Rozdział 17

691 59 1
                                    

Coraz gorzej. Wiem o tym. Dzieje się coś złego, a ja nie mogę tego powstrzymać. Zmieniam się.

Stałam przed lustrem w moim pokoju. Przyglądałam się sobie.
Noga dopiero wyjęta z gipsu (w bandażu).
Masakra.
Przecięta warga.
To nic.
Usztywniony nadgarstek.
Przeżyje.
Powoli wracałam do żywych, ale coś się zmieniło. Moje oczy... są inne. Z głębokiego błękitu przechodziły w fiolet. Nie powiem, że są brzydkie! Wręcz przeciwne. Fantastyczne i tajemnicze...
Na czarnych jak smoła włosach pojawiły się pasma w kolorze takim jak w oczach.
Przechodziłam przemianę. I wiem dlaczego. To nowa ja- córka Slendermana, przyszła zabójczyni, dziewczyna mordercy psychopaty Jeffa The killera.
O tak. Podoba mi się.
Ubrałam spodnie moro, buty wojskowe i czarną koszulkę, którą włożyłam w dolną część garderoby.
Zrobiłam szybkie kreski na oku, a włosy zostawiłam rozpuszczone.

Gdy zeszłam na dół wszyscy się na mnie patrzyli. Ba! Wiem przecież, że dobrze wyglądam.
Z ust Toby'ego wydobyło się dłuuuugie: łał. A Jeff powiedział:
-Wyglądasz... niesamowicie, cudownie i superaśnie sexownie.

Poruszył zabawnie brwiami, a ja się tylko się zaśmiałam i puściłam mu oczko.
-Sara? - zapytał Brian.
-Hm?
-Emm... c-co się s-stało z twoimi w-włosami?.. I o-oczami?
-Tak dokładnie to nie wiem. Obudziłam się tak ale myślę, że w sumie jest ok.
-O-oczywiście. Wyglądasz ś-ślicznie.
-Dzięki- uśmiechnęłam się i odeszłam aby usiąść na sofie przed telewizorem pomiędzy Tobym, a Jeffem. Obaj popatrzyli się na mnie i wytrzeszczyli oczy.
-Ale fajne włosy!!! Kiedy je pomalowałas?- ach... niczego nieświadomy Toby. Roztargniony jak zawsze.
-Powiem ci potem... ale sama tego nie zrobiłam.- powiedziałam szeptem żeby mój ukochany nie słyszał.
-No ok- odpowiedział równie cicho jak ja.

-A ja? Mi nie powiesz skąd taka zmiana? Nie zauważyłem wcześniej tych ślicznych oczek.
-Echhh, emmm... No dobra tobie też powiem potem. O 15 w moim pokoju

Poinformowałam chłopaków i poszłam coś zjeść. W sumie długo się nie zastanawiałam bo ciepłe gofry leżały już na stole. Obok talerza leżała karteczka. Było na niej napisane: Dla ciebie ode mnie ;) ->.
Popatrzyłam w stronę którą pokazywała strzałka.
Stał tam mój gofrojad. A jakżeby inaczej. Uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił.
-Smacznego cioto.
-Nawzajem deklu.

Podszedł i usiadł na przeciwko mnie. Zjedliśmy żartując i śmiejąc się. Potem poszłam do pokoju odpocząć i poczytać książkę.

2h PÓŹNIEJ
14.30

Poczułam dziwne uczucie. Ukłucie w całym ciele. Czułam się strasznie. Nie chciana. Nie potrzebna. Chciałam coś z tym zrobić żeby już nikomu w tym domu nie zawadzać. Ale co..? Pierwsza myślą jak mi się nasunęła było pozbawienie siebie życia. Jednak miałam wątpliwości. Tak. Zbyt Raptowna zmiana. A może jednak?
Stanęłam przed lustrem. Z mojej twarzy zniknęły wszelkie niedoskonałości, a skóra ciała zrobiła się miękka i gładka. Wcześniejsze rany także zanikły. Przemiana. Ale... co mnie jeszcze czeka. Rogi? Skrzydła? A może takie długie kończyny jak u ojca? O nieee... wtedy to napewno się zabije.

Wybiła 15 i jak na zawołanie rozległo się pukanie do moich drzwi.
-Prosze!!-wydarłam się
-Nie musisz tak wrzeszczeć wszystko słuchać.-uprzedził mnie Toby.
-No ok. Myślałam że jesteście głusi.
-😒😒😒- ta mina Jeffa mnie powaliła. Zaczęłam się śmiać i upadłam na podłogę trzymając się za brzuch bolący od śmiechu.
-No już, już. Spokojnie.
-Dobra, chciałaś nam coś powiedzieć.
-Tylko Jeff, zamknij drzwi i usiądziemy na dywanie.

-A więc zauważyliście zmianę w moim wyglądzie. Chodzi o to, że przechodzę przemianę...

Słuchali mnie wytrzeszczają oczy.

-J-jaką przemianę? -zająknęli się oboje.
-Jestem córką operatora, tak ogólnie to wszystko sobie przypomniałam, i chyba ze względu na to. Tak mi coś przynajmniej wewnątrz podpowiada...
-Emmm... ale nie będziesz miała rogów jak byk albo takich kończyn jak Slenderman prawda?
-Nooo, jakby to powiedzieć...

Wytrzeszczyli oczy, że o mały włos nie wypadły z orbit, a buzia była tak otwarta, że krowa śmiało mogłaby tam nasrać.
-Nie wiem...
-Oby nie~ Jeffff co ty robisz?~
-Ale i tak z ciebie nie zrezygnuję.

Zarumieniłam się, ale byłam na niego wściekła, bo Tobiasz nie jest jeszcze na to gotowy.

Sztturchnęłam go lekko nogą, żeby zrozumiał, bo gofer patrzył się na nas niechętnie.
-W sensie nie zrezygnuje z pomocy tobie i wiesz takich tam...

Mina Toby'ego od razu pokazywała ulgę.... ale nie na długo.

Zawsze będę cię kochać |Jeff The Killer|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz