Mary siedziała spokojnie w swoim ulubionym, ciemnobrązowym fotelu, który znajdował się w salonie. Jej obecny pacjent nabrał już na tyle sił, aby nie musiała cały czas koło niego skakać. Więc, z premedytacją ignorowała jego wołania o kawę. Jaśnie pan za bardzo przyzwyczaił się do usługiwania mu. A ona nie miała już siły, aby zmuszać go do wstania z łóżka. Jak się zdenerwuje (mimo tego, że będzie wrzeszczał jeszcze bardziej), to przynajmniej wstanie i tu przyjdzie.
- No ile razy, trzeba cię wołać?! Jesteś głucha, czy jak?! - o wilku mowa. Mary odłożyła czytaną wcześniej książkę i spojrzała na dość mocno zdenerwowanego mężczyznę.
- Przy tobie bycie głuchą byłoby łaską! Widzę, że już wstałeś, to dobrze. Jeszcze byś odleżyn dostał. - brązowowłosa kobieta wstała ze swojego miejsca i skierowała się w kierunku kanapy. Zabierała z niej stertę równo złożonych ubrań.
- Proszę. - wcisnęła mu je do rąk.
- Co to jest?
- Kostium hipogryfa, wiesz? Nie patrz tak na mnie! Przynajmniej będziesz miał w czym chodzić i oszczędzisz moje oczy. - miała nadzieję, że ubrania jej ojca będą pasować.
- Nie udawaj, że byś nie chciała popatrzeć. Ale w przeciwieństwie do ciebie, zachowam resztki godności. - miał szczęście, że stał niedaleko łazienki. Jeszcze sekunda, a dostałby wazonem.
- I jeszcze przez ciebie stłukł mi się wazon!
- Jasne, sam się stłukł!
- Będziesz odkupywał!
- Po moim trupie!
- Wtedy będzie za późno!
I takim pozytywnym aspektem rozpoczął się kolejny dzień w mieszkaniu panny Turing.
Po porannej sprzeczce pan Snape i panna Turing udali się na krótki spacer ulicą Pokątną. Jak twierdziła Mary, Severus powinien zażyć trochę słońca. Przy okazji wstąpią na chwilę do jego mieszkania, po kilka rzeczy. Niby Severus mógł już do niego wrócić, ale...
Nie chciał zostać sam.
Mary sama powiedziała, że sam nie da rady zmieniać sobie codziennie opatrunków, więc nie miał za wiele do gadania. I to mu absolutnie odpowiadało.- Uważaj! - ktoś nagle pociągnął go za lewe ramię. - Ale byś pięknie przydzwonił w tą latarnię! - usłyszał śmiech niebieskookiej. - Lepiej się pilnuj, bo następnym razem nie odmówię sobie takiego widoku!
- Ha ha ha, bardzo śmieszne.
A po drugiej stronie ulicy stała czwórka bardzo bliskich przyjaciół, którzy patrzyli na tą scenę z rozdziawionymi ustami.
- Czy... Czy wy widzicie to co ja? - pierwszy ockną się, o dziwo Ron.
- Nie wiem stary, ale ja widzę Snape'a z jakąś babką i ON się uśmiecha. Kuźwa, ja mam zwidy. - Harry zdjął szybko swoje okulary i zaczął je energicznie przecierać.
- Chłopaki... To nie są zwidy... - wykrztusiła Ginny. Skąd ona zna te włosy?
- A przecież on... Przecież on zmarł Harry'mu na rękach!
- Nie drzyj się tak Hermiona! Jeszcze nas usłyszą! - zgromił ją Ron.
- Bo ty zachowujesz się teraz SUPER dyskretnie!
- Na Godryka, znowu to samo! - Harry zaczął ciągnąć za swoje i tak już zmaltretowane włosy. Znowu się kłócą.
- Uspokójcie się!
- Nie będę się uspokajać!
- To ona zaczęła!
- Miło was wszystkich widzieć. - w tym momencie cała czwórka znieruchomiała.
Zaczęli powoli się odwracać...
i zobaczyli tam wcześniej wspomnianego Severusa Snape'a za którego plecami stała, również wcześniej wspomniana kobieta, która prawie turlała się ze śmiechu na widok ich min. - Czyli jednak przeżyliście... - stwierdził były profesor tym swoim zawiedzionym tonem pięcioletniego dziecka, kiedy rodzice powiedzieli, że Wróżka Zębuszka nie istnieje.- Bardzo przepraszam, że pana zawiedliśmy... - odpowiedziała zgryźliwie Ginny.
