Prolog

380 30 20
                                    

– Chcę ją... Och, tak. Będzie idealna.

Tanatos unosi głowę i spogląda w jego stronę. Jej oczy błyszczą łagodnie, ale spojrzenie jest wystarczająco surowe, żeby zrozumiał, że przekonanie tej istoty może okazać się problematyczne. Czuje się dziwnie za sprawą samego tylko wyrazu twarzy kobiety, o ile użycie tego określenia ma rację bytu. W gruncie rzeczy Tanatos jest wszystkim – początkiem i końcem, choć na pierwszy rzut oka to może wydawać się bezsensowne.

Czeka, chociaż nigdy nie był w tym dobry. W duchu odlicza kolejne sekundy, pomimo tego, że czas na dłuższą metę nie ma znaczenia. Chwilę jeszcze lustruje wzrokiem twarz stojącej przed nim, odzianej w czerń postaci, zanim ostatecznie decyduje się uciec wzrokiem gdzieś w bok. Znów spogląda w pustkę, pośród wszechogarniającej ciemności dostrzegając zarys drobnej, zagubionej postaci. Sam jej widok sprawia, że ma ochotę rzucić się w mrok, chwycić ją za rękę i poprowadzić; tak po prostu, by już nigdy więcej nie poczuła się samotna i zagubiona.

Może gdyby zwrócił się do niej wcześniej, wszystko potoczyłoby się inaczej...

– Nie mogę. – Słowa, które padają z ust Tanatos, są niczym wyrok. Natychmiast odrywa wzrok od dziewczyny, niechętnie pozwalając, żeby otaczająca ją ciemność zgęstniała, skrywając drobną sylwetkę w cieniu. Czuje, że powoli ją traci i chociaż pragnie to powstrzymać, zarazem wie, że musi taki stan rzeczy zaakceptować. – Wiesz dobrze, że to nie zależy ode mnie... Wbrew wszystkiemu, co mówią, to bardzo ludzka decyzja – dodaje Tanatos, a on krzywi się, coraz bardziej rozczarowany.

– Więc od kogo? – pyta, nie kryjąc zdenerwowania.

Kobieta przekrzywia głowę. Jasne – niemalże srebrzyste, łagodnie jarzące się w ciemnościach włosy – miękko opadają na ramię, mocno odcinając od głębokiej barwy szaty, którą ma na sobie.

– Powiedziałam: to ludzka decyzja – powtarza z niemalże pobłażliwym uśmiechem. – Nie moja. Nie twoja... Po prostu jej.

– Ale...

– Tutaj nie ma „ale" – ucina Tanatos, a jej twarz na powrót przybiera ten surowy, nieprzyjemny wyraz. Zwłaszcza w pogrążonej w ciemnościach, rozjaśnionej łagodnym blaskiem świec sali, łatwo mu utożsamić ją z wrogiem, chociaż wie, że tak być nie powinno. – Wiem, że chcesz ją poprowadzić, ale... to nie jest właściwe. Jeszcze nie – dodaje niemalże łagodnym tonem kobieta, starannie dobierając słowa. – Ona wciąż nie należy do mnie...

– Co masz na myśli? – pyta, bo coś w tych słowach nie daje mu spokoju.

Tym razem Tanatos waha się przed odpowiedzią. Coś w jej spojrzeniu wydaje mu się niemalże pobłażliwego, zupełnie jakby spoglądała na nic nierozumiejące, głupiutkie dziecko.

– Przecież wiesz – mówi w końcu i to jednoznacznie ucina dyskusję.

Nie próbuje zatrzymywać jej, kiedy odwraca się i znika w ciemnościach. Obserwuje ją, kiedy odchodzi, chociaż ma ochotę poprosić, żeby została i wyjaśniła mu więcej. Z drugiej strony, prawda jest taka, że doskonale rozumie w czym rzecz, ale nie chce przyjąć jej do świadomości. Nade wszystko pragnie coś zrobić, ale ma związane ręce, mogąc co najwyżej biernie obserwować i modlić się o to, żeby kiedyś nadszedł odpowiedni moment.

Przyjdziesz do mnie, myśli i pragnie wierzyć, że tych kilka słów wystarczy, żeby jego pragnienia się urzeczywistniły. Nie wiem jak i kiedy, ale na pewno znajdziesz do mnie drogę... Musisz.

Nie otrzymuje odpowiedzi, a kiedy spogląda w pustkę, już nie widzi dziewczyny, ale to nie ma znaczenia. Teraz pozostaje mu już tylko wierzyć.

BLANK DREAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz