Laska o węglistych włosach i ciemnej karnacji nazywała się Colette. Wszyscy - ja, Colette i niewinny Vincent zostaliśmy udupieni na dwie kolejne godziny, ale nie zdziwiłem się, że ty też byłeś na odsiadce. Jak się okazało namazałeś graffiti pod pisuarem "I would not pee here again" i na ścianie "god is gay" inspirowane Kurtem Cobainem i akurat wtedy wpadła jakaś nauczycielka.
I wszystko było spoko. Naprawdę spoko. Dopóki nie popatrzyłem na twoje usta. Chciałem lecieć do kibla i się wyrzygać. Wyrzygać twój smak, wyrzygać to uczucie i tę noc. Miałeś takie pieprzone szczęście, że tak się spiłeś i o tym nie pamiętałeś. Pierwszy raz żałowałem, że nie spiłem się w trzy dupy.
– W chinach nielegalne jest przytulenie drzewa, a ja kocham przytulać drzewa. Co ja mam teraz zrobić, władco? – zapytał zdruzgotany Vincent, który siedział obok ciebie.
Colette i ja siedzieliśmy przed wami. Obróciła się w waszą stronę.
– Czy to możliwe, żeby mieć ujemne IQ? Bo jak go słucham to mam wrażenie, że tak.
Spojrzał na nią z wyrzutem i drżącymi wargami.
– Ranisz moje uczucia.
– Fakty nie dbają o twoje uczucia, cymbałku – odparła. Kojarzyła mi się z tobą, ironiczna i drażniąca Vincenta. Po tych słowach zbiliście razem pionę, a ty dodałeś "o tak, jedź go".
– Gram na cymbałkach. Śpiewam też w chórze w kościele w stroju anioła, może kiedyś wpadniecie? Wyślę wam własnoręcznie robione zaproszenia – podekscytowany zaczął coś zapisywać w swoim notesie.
Po odbytej karze zacząłeś mnie przekonywać, żebym wpadł do jakiejś tajskiej knajpki z chłopakami z drużyny, żeby lepiej się zapoznać z Nathanem i wpoić mu naszą strategię, ale się nie zgodziłem. Miałem inne plany. Mad zostawiła mi karteczkę w plecaku z kuszącą propozycją.
🕷
Zdjąłem prezerwatywę i wyrzuciłem ją do śmietnika, podczas gdy Madeleine podpalała zapalniczką papierosa.
Była naga i lśniła od potu, ciemnobrązowe loki opadały na jej piersi, a lazurowe, często przepełnione chłodem i wyższością oczy wbijała w zapalniczkę. W kolorze benzyny.
– Kurewsko mi gorąco – sapnęła, gdy zbliżyłem się co nieco, poczułem na sobie przyciągający, nikotynowy zapach.
– Tak? Mam się odsunąć? – mruknąłem zadziornie, Mad przewróciła oczami, a ja założyłem kosmyk jej gęstych włosów za ucho, jednocześnie, całując skórę na jej policzku o oliwkowym odcieniu.
– Długo mnie nie było. Coś ciekawego się zdarzyło?
Opowiedziałem jej o naszej wyprawie do Lyon, tej akcji z Diane, o tym jak Vincent prawie zaliczył trupa i kilku innych odjebkach,
– Skupiałem się na treningach w większości. Potem był mecz. Spóźniliśmy się przez wyjazd do tego Lyon, ale prawdziwy król jak zawsze dostał swoją koronę. Ale teraz będziemy grali z Saint-Laurent.. Kurwa ich to rozpierdolę na miazgę, a potem dodam sobie do spliffa, którego spalę.
– Tym razem się zjawię i będę kibicować ci jak prawdziwa cherleedearka – powiedziała z lekka sarkastycznie, po czym spojrzała mi przenikliwie w oczy. – A jakieś nowe zdobycze? Oprócz tej wariatki, która zaczepiała mnie na korytarzu.
Zapaliłem fajkę, zaciągając się za chwilę silnie, smogowa miłość zaczęła odurzać i zatruwać moje od dawna chore płucka.
– Coś tam było, ale już nawet nie pamiętam ich imion. Ale taka jedna wpadła mi ostatnio w oko.
CZYTASZ
Bromance
Actionmam wrażenie, że jesteśmy po prostu spizgani i napaleni. czy to tylko ja tak mam, ziomo? tylko Bromance może być wieczny. (nowa wersja)