- Jakby mogło być inaczej?! - oburzył się jej brat.
- Mam kilka własnych koncepcji, Weasley.
- Słucham?! - odezwała się młodsza część rozmówców.
- Ron! Ginny! Jak miło was widzieć! - do akcji wkroczyła Mary, stając po między Severusem, a młodzieżą.
Tak zapobiegawczo. W końcu Snape już raczej nie jest dyrektorem Hogwarty i nadal jest trochę osłabiony. A tu mamy czworo wyrostków. - Co słychać u mamy? Fred już się wykurował?!- Pani Mary? - odpowiedziało lekko skołowane rodzeństwo. A jedyna dziewczyna w rodzeństwie w końcu skojarzyła fakty. - Co pani tu robi? - zadziwiająca synchronizacja nie uważacie?
- Jak widać też nie zmądrzeli... - dało się słyszeć zza pleców uzdrowicielki.
- Cicho. - syknęła Mary. - To co z Fredem?
- A dziękujemy, już wszystko z nim w porządku, z George'em z resztą też. Nie wiem jak pani dziękować za...
- Ginny błagam cię, przestań. Zrobiłam co do mnie należało. A kim są wasi przyjaciele? - spojrzała na pozostałą dwójkę.
- Grenger, Potter. - były dyrektor Hogwartu wskazał kolejno na byłych uczniów. - Panna Mary Turing. - teraz wskazał na swoją towarzyszkę. - Możemy już iść? - dwoje dorosłych zaczęło prowadzić ze sobą przysłowiową "walkę na spojrzenia". A czwórka dzieciaków patrzyła na nich, a dokładniej na Mary z nie małym podziwem. Po raz pierwszy widzieli, żeby ktoś tak długo wytrzymywał palący wzrok Snape'a. Pewnie trwało to by dłużej, ale Mary jako mądrzejsza strona konfliktu postanowiła odpuścić.
A niech się facet cieszy.- Eh, przepraszam was. Jak widać profesor Snape wyczerpał już swoje i tak niskie pokłady cierpliwości i taktu. Wybaczcie, do widzenia! - krzyknęła ciągnięta przez mężczyznę jak najdalej od tej czwórki.
- Panie profesorze! Profesorze Snape! - nie zaszli jednak daleko, zatrzymali się jeszcze na chwilę.
- Czego chcesz Potter?
- Ja... Ja dziękuję... dziękuję za wszystko... - wydusił z siebie "Złoty Chłopiec".
- Do widzenia Potter. - o dziwo nie powiedział tego z sarkazmem, oschłością, czy choćby niechęcią.
On się uśmiechną. Ruszyli dalej i już się nie oglądał.- Do widzenia profesorze.
~<^>~<^>~<^>~<^>~<^>~<^>~<^>~<^>~<^>~<^>~<^>~<^>~
Nilme - I jak? Mam nadzieję, że posiadam coś takiego jak poczucie humoru i Twój dzień stanie się dzięki temu trochę lepszy.
W tym rozdziale bardzo pomogła mi @NiennaValar za co bardzo jej dziękuję. W sumie pomagała mi też w poprzednim rozdziale i prawdopodobnie będzie też tak do końca tej historii. *szczerzy się*
Severus - Zero samorealizacji...
Nilme - Oj czepiasz się! Ważne, że ktoś to czyta!
Severus - To, że czyta nie znaczy, że mu się podoba. Prawdopodobnie chcą sobie poprawić humor, tym jaka jesteś ułomna umysłowo. *uśmiechną się triumfalnie*
Nilme - Wiesz Sever... Twoje zęby są jak gwiazdy na niebie. Małe, żółte i daleko od siebie. Powinieneś rzucić te fajki. Do następnego!
CZYTASZ
Był sobie Król |Severus Snape
FanfictionŻeby było jasne. Tak, to ja i tak żyję. Jak mi się udało? Ktoś mi pomógł. Kto? Nie zamierzam się tłumaczyć. Chcesz, to kliknij w ten durny obrazek i się przekonaj ~Severus Snape Część druga już na profilu: "Cukier i Marcepan"