodu bzykania. ─ Może rzeczywiście, robię problem z niczego?

─Hmm? Martwisz się, że odejdę i Cię wykorzystam? ─ Od razu się obudziłem, czemu poruszyłem taki temat rozmowy? Nawet z nim nie jestem i nie chcę. To on mnie wykorzystuje.

─Wypierdalaj, idę spać. Jestem zmęczony. ─ Tak naprawdę nie wiedziałem co powiedzieć, mam dosyć na dziś.

─Nie, nie no dalej odpowiedz. ─ Złapa mnie za nadgarstek.

─Nie dość Ci? Straciłem ważna mi osobę mógłbyś do kurwy chociaż raz odpuścić. Tak, nie chce żebyś odchodził bo nie chce znów być sam jak wcześniej? Okej? Tego Ci brakowało? ─ Krzyknąłem ostatnie zdanie i chciałem wyjść jednak demon ponownie chwycił moją rękę i pocałował. Trwało to dosłownie chwilę ale odklejanie się od siebie trochę więcej. Przy tym momencie też usłyszeliśmy skrzypiące drzwi i naszego przyjaciela. Odskoczyliśmy od siebie. On udawał, że śpi a ja nadal patrzyłem w okno. Nawet się nie odwracałem. Byłem cały czerwony i wolałem uniknąć zbędnych pytań.

─Aah, Kayn jeszcze nie śpisz? Słyszałem krzyk? Co z Rhaast'em?

─Uhm, nie i uderzyłem się w mebel wybacz, że Cię obudziłem nie chciałem. Rhaast już od długiego czasu śpi.

─W porządku, dobranoc. ─ Gdy tylko wyszedł mefisto ciężko odetchnął zresztą tak samo jak ja.

Ranek 7:00

Czułem się padnięty, złym pomysłem było siedzenie do białego rana. Demona nie było w pokoju więc postanowiłem się umyć w łaźni. Wziąłem jakieś odzienie i wszedłem do pomieszczenia nago gdzie znajdował się już nasz władca ciemności.

─Kurwa, jeszcze ciebie mi tu brakowało. ─ Krzyknąłem prawie nie upadając na śliskie płytki. Całkiem bogata ta łaźnia jak na mojego skromnego koleżkę.

─Możesz dołączyć, albo myć się w beczce jeśli wolisz takie klimaty. ─ Uśmiechnął się a ja nie chcąc być jak Gragas wybrałem pierwszą opcję. Z bólem na sercu usiadłem obok niego i nałożyłem sobie żel z roślin który stał obok na twarz na co Darkin zachichotał.

─Ile tu już jesteś, może wyłaź już?

─Dlaczego niby? ─ Czułem jak przysuwa się bardziej.

─Ponieważ może ktoś inny też chce się wykąpać? Może Slumber? ─ Z drzwi wyłonił się właśnie on z wielkim uśmiechem. Także się uśmiechnąłem, uratował mi życie. Ale mój towarzysz przy kąpieli nie był zbytnio zadowolony. Posłał uśmiech do nowego członka podwodnej przygody lecz do mnie najszczerszy wyraz twarzy na świecie.

─Nie musisz dziękować. ─ Powiedziałem cicho a do wielkiej wanny wpakował się już nagi Slumber, który zaczął dokładnie się myć i opowiadać przeterminowane kawały. Wiem, że mnie teraz nienawidził ale przynajmniej nie zaczął mnie molestowac seksualnie. Ah o wilku mowa jego dłoń dotknęła mojego penisa, cóż za zbieg okoliczności.

─Zrobię coś do jedzenia. Nie lubię zbyt długich kąpiel, dzięki. ─ Powiedziałem i wyszedłem a na swoim tyłku miałem spojrzenie kompana.

─A niech Cię.. ─ Wyszeptałem do siebie i szybko się ubrałem w średniej jakości szaty. Dzisiaj miałem się wyprowadzać z Nexusu, ale nie wiem jak wytrzymam z nim. Będzie to chyba cudem. Nie znałem się zbytnio na gotowaniu dlatego wrzuciłem kurczaka do pieca. Poczekałem trochę i kiedy moi ulubieni współlokatorowie wrócili podałem im soczystego niedoprawionego kurczaka. Wiedziałem, że byli głodni a jedyne co miał mój przyjaciel to tylko i wyłącznie to. Może jakieś zwłoki jelenia ale Omen pilnował tego jak oka w głowie. Rhaast skrzywił się na moją kuchnię a Slumber'owi było wszystko jedno. Po szybkim i niedobrym posiłku zdecydowaliśmy się już pożegnać. Wystarczyło tylko wyjść z królestwa tego skurwysyna Swain'a co na początku wydawało mi się proste. Jednak kiedy stanęliśmy obok wrót zamku i rycerze obok nas zobaczyli coś czuję, że zmienili zdanie żeby nas przepuścić.

─Władca piekieł tutaj? To dla nas za..

─Dobra nie komentuj, wystarczy tylko jak przepuścicie tego chłopaka. ─ Spojrzał na nich tym oschłym wzrokiem na co panowie się wzdrygnęli. Bardzo dobrze, niech wiedzą kto tu rządzi.

─Niestety nie możemy, król Swain zarządał żeby miał tu obywatelstwo.
Wie władca, mieli małe spory. ─ Wyszeptał do Darkina.

─Oh damn, chłopaku co ty zrobiłeś? ─ Spojrzał na mnie takim samym wzrokiem jednak trochę łagodniejszym. Co ja mogłem na to poradzić?

─Zaczął to ja skończyłem. Tyle w temacie.

─W porządku, musimy zostać K.. ─ Wtedy zrobiliśmy przeskok nad broniami rycerzy i zaczęliśmy uciekać gdzie pieprz rośnie, dosłownie. Nie obyło się bez powiadomienia go, wysłano po nas aż konie. Czy ja naprawdę jestem aż taki ważny? Przez te dwa lata narobiłem sobie trochę wrogów no cóż.

─Jeszcze trochę. ─ Krzyczał aż w końcu złapalismy się gałęzi a nad nami pobiegł dalszy pościg. Bolały mnie już ręce od trzymania się bo gałęzi były trochę śliskie. Las był ogromny i gęsty co nas uratowało przed nimi. Pojechali daleko przez co mieliśmy jeszcze lepiej. Ale też i gorzej bo mogliśmy się łatwo zgubić. Biegliśmy na początku gdzie poparło nie zwracając uwagi na ścieżki ani nic co chyba było złym pomysłem. Chociaż nie mieliśmy wyznaczonej drogi gdzie mieliśmy podążać, zastanawiałem się czy w ogóle uda nam się wyjść z tego lasu.

─Tak trochę się zgubiliśmy.

League of romance. | Rhaayn ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz