Każdy kolejny krok niósł się głośnym echem, uświadamiając jej rozmiary miejsca, w którym się znalazła. Ciemność potęgowała wrażenie pogrzebania żywcem, sprawiając, że dziewczyna czuła się jeszcze bardziej zagubiona. Trzymała się blisko rzucanego przez świecę kręgu jasności, ściskając dłoń swojego wybawcy tak mocno, że nawet nie zdziwiłaby się, gdyby przypadkiem połamała mu palce. Oddychała szybko i płytko, wciąż drżąc przez nadmiar emocji, choć te paradoksalnie wciąż wydawały się przytłumione. Nie miała pojęcia, co i dlaczego właśnie robiła, a tym bardziej co tak naprawdę podkusiło ją, żeby podążyć za milczącym mężczyzną, ale nie chciała się nad tym zastanawiać. Wręcz przeciwnie – czuła się gotowa na oślep zaakceptować sytuację, niezależnie od możliwych konsekwencji, mając wrażenie, że dosłownie wszystko prezentowało się lepiej, niż konieczność dalszego błądzenia w mroku.
Jasny blask początkowo drażnił nieprzywykłe do światła oczy, a z czasem ta niedogodność zeszła gdzieś na dalszy plan. Wbiła wzrok w posadzkę, obserwując tańczące cienie i bezskutecznie usiłując stwierdzić, gdzie tak naprawdę się znajdowała. Miała ochotę zacząć zadawać pytania, ale również do tego nie potrafiła się zmusić, zbytnio odrętwiała, by zdobyć się na jakąkolwiek reakcję. Mogła co najwyżej iść przed siebie, milcząca i posłuszna jak dziecko. Chyba nawet tak się czuła, chociaż zarazem nie potrafiła sprecyzować, co tak naprawdę miałoby to oznaczać. Jak mogłaby, skoro poza momentem przebudzenia nie była w stanie przywołać niczego, co świadczyłoby o przeszłości? W pewnym momencie pomyślała, że być może nigdy jej nie miała, jednak taka perspektywa nie wzbudzała w niej choćby cienia niepokoju. To było tak, jakby faktycznie pogodziła się z tym jednym szczegółem; brakiem przeszłości, która nagle wydała się czymś absolutnie zbędnym.
Być może niektórych rzeczy po prostu nie należało pamiętać.
Nerwowo rozglądała się dookoła, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że panująca w tym miejscu ciemność jest inna, a przy tym co najmniej nienaturalna. Chociaż widziała nieregularne kształty, jednoznacznie świadczące, że olbrzymia sala nie była pusta, nie potrafiła się na nich skoncentrować. Prowadzący ją mężczyzna milczał, stanowczo prąc przed siebie i narzucając tempo na tyle stanowcze, że nie miała czasu ani przystanąć, ani raz jeszcze spróbować się rozejrzeć. Czuła, że gdzieś w pustce znajdował się ktoś jeszcze – przynajmniej jedna osoba, obserwująca każdy ich ruch. Mogła tylko zgadywać, czy jej przypuszczenia są słuszne, a tym bardziej czy byli w niebezpieczeństwie, ale i na tym nie potrafiła się skoncentrować. Jedynym, co wiedziała, pozostawała świadomość konieczności ucieczki z tego miejsca i to tak szybko, jak tylko miało być to możliwe. Rozsądek podpowiadał, że to nie pora na zadawanie pytań, ale właśnie ucieczkę – podążanie za prowadzącym ją mężczyzną, niezależnie od tego gdzie i dlaczego ją prowadził. Z jakiegoś powodu mu ufała, niezdolna przyjąć do wiadomości, że mogłaby tym samym popełnić błąd.
Nie była pewna, jak długo to trwało. W którymś momencie czas stracił na znaczeniu, choć równie dobrze mogła doświadczać tego od chwili, w której otworzyła oczy. Gdziekolwiek się znajdowała, była gotowa przysiąc, że to miejsce rządziło się zupełnie innymi, nowymi prawami, których nie potrafiła zrozumieć. Niektóre z nich była w stanie nazwać, przyjmując je równie naturalne, co i konieczność oddychania. Czuła przenikliwy chłód, jednak i to wydawało się nieistotne, stanowiąc raczej nic nieznaczący dodatek do tego, czego doświadczała – coś oczywistego, czym nie należało zawracać sobie głowy.
Dopiero myśląc o czasie spędzonym w podziemiach później, uświadomiła sobie, że przez całą drogę ani się nie odezwała, ani nie odważyła się spojrzeć za siebie. Po prostu szła, koncentrując się na łagodnym blasku trzymanej przez nieznajomego świecy i w duchu modląc się, żeby ta nagle nie zgasła, zupełnie jakby od wątłego płomyka zależało wszystko. Zapatrzona w światło, omal nie przegapiła stromych, pnących się ku górze stopni, w ostatniej chwili uprzytomniając sobie, że powinna uważniej skoncentrować się na kolejno stawianych krokach. Niespokojnie spojrzała na swojego towarzysza, ale ten wciąż milczał, jedynie ruchem głowy dając jej do zrozumienia, że powinna się pośpieszyć. Nie zaprotestowała, chociaż wspinaczka po schodach w sytuacji, w której ledwo rozróżniała kolejne stopnie, okazała się co najmniej trudna. Czuła chłód kamienia pod bosymi stopami, co jedynie potęgowało wrażenie, że w każdej chwili mogłaby się wywrócić albo potknąć. Przemarznięte, odrętwiałe ciało coraz częściej dawało się we znaki, sprawiając, że nawet poruszanie zaczynało jawić się jako coś znacznie przerastającego jej możliwości.
![](https://img.wattpad.com/cover/122848587-288-k491229.jpg)
CZYTASZ
BLANK DREAM
Horror„Będę nazywał cię aniołem... Moją Angel" - słyszy zaraz po przebudzeniu. Nie ma pojęcia, gdzie jest, chociaż czuje, że świat, który znała kiedyś, wyglądał zupełnie inaczej. Pozbawiona wspomnień, zdana na opiekę oraz zapewnienia tajemniczego Shadowa...