Londyn już od tygodnia był zalewany ulewami, zupełnie jakby opłakiwał powrót tej niecodziennej kompani.
Podobne też były ich nastroje. Wszyscy, łącznie z samą zainteresowaną myśleli, że ten urlop na wsi, dobrze jej zrobi.
Jednak sytuacja z Willym znów zburzyła dopiero co odbudowane fundamenty jej bardzo słabej teraz psychiki. Teraz trzymała chłopca jeszcze krócej. Może nawet stała się trochę bardziej stanowcza, ale to wszystko z troski o niego. Szczególnie, gdy zostawali sami.
Wtedy musiała go mieć wręcz w tym samym pomieszczeniu. Lub gdy, co zdarzało się rzadziej, gdy byli na zewnątrz, w zasięgu wzroku.Dziś właśnie zaczął się taki poranek. Samotny dla ich dwojga. Król Dramatów musiał wrócić do pracy, by zarabiać na tę porąbaną rodzinę i mimo jej zapewnień że wcale nie musi, nie ustępował. Blackowie odwiedzali ich przelotnie, by sprawdzić czy jeszcze w ogóle żyją.
~<^>~
- Willy! Śniadanie! - zawołała, gdy skończyła nakrywać do stołu. Kubek Severusa wisiał na suszarce razem z innymi pozmywanymi naczyniami. Jeszcze wczoraj był w szafce. Posprzątał po sobie i poszedł.
Zupełnie jakby tu go nie było...- Co ty tam robisz? - zapytała ciekawa zaglądając do salonu.
- Wonder przyniósł list! - ciemnowłosy chłopiec wskazał sowę na jego ramieniu. - Chyba do ciebie. - podał jej oprawioną pieczęcią kopertę, a sam pobiegł do kuchni nakarmić domowego listonosza.
Spojrzała na kopertę. Nie znała ani pieczęci ani adresu. Otworzyła go i idąc do kuchni zagłębiła się w tekście.
________________________________
„Do Anne Turing,
zwracamy się z prośbą o stawienie na spotkanie w celu ustanowienia Pani zwierzchnictwa nad nieletnim Williamem October.
Prosimy o niezwłoczną wizytę w Ośrodku do spraw nieletnich. W przeciwnym razie wszczęty zostanie proces.Z wyrazami szacunku. Radni ośrodka do spraw nieletnich"
________________________________List wypadł jej z rąk upadając bezgłośnie na podłogę, a ona stała jak porażona mocnym Petrificus Totalus.
Chcą jej odebrać Willa. Jej synka...- Mary? Tosty będą zimne! - zawołał z kuchni.
- Co...? A tak już. - na miękkich nogach usiadła przy stole. Odbiorą jej go...
~<^>~
Przyjechał jak zwykle w nocy. Specjalnie brał nadgodziny, by po pierwsze więcej zarobić, ale też nie wchodzić jej w drogę.
Jego zdziwienie było dlatego uzasadnione, gdy tej nocy... zastał ją w salonie. Opróżniała jego zapas brandy.
- Mary? - odwiesił pelerynę absolutnie zaskoczony jej zachowaniem. Przecież ona nie pije.
- Upomnieli się o niego. - pociągnęła z butelki.
- Kogo? Na Merlina, Turing nie mamrocz. - zabrał jej butelkę.
- Oddawaj to! - wyciągnęła ręce za swoim skarbem.
- Starczy ci na dziś. - wycedził siadając naprzeciw.
- Dostałam list... - wyszeptała, jakby to tłumaczyło wszystko.
- Gratuluje. - sarknął wywracając oczami.
- ...z Ośrodka do spraw Nieletnich... w sprawie Williama... - łzy znów zebrały się w jej oczach.
- Cholera... - spuścił wzrok marszcząc brwi, pociągnął spory łyk. Oboje wiedzieli co to znaczy.
CZYTASZ
Był sobie Król |Severus Snape
Fiksi PenggemarŻeby było jasne. Tak, to ja i tak żyję. Jak mi się udało? Ktoś mi pomógł. Kto? Nie zamierzam się tłumaczyć. Chcesz, to kliknij w ten durny obrazek i się przekonaj ~Severus Snape Część druga już na profilu: "Cukier i Marcepan"