rozdział trzydziesty ósmy.

1.2K 139 13
                                    

Minął już tydzień od powrotu do Madrytu, a nadal wieczorami mam przed oczami obraz,  kiedy to Sergio Ramos wyznał mi miłość.

I chociaż od tamtego czasu codziennie po kilka razy mówi mi, jak bardzo mnie kocha, to nigdy nie przestanę się przy tym czuć jak w niebie.

Pojechałam na Estadio Santiago Bernabéu na trening Królewskich. Oczywiście każdy ochroniarz i pracownik stadionu mnie już zna, za sprawą mojego chłopaka, który powtarzał im, że zawsze mają mnie wpuścić.

- Dzień dobry - uśmiechnęłam się do dwóch mężczyzn.

- Witam panienkę. Pan Ramos nie wspominał, że zaszczycisz nas dzisiaj swoją obecnością.

- Niespodzianka - powiedziałam, po czym się zaśmiałam.

Ochroniarze przepuścili mnie, a ja skierowałam się w stronę miejsc najbliżej murawy. W pewnym momencie niefortunnie stanęłam na schodku, przez co przewróciłam się, lądując na pupie. Dla mojego nieszczęścia było to na tyle głośne, aby zwrócić na siebie uwagę reszty, przebywającej na terenie stadionu wraz z piłkarzami.

Zakryłam twarz rękoma, śmiejąc się sama z siebie.

- Nic mi nie jest! - krzyknełam, miejąc nadzieję, że wszyscy wrócą do poprzednich czynności, jednak zaraz u mojego boku pojawił się Sergio, który pomógł mi wstać.

- Jejku, moja łamaga - powiedział, obejmując mnie.

- Sergioooo - przeciągnęłam - nic mi nie jest, naprawdę.

- Uważaj na siebie, dobrze? - złożył pocałunek na moim policzku, po czym pomógł mi dojść na miejsce.

- Wiesz, że sama również bym tu trafiła, prawda?

- Nie wiem, czy byś się przy tym nie zabiła - wzruszył ramionami. - A teraz siedź tu spokojnie, dopóki nie skończę treningu i po ciebie nie przyjdę.

- Dobrze, szefie - przewróciłam oczami.

- Kocham cię! - krzyknął, a zaraz zbiegł ponownie na dół, aby ćwiczyć dalej.

🔴🔴

Przepraszam, że taki krótki.

Dwa rozdziały do końca!


obiekt westchnieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz