Rozdział 11

250 25 4
                                    

Eren:

Razem z moją towarzyszką przemieniany się z powrotem w ludzi. Razem z Petrą sprawdziliśmy prawie cały przydzielony nam teren. Po tym dystansie zmieniamy się z innym oddziałem.

Okazało się, że Petra również zakupiła jedzenie, więc mamy go pod dostatkiem. Przez zasady obowiązujące w stadzie nie możemy polować na tutejszą zwierzynę. Mogą to robić tylko wyznaczone do tego jednostki. Dbają one abyśmy mieli mięso, pilnując jednocześnie aby dany gatunek zwierzęcia nie wyginął, albo zbyt się pomniejszyć.

Troszkę skomplikowane, ale trzeba przyznać, że mądre. Gdyby wszyscy polowali jak chcą, nasz teren zamieszkiwały by same wilkołaki.

-Nad czym tak myślisz?

Musielibyśmy wtedy przenieść się do innego stada, albo kupować od innych mięso. To pierwsze byłoby okropnie niekorzystne dla nas. Levi mi kiedyś mówił, że nie mamy dobrego kontaktu z żadnym innym "miastem", więc dawali by nam strasznie wybudowane ceny.

Z wewnętrznego monologu wyrywa mnie czyjaś ręka położona na moim ramieniu. Instynktownie odtrącam ją, od razu odskakując do przodu, szybko się odwracając.

Wzdycham z ulgą na widok rudowłosej koleżanki.

-Nie Strasz mnie tak, prawie na zawał zszedłem.

-Przepraszam, nie tak miałam zamiar. Po prostu nie reagowałeś na moje pytania i tylko taki sposób wzbudzenia cię z tych marzeń przyszedł mi do głowy.

Widząc jej zakłopotaną minę, znowu wzdycham.

-To nie były marzenia, tylko działania jednostki odpowiedzialnej za żywność.

-Nie za bardzo rozumiem co w tym jest do myślenia.

-No bo to trochę dziwne. Są trzy miasta, cztery licząc tytanów.

-Zapomniałeś o ludzkim.

-A no tak, no to pięć miast.

-Dziwne, ze zapomniałeś, jest przecież największe.

-Nieistotny szczegół. Ale dobra wracając, dwa ostatnie tworzą zagrożenie dla naszej rasy, a mimo to my nie mamy sojuszów ani nic.

-To trafne spostrzeżenie ale my z natury chronimy swoje stada. Ważniejsze będzie dla nas dobro Rose niż na przykład Siny czy Marii. Nie ma sensu łączyć nas ze sobą.

Wypowiedź brązowookiej zdziwiła mnie. Nie myślałem, że jest ona taka mądra. W sęsie to nie tak, nigdy nie uważałem jej za głupią, po prostu wydawała się bardziej... przeciętna?

-Coś się tak zawiesił Eren?

-Petra, masz chłopaka?

Na moje słowa mocno się zarumieniła, dopiero po paru sekundach sam zrozumiałem co powiedziałem.

-Tto nie tak! Po prostu jesteś mądra, no i oczywiście ładna, więc sobie tak pomyślałem, czy masz już swojego mate! No i podobno jesteś bardzo opiekuńcza, lubisz dzieci no i...

Moją chyba zbyt chaotyczną wypowiedź przerywa śmiech dziewczyny.

-Co ccię tak śmieszy?

-Spokojnie, nie pomyślałam o tym w ten sposób. A co do pytania, to nie mam chłopaka.

Nagle posmutniała.

-Odszedł ode mnie na rzecz swojej mate.

Chcąc ją jakoś pocieszyć ciasne rozmowę dalej.

-Skoro nie byliście sobie przeznaczeni to oznacza, że na ciebie ktoś nadal czeka racja?

-Niestety nie, zdarzają się takie przypadki. Bardzo rzadko ale jednak. Dwa spojenia w jednego wilka. Wygrywa ta z odwzajemnionymi uczuciami. Ja przegrałam.

Nie wiedząc jak wybrnąć z sytuacji, milknę całkowicie. Ciszę przerywa Perta.

-Przenocujmy tu, rano wyruszymy dalej. Tym razem ja pierwsza obejmę wartę.

Kiwam jej głową na zgodę.

Ktoś wyjątkowy (Riren)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz