Moja mama zdyszana i cała poturbowana wbiegła do naszego domu, gorączkowo czegoś szukała. Wyjrzałem zza oparcia kanapy, na której siedziałem, a jej wzrok prawie natychmiast spoczął na mnie. Rozpłakała się, wzięła mnie na ręce, mocno przyciskając do swojej piersi. Nagle po domu rozległo się głośne walenie w drzwi i rozkaz otworzenia ich. Moja rodzicielka szybkim krokiem, ze mną na rękach weszła do sypialni. Wyjęła z szafy trochę moich i jej ubrań, spakowała je do niewielkiej torebki. Poszła do kuchni i to samo zrobiła z paroma kanapkami i butelką wody. Wzięła klucze następnie wybiegła tylnymi drzwiami. Zmieniliśmy się w wilki.
Biegliśmy już tak dwie godziny, a ja nadal nie wiem po co uciekamy. Słyszę za nami szelest, chyba ktoś nas ściga. Nagle zza mijanych przez nas krzaków wybiega 10 wilków z naszej wioski. Przecież to jest Korpus Zwiadowczy! Są tam tylko najsilniejsze i najmądrzejsze wilki. Mama popchnęła mnie, mówiąc mi tym, że mam się cofnąć do tyłu. Warcząc i szczekając dawały nam znak, że mamy się z powrotem dokonać przemiany. Pomimo gróźb z ich strony nie zrobiliśmy tego. Boję się, wiem, że mama nie jest na tyle silna by sprostać dwóm wilkom, więc jak ma walczyć z aż dziesięcioma naraz. Jeden z wilków rzucił się na mamę, zaczęli się gryźć i szarpać. Po jakimś czasie byli cali we krwi. W międzyczasie do walki dołączyły się jeszcze trzy inne wilki, a reszta próbowała się do mnie zbliżyć. Nie ułatwiałem im schwytania mnie, kopałem, gryzłem i drapałem ich. Nagle stanąłem jak wryty. Przede mną na ziemi leżała moja, martwa matka. Poczułem jak do oczu napływają mi łzy. Zapłacą mi za to!! Moje białe jak śnieg futro, zmieniło swój kolor na czarny z czerwonymi jak rew końcówkami, a oczy na neonową zieleń. Jedną łapą ,najbliższemu wilkowi rozwaliłem łeb. Wszystkie wilki jak na zawołanie zaczęły się cofać i głośno skomleć, prosząc ze strachem w oczach o litość. Nie zwracałem na to uwagi, byłem jak w transie, wszystko działo się tak szybko, nie chciałem nikogo zabić, nie chciałem. Kiedy się ocknąłem, wszyscy napastnicy byli martwi, leżeli nieruchomo na ziemi. Jeden z roztrzaskaną czaszką inny ze skręconym karkiem, a reszta z głębokimi śladami pazurów, na klatce piersiowej. To ja im to zrobiłem, nie umiałem się kontrolować, dzięki tej mocy mogłem obronić mamę! Ale on mówił, że będzie dobrze, że nic się nie stanie. Że mogę mu ufać...Moje powieki stają się coraz cięższe, zamykam oczy.
Eren:
Wstaję gwałtownie. Znów ten sen, ten okropny i bolesny sen. Jak ją zabijają. czemu moje jedyne wspomnienie, które pamiętam jest o śmierci?! Nie może być ono miłe, nie mogę być tam szczęśliwy i uśmiechnięty? Zaczynam płakać. Nagle ktoś wszedł do pokoju, od razu wstrzymuję oddech. W jednej chwili wszystkie moje mięśnie spięły się. Wiem kto to. Mimo to czuję spokój. Nie boję się go, może zrobić ze na co chce, ale tego nie robi i nie zrobi, czuje to. Siedzę spokojnie, chyba na jego łóżku i wyczekuję, kiedy zrobi swój pierwszy ruch.
Levi:
Właśnie robię śniadanie dla mnie i Erena. Tosty, jajecznica i surówka. Nagle słyszę krzyk. Szybko wbiegam do swojej sypialni. Mój skarb siedzi na łóżku i płacze, a raczej płakał, ponieważ od jak wszedłem do pokoju to od razu ucichł i chyba nawet wstrzymał oddech. Poczekałem jeszcze chwilę, żeby przyzwyczaił się do mojej obecności. Wolnym ale zdecydowanym krokiem podszedłem do wystraszonego chłopaka i szybkim ruchem przytuliłem go do siebie. Z początku próbował się wyrwać, ale po chwili ustąpił, a nawet położył ręce na moje plecy. Robił to wolno, obawiając się mojej reakcji. Miał nieregularny oddech, słyszałem jak szybko bije jego serce. Był bardzo wystraszony i zdenerwowany. Odsunąłem się od niego na parę centymetrów, ręką wytarłem jego łzy i zapytałem co się stało.
Eren:
Spojrzałem się na niego ostrożnie, po czym wybełkotałem:
-b..o ja...,śnił mmi się ko..szmar.
- Spokojnie, jestem przy tobie, ze mną jesteś bezpieczny.
- Jak c.i na im...
- Levi *wtrącił się
Levi, ładne. Niechcący powiedziałem to na głos.
- Dzięki. Twoje imię też jest piękne.
Albo to przez to wpojenie, albo przez coś zupełnie innego ale zarumieniłem się i to nie tak lekko, ale bardzo mocno.
- Jesteś moim alfą, prawa?
- Tak, jestem TWOIM alfą.
Nie wieże w to co powiedziałem, chcę się zapaść pod ziemię.
Zrobiło się trochę niezręcznie. Próbowałem wstać z łózka, poczułem jak nogi mi drętwieją i chwieję się. Już miałem upaść, ale na szczęście alfa w porę mnie złapał.
- Ostrożnie, specyfik usypiający nadal może działać.
- Nie da się nic na to poradzić?
- Nie.
-No ti trudno, gdzie jesteśmy?
Tak, dopiero teraz się zorientowałem, że nie wiem gdzie się obecnie znajduję.
- W naszej wiosce, w naszym domku.
NASZEJ WIOSCE? NASZYM DOMKU?
- To nie jest moja wioska, ani tym bardziej mój dom.
- A właśnie że jest, a teraz przestań zachowywać się jak dziecko i chodź do kuchni, bo zrobiłem śniadanie.
- Nie jestem głodny.
Chyba nie umiem kłamać. W tym samym momencie jak powiedziałem, że nie jestem głodny zaburczało mi w brzuchu. Spaliłem buraka.
- Nie kłam, nie lubię tego.
Levi ma bardzo trudny charakter. Jest dla mnie miły i opiekuńczy, ale tylko jak się go słucham i jak coś mi się dzieje, a jak okłamuje to jest oschły. Ciekawie się zapowiada.
Niechętnie poszedłem do kuchni, o dziwo nie kiwałem się na boki, raz tylko potknąłem się o własną nogę, co skutkowało cichym śmiechem mojego towarzysza. Usiedliśmy do stołu i bez słowa zaczęliśmy jeść. Cisza towarzyszyła nam do końca posiłku. Wreszcie Levi zakomunikował:
- Musimy iść wszczepić ci chip, żeby w razie czego muc cię znaleźć.
- Nie chcę!
- Nie masz nic do gadania, wszyscy w wiosce je mają.
- Nawet ty?
- Nie, ja i mój oddział jesteśmy wyjątkiem. Choć zapewne w najbliższym czasie będą chcieli mnie nim ''oznaczyć".
- Czemu?
- Żebyś wiedział gdzie jestem.
- Acha..
- Będziesz ze mną?
- Nie, ale spokojnie to nic nie boli.
- Nawet jeśli to wolałbym , żebyś był ze mną.
- Mam parę spraw do załatwienia.
- Jakich?
- Tajemnica.
O nic więcej nie pytałem, choć muszę przyznać byłem strasznie ciekawy, co Levi ma do załatwienia.
Time skip:
Levi:
Jesteśmy już po zachipowaniu Erena. W sumie jednak byłem przy nim, ponieważ przestraszył się i próbował przemienić się w wilka. Musiałem go uspokajać i dać lekarzom dalej wykonywać swoją pracę.
Teraz zamknął się w łazience, pod pretekstem umycia się. Wyszedł dopiero po trzech godzinach, faktycznie umyty i przebrany.
- Jesteś na mnie zły?
- Nie, czemu miałbym być zły?
- W sumie nie wiem.
- Chodźmy spać, jestem zmęczony tymi wszystkimi nowymi doznaniami.
Bez słowa położył się na łóżku. Po chwili również się położyłem i objąłem go rękami. On się we mnie wtulił i po chwili zasnął. Szkoda tylko, że zanim to zrobił strzepnął moje dłonie.
Ja zasnąłem dopiero po godzinie.______________________________________
Trochę spuźniony, ale jest. Za wszystkie błędy przepraszam.
CZYTASZ
Ktoś wyjątkowy (Riren)
WerewolfEren Jaeger, osierocony szesnasto-letni wilkołak, mający niezwykłą moc. Z drugiej strony Levi Ackerman, przeznaczony głównego bohatera. Oschły, niedostępny a przede wszystkim pedantyczny alfa. Co przydarzy się naszej parze? Czy Eren pogodzi się ze...