Rozdział XXX [Zaprzeczenie]

39 7 5
                                    

Nieprzyjemny dreszcz przemknął wzdłuż jej kręgosłupa. Ten krzyk, ten głos… Znała go doskonale.

Negatyw.

Dostrzegła cień, który przemknął przez urodziwą twarz Bloodwell. W błękitnych oczach kobiety pojawiło się zwątpienie. To nie był strach – nie w pełnym znaczeniu tego słowa. Angel zrozumiała czające się w tym spojrzeniu zwątpienie lepiej niż mogłaby przypuszczać. Jeśli lodowata piękność czegokolwiek się obawiała, to wyłącznie tego, że kolejny raz mogłoby czekać ją rozczarowanie.

Przeze mnie. Bo będę za słaba.

Zacisnęła palce na materiale sukienki, nie dbając o to, czy ten przypadkiem nie okaże się gniotliwy. W następnej sekundzie – nie czekając na jakiekolwiek potwierdzenie czy wątpliwości – popędziła ku drzwiom. Bardziej wyczuła niż faktycznie zauważyła ruch za plecami, kiedy Bloodwell ruszyła za nią.

– Zostań tu – nakazała nieznoszącym sprzeciwu tonem.

Nie sprawdzała, czy kobieta usłucha. To w tamtej chwili nie było ważne. Przestało mieć znaczenie w chwili, w której zrozumiała jak bardzo zawiniła względem każdej z tych dziewczyn. Gdyby tylko była dość silna…

Ale może teraz była – ze wspomnieniem dziecięcego śmiechu, w tej pięknej, dodającej siły sukience…

Tyle że wciąż czegoś brakowało. Ta myśl dręczyła Angel na każdym kroku.

Rachel. Jestem…

Ale przecież nie była.

Jeszcze nie.

Korytarz wyglądał na opustoszały. Tyle wywnioskowała na pierwszy rzut oka, nerwowo wodząc wzrokiem na prawo i lewo. Powinna poczuć ulgę, kiedy przekonała się, że nigdzie nie było Shadowa, ale nic podobnego nie miało miejsca.

Dla pewności spojrzała ku sypialni, w której zostawiła dziewczynkę, ale drzwi były zamknięte. Nasłuchiwała, chcąc upewnić się, że mała przypadkiem się nie obudziła, jednak odpowiedziała jej wyłącznie głucha cisza. Krzyk urwał się równie nagle, co wcześniej go usłyszała – i właśnie to niepokoiło ją bardziej niż cokolwiek innego.

Właściwie sama nie byłą pewna, czego obawiała się bardziej. Myśl o tym, że coś złego spotkało jedną z jej towarzyszek, była przerażająca, ale nie tak jak inna, która niczym natrętny owad tłukła się w umyśle Angel. Jeśli kogoś tak naprawdę się bała, to samej Negatyw – tej samej, która okazała się zdolna do zepchnięcia jej ze schodów. Tej, która z takim przekonaniem twierdziła, że mogłaby zostać znienawidzona.

Znów zacisnęła palce na bokach sukienki. Nerwowo gniotła materiał, próbując zająć czymś dłonie i umysł, ale to nie działało. Odwlekanie tego, co nieuniknione, nie miało racji bytu.

Odwróciła się; powoli, z rozmysłem, jakby od samego początku wiedziała, gdzie powinna spojrzeć. Mimo wszystko coś ścisnęło ją w gardle, kiedy dostrzegła, że ostatnie drzwi w korytarzu były otwarte. Nie dotarła do nich. Nie zdążyła wetknąć klucza do zamka, a jednak…

Pęk, który podarował jej Shadow, został w sypialni Bloodwell, ale i bez oglądania go, Angel nagle nabrała pewności, że jednego klucza brakowała. Przeczucie było silne i na ułamek sekundy przysłoniło wszystko inne. Oczywiście, że ją oszukał – może i tylko tak, ale niczego innego się nie spodziewała. Jasne, że musiał zrobić coś, o co mogłaby mieć do niego pretensji.

Ale choć o tym myślała, nie mogła pozbyć się wrażenia, że oskarżenia pod adresem Shadowa były niewłaściwe. Czegokolwiek by mu nie zarzuciła, tego jednego nie powinna.

BLANK DREAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz