Rozdział XXI [Gniew]

36 3 1
                                    

Jej kroki wydawały się nienaturalnie głośne. Rozchodziły się echem po małej, pogrążonej w mroku klatce schodowej, skutecznie przyprawiając Angel o dreszcze. Raz po raz wodziła wzrokiem dookoła, w ciemnościach próbując wypatrzeć ewentualnego intruza, ale wszystko wskazywało na to, że była sama. Nie widziała ani dziewczynki, która doprowadziła ją aż do tego miejsca, ani Bloodwell czy kogokolwiek innego. W gruncie rzeczy nawet nie wyobrażała sobie, że kobieta, z którą miała się spotkać, mogła pojawić się akurat tutaj.

Stopnie zaskrzypiały pod jej stopami, gdy z wolna ruszyła na górę. Stawiała kolejne kroki powoli i z rozwagą, zupełnie jakby drewniane schody w każdej chwili mogły się pod nią zarwać. Z jakiegoś powodu tak się czuła – jak ktoś, kto stąpał po cienkim lodzie, aż prosząc się o nieszczęście. To, że w ciemnościach widziała niewiele, nie pomagało.

Zacisnęła powieki, choć wcale nie poczuła się dzięki temu lepiej. Chciała zaufać sobie, ale nie potrafiła – nie w takim stopniu, jak mogłaby tego oczekiwać. Choć dotarła aż do tego miejsca, wciąż miała wątpliwości. Ta świadomość doprowadzała dziewczynę do szału, zwłaszcza że jakaś jej cząstka chciała po prostu ruszyć przed siebie i pozwolić, by zadziało się wszystko to, co powinno. Konsekwencje przecież nie były ważne i liczyła się z tym od momentu, w którym zdecydowała się uciec od Shadowa.

Gdyby była dość silna...

Zacisnęła dłonie w pięści – tylko na chwilę, po prawie natychmiast przeniosła jedną na poręcz. Nie dając sobie czasu na dalsze wątpliwości, weszła jeszcze wyżej – krok za krokiem, nie zamierzając czekać aż znów stchórzy. Była tutaj, tak? Za daleko zaszła, by teraz stchórzyć.

Mimo wszystko czuła się dziwnie, wciąż mając wrażenie, że w którymś momencie coś pójdzie nie tak. Że spadnie, jakkolwiek miałoby do tego dojść na tych schodach. Z każdym krokiem spodziewała się pustki – tego dziwnego, nieprzyjemnego wrażenia, które towarzyszyły człowiekowi, kiedy próbował wejść na kolejny, w rzeczywistości nieistniejący stopień.

Nie miała pewności, co ją podkusiło, by otworzyć oczy. Kiedy się na to zdobyła, odkryła, że dotarła na szczyt, zatrzymując tuż przed zamkniętymi drzwiami. Nerwowo obejrzała się przez ramię, co najmniej zaskoczona własnym wyczuciem. Z jakiegoś powodu wiedziała, kiedy się zatrzymać, choć nie to było w tym wszystkim najdziwniejsze. O wiele bardziej zaskakujące okazało się to, że w całym budynku najwyraźniej znajdowały się tylko jedne drzwi. To i schody – nic ponadto, choć Angel sądziła, że znalazła się wewnątrz kamieniczki. Szukała jakiegokolwiek korytarza, innych mieszkań albo choćby okna, ale nic podobnego nie miało miejsca.

Tylko te drzwi u szczytu schodów, których stopnie z jakiegoś powodu wciąż ją niepokoiły. Czuła się, jakby jednak mogła spaść – zatoczyć w tył i stoczyć na sam dół, gdyby tylko spróbowała sięgnąć celu. Nie miało nawet znaczenia to, że wejście znajdowało się tuż na wyciągnięcie ręki.

Weź się w garść!, warknęła na siebie w duchu.

Nie obejrzała się, choć miała taką ochotę. Jak wysoko weszła? Nie kontrolowała tego, ale nagle naszło ją irracjonalne wrażenie, że gdyby obejrzała się przez ramię, zobaczyłaby wyłącznie pustkę. To nie miało sensu, ale choć Angel doskonale zdawała sobie z tego sprawę, nie potrafiła ot tak przyjąć tego do świadomości. W gruncie rzeczy od chwili przebudzenia w tym dziwnym świecie nie ufała ani sobie, ani nikomu innemu.

Sama nie była pewna, czego się spodziewała, kiedy w końcu odważyła się nacisnąć klamkę. Na pewno nie tego, że drzwi ot tak ustąpił, pozwalając jej wkroczyć do pogrążonego w ciemnościach pomieszczenia.

Ze świstem wypuściła powietrze. Serce tłukło jej się w piersi, waląc szybciej i mocniej niż mogłaby się spodziewać. Wrażenie było takie, jakby nieszczęsny narząd chciał wyrwać się na zewnątrz i jednak uciec. Angel skrzywiła się, wciąż ogarnięta strachem, choć ten wydawał się irracjonalny. Nawet słabość, która ogarnęła ją, kiedy błądziła po lesie, a tym bardziej spotkanie z Negatywem, nie wzbudziło w niej tak wielu wątpliwości.

BLANK DREAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz