Rozdział 9 część 1/2

265 26 5
                                    

Time skip: Eren dołącza do korpusu zwiadowczego, do specjalnej jednostki Levia.

Eren:

-Mogłeś mi trochę odpuścić.

-Chyba nie myślałeś, że będę traktował cię ulgowo.

-Nie, ale żeby od razu sparing z Petrą?

-Jest najsłabsza z oddziału, nie licząc ciebie.

Odwracam głowę obrażony, nie musiał tego tak dokładnie mówić. Staram się. Nie moja wina, że mój wilk jest taki mały i chuderlawy. W końcu jestem omega. Normalnie nie puścili by mnie do wojska z takimi wynikami i posturą.

-Chcesz to zmienić?

Mija głowę przeszywa okropnie zachrypnięty głos.

-Llevi?

-Tak? Coś się stało?

Widząc jego zmartwioną minę próbuję się uśmiechnąć. Najwyraźniej nie wychodzi mi to.

-Powiedz co się dzieje, coś cię boli?

-Nie mów tego Hange, ani Erwinowi, bo oni na pewno mi coś zrobią.

-Przecież wież, że nikomu nie powiem.

-Słyszałem glos. Pytał mnie czy chce "to" zmienić.

-Czym jest to?

-Moja forma wilka, siła jaką posiadamy.

Po wyjaśnieniu całej sytuacji Levi mocno łapie mnie za rękę.

-Nie słuchaj się tego głosu. On nie ma racji, nie da ci nic dobrego, więc nie zgadzają się na nic co ci za proponuje.

-Dobrze...

Bez słowa zaczynamy kierować się do domu. Droga zajmuje nam 15 minut.

-Levi na co masz ochotę?

-Na spaghetti.

-Jedliśmy je przed wczoraj, wymysł coś innego.

-Ryba?

-Wczoraj wciągnęliśmy ogromną ilość sushi.

-Nie mam pomysłu, zrób cokolwiek byle by było dobre.

-To zamówmy kebab lub chińszczyznę, przez twoje zadanie przestało mi się chcieć gotować.

-Aleś wymyślił. Dobra Daj telefon, zamówię ci tego kebaba.

Time skip: jakieś 20 minut potem

-Jakiego mi wziąłeś?

-Kurczak, na cienkim z sosem mieszanym.

-Dobry wybór.

Mówiąc to kładę się obok czarnowłosego na kanapie. Ale się tu zrobiło gorąco. Wkładam głowę pod bluzkę Livaja, wiedząc, że jego skóra zawsze jest chłodna. Troszkę lepiej.

-Ereś, co ty robisz?

-Ochładzam się.

-Aha. I tulenie się do mojego ciepłego i spoconego torsu, pod koszulką, gdzie na pewno trudniej się oddycha, ochładza cię?

-Tak, dokładnie.

-Od kiedy?

-Odkąd tu usiadłem.

-Eren, jak pachnę?

-Słodko.

-Tak jak myślałem.

Levi:

Eren ma ruje, a raczej jej początkowe objawy.. Z moich osobistych obliczeń, powinna się pojawić dopiero za cztery miesiące. Chciałem mojego aniołka do tego przygotować.

-Co się tak zamyśliłeś?

Mówiąc to ociera się o moje krocze.. Po chwili wkłada kolano miedzy moje nogi. Zatrzymuje go ruchem ręki.

-Nie, nie Eren.

-Czemu, przecież ty też tego chcesz.

Jego głos wydaje mi się taki uwodzący, ale to nie ten sam co należący do brązowowłosego. Jest inny niespotykany. Obcy a zarazem bardzo bliski. Ni mogę się powstrzymać od złapania mojej omegi za tyłek.

-Eren.

Głos mi się łamie.

-Tak?

Zrozum, nie możemy tego zrobić, nie jesteś świadomy swoich czynów. Będziesz tego żałował. Skrzywdzę cię, masz ochotę na to przez ruje, ona kieruje twoim ciałem.

-Gadasz jakieś bzdury! Co mam zrobić abyś mi zaufał!? To ja twój Eren, Ereś, aniołek. Chyba mi nie odmówisz.

-Przestań, zrozum co do ciebie mówię.

Eren oburzony wychodzi z pokoju. Po odgłosach stwierdzam, że poszedł do naszej sypialni. Nie mam pojęcia co robić.

Eren:

Wszystko mnie boli. Ledwo doczołgałem się do pokoju. Nie mając siły zamknąć drzwi na zamek, po prostu je przymykam. Kładę się w kącie pod ścianą. Moja pierwsza ruja? Czemu teraz? A co najważniejsze czemu Levi nie chciał mnie dotknąć? I to wtedy kiedy mam ta straszną rzecz!

Kolejny raz krzywie się z bólu. Brzuch, jakby ktoś rozsadzał, lub wiercił mi w brzuchu. Podwijam koszulkę. Pod dotykiem palców przechodzą mnie dreszcze.. Zdziwiony próbuje jeszcze raz, tym razem bliżej krocza...mimo przyjemności czuję narastający strach. Ukazują mi się tamte wspomnienia. Nic nie pamiętałem z chwili proszenia Levja, no może oprócz końcówki, jak mi odmawia. Cos kierowało moim ciałem i umysłem. (Eren mimo wszystko ma swoją wewnętrzną omegę, po prostu jeszcze się nie ujawniła. Będzie miała delikatny, łagodny głos, w porównaniu z tym czarnego wilka.)

Teraz wspomnienia powoli wracają. Jak ja mogłem!? Takie coś odwalić!? Nie żyje! Levi na pewno się na mnie zawiódł! Może nawet znienawidził!

Dzięki panice która mnie ogarnęła, na chwile zapomniałem o bólu. Jednak nie na długo. Wkładam rękę pod materiał moich spodni. Zaczynam lekko opuszkami palców przesuwać po penisie, z biegiem czasu robiąc to coraz mocniej.

-Eren?

Podskakuje ze strachu. Wyjmuje szybko rękę ze spodni. Nie jestem jednak w stanie się powstrzymać od cichego jęku, spowodowanego nieziemskim zapachem roznoszącym się po pokoju. Uczucie pustki przestaje mi doskwierać.

-Słucham? Potrzebujesz czegoś?

-Można tak powiedzieć. Ale mniejsza, patrz co zdobyłem.

Daje mi do rąk opakowanie jakiś tabletek. Widząc mój pytający wzrok, zaczyna wyjaśniać.

-To są tabletki pomagające przejść ruję. Złagodzą ją i zapobiegną "wyjściu" wewnętrznej omegi na zewnątrz.

-Co to jest wewnętrzna omega?

-Jest to cos w rodzaju głosu w twojej głowie, dzięki któremu możemy zmieniać się w wilki. Prawdopodobnie zawładnęła twoim ciałem, wtedy w salonie. Zwykle namawia i kusi podczas rui do stosunku, nawet wbrew woli i nie zwracając uwagi na stan zdrowia omegi. Chce po prostu zaspokoić swoje potrzeby. Alfy i bety również cos takiego maja. My nie dajemy im wolnej ręki, lepiej się kontrolujemy.

-Za dużo tego, głowa mnie rozbolała.

Chciałabym podziękować @MikaMikoto za komentarz, którym mnie zmotywowała do przepisania tego rozdziału. Standardowo za błedy przepraszam.  

Ktoś wyjątkowy (Riren)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz