Ciemność,
dlaczego nie widzi niczego poza nią?
Może w końcu wykitował i wylądował w nicości lub jest to poczekalnia do czegoś innego?
Czegoś większego, może straszniejszego?
Nie miał złudzeń co do tego, że nie pójdzie do nieba. Nie dostanie kretyńskich skrzydełek i aureolki. Za dużo zrobił, za dużo widział.Do jego nozdrzy dotarł zapach świeżo zaparzonej herbaty, drewna i kwiatów. Piekło raczej tak nie pachnie.
Nagle usłyszał cichy śpiew, delikatny i kojący.
Spróbował podnieść swoje powieki, niestety okazały się zbyt ciężkie.Był sobie król, był sobie paź,
i była też królewna.Delikatnie spróbował poruszyć palcem wskazującym prawej dłoni.
Żyli wśród róż, nie znali burz,
Rzecz najzupełniej pewna.Teraz drugi palec.
Żyli wśród róż, nie znali burz,
Rzecz najzupełniej pewna.Usłyszał szum lejącej się wody.
Kochał ją król, kochał ją paź,
kochali ją oboje.Królewna też kochała ich,
kochali się we troje.Szczęk naczyń.
Królewna też kochała ich,
kochali się we troje.Tragiczny los, okrutna śmierć
w udziale im przypadła.Spróbował zacisnąć pięści.
Króla zjadł pies, pazia zjadł kot,
królewnę myszka zjadła.Króla zjadł pies, pazia zjadł kot,
królewnę myszka zjadła.Gdy spróbował poruszyć głową przeszedł go paraliżujący ból rozchodzący się od szyi.
Lecz żeby Ci, nie było żal,
dziecino ma kochana.W końcu udało mu się otworzyć oczy.
Z cukru był król, z piernika paź,
królewna z marcepana.Z cukru był król, z piernika paź,
królewna z mar...W drzwiach stanęła niebieskooka szatynka. W rękach trzymała bandaże i apteczkę. Prawdopodobnie przeraził ją tak żałosny widok, jaki przedstawiał obecnie Severus Snape. Podkrążone oczy, skóra dużo bledsza niż być powinna u zdrowego człowieka, posklejane przez pot włosy, rana na szyi i przekrwione oczy.
Ona jednak uśmiechnęła się.
Co jest grane, do cholery?- Widzę, że się pan już obudził. To dobrze już się martwiłam, że cała moja robota na nic. Muszę zmienić panu opatrunki, proszę się nie ruszać. - przysiadła na skraju łóżka na którym leżał. Zaczęła delikatnie odwijać już trochę przesiąknięty krwią opatrunek z jego szyi. - Dobrze się pan czuje? W sumie, głupie pytanie. - paplała nie przerywając wykonywanej czynności. - Jak ma się pan czuć po schadzce z Voldemortem i jego pupilkiem? - została obdarzona wyjątkowo wymownym spojrzeniem. - Przepraszam, za dużo gadam. - teraz przeszła do ran na brzuchu. - Teraz może troszeczkę zaboleć. - jeżeli "troszeczkę" znaczy piecze i rwie jak diabli, to była wyjątkowo szczera. Kiedy w końcu skończyła, postanowił się nareszcie odezwać.
- Kim jesteś i co ważniejsze, gdzie ja jestem? - wyrzucił z siebie z prędkością karabinu maszynowego.
- Miły jak zawsze. - westchnęła. - Nazywam się Mary Turing, a znajduje się pan w moim mieszkaniu. Znalazłam pana na wpół martwego i przylewitowałam tutaj. W trzech słowach, uratowałam panu życie. Podziękowania, gotówkę i czeki proszę wysyłać droga listowną. No chyba, że zrobi pan to teraz, profesorze Snape. - ponownie się do niego uśmiechnęła.
On na te słowa prychną dość wymownie dając do zrozumienia, że nie ma zamiaru dziękować. Niby za co? Za przedłużenie tego czegoś co uprawiał przez te cholerne 38 lat, bo na pewno nie można było nazwać tego życiem.
CZYTASZ
Był sobie Król |Severus Snape
FanfictionŻeby było jasne. Tak, to ja i tak żyję. Jak mi się udało? Ktoś mi pomógł. Kto? Nie zamierzam się tłumaczyć. Chcesz, to kliknij w ten durny obrazek i się przekonaj ~Severus Snape Część druga już na profilu: "Cukier i Marcepan"