Rozdział 5

351 29 25
                                    

Na poczatku bardzo chce was przeprosić za moją nieobecność. Było to spowodowane moim lenistwem, ale obiecuje poprawę. Następny rozdział powinien pojawić się jeszcze w tym tygodniu, mam nadzieje, że rozdział się podobał. Do następnego.

(W sklepie) Eren:

-Wszyscy się na mnie gapią, jakbym im matkę zabił-stwierdzam dobitnie.

-Nie wszyscy.- patrzę na niego jak na debila.

-Niby kto?

-Ja.- rumienie się, co ja baba?

-Tty się nie liczysz.

-No wiesz co...Po prostu ich olej, nie wiedzą jaki jesteś naprawdę.

-Nawet nie chce tego wiedzieć.

-No już przestań się smutać. Chcesz cos za sklepu?

-Słodycze!!

-Spokojnie, pójdziemy tam tylko się ucisz. Nie wiedziałem, że aż tak lubisz słodycze.

-To teraz już wiesz.

-Dobra choć.

Idziemy w stronę działu za słodyczami. Zajmuje nam to trochę więcej czasu niż powinno, ponieważ przez moją niezdarność potknąłem się i wysypałem na podłogę parę rzeczy.

-To co bierzemy?!

-Ja nic, a ty?

-Czekoladę, żelki, chipsy i batoniki.

Po parunastu minutach w koszyku znajduje się osiem tabliczek czekolady, dwa opakowania żelek i paręnaście batoników. Ogólnie mówiąc tyle jedzenia które powinno wytrzymać co najmniej tydzień a nie będzie tego po jutrze

-Nie za dużo?

-Właściwie to zastanawiałem się czy nie dorzucić jeszcze paru paczek żelków.

-Nie starczy ci, a teraz choć po resztę zakupów.

-Okeejj.

-W sumie dziwne lesz tyle, a jesteś chudy jak patyk.

-Nie jak patyk, to obraźliwe.

-Nie w sumie to miał byś komplement.

-Pff, ty za to jesteś mały!

-Nie jestem mały, mała to jest twoja pała, a ja jestem niski i chuj w dupe wszystkim.

-Fajna rymowanka, czyżbym trafił w czuły punkt?- swoja drogą już wiem jak się zemścić.

-Levi?

-Co?

-Chodźmy już po te składniki do pizzy.

-Właśnie zupełnie o nich zapomniałem, przez ciebie.- puszczam ta uwagę mimo uszu.

-Ja pójdę po pieczarki, sos, ciasto i ser, a ty po resztę ok?

-Dobrze.

Po tych słowach, oczywiście jak krasnal odszedł na mojej twarzy pojawił się wielki wytrzeszcz. Jak szliśmy po słodycze, zauważyłem wtedy, że wszystkie produkty za które jest odpowiedzialny Levi są na najwyższych półkach. Nawet gdyby kobaltooki stanął na palcach lub zaczął wspinać po półkach. Nie dosięgnąłby ich. Znam go za tyle dobrze, żeby wiedzieć, że jego duma nie pozwoli mu poprosić o pomoc. Wtedy będzie musiał przyjść do mnie. Może to nie jest jakaś mega straszna i wymyślna zemsta, ale leprze to niż nic.

Jak pomyślałem tak się stało. Levi właśnie idzie wkurzony w moją stronę. Oczywiście jego mimika i postawa są niewzruszone, ale przez wiążące nas połączenie umiem wyczuć jego emocje, a on pewnie moje.

-Masz potrzebne składniki- pytam głosem niewiniątka.

-N.I.E.

-Spokojnie, czemu się złościsz?

-Zrobiłeś to specjalnie. Teraz sam idziesz po nie.

-Nie wiem o co ci chodzi...

-Tak na pewno.

Chyba widziałem jak zaciska pięści. Dobra może lepiej pójdę po te niesczezłe składniki, bo będę trupem.

-Dobra, dobra choć już.

Time skip:

Właśnie wracamy do domu, w sklepie spędziliśmy ponad dwie godziny, bo mikrus nagle przypomniał, że musi kupić środki do czyszczenia. Kto by pomyślał, że jest pedantem. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie, aż do teraz. Czuje jak mój wybranek próbuje, co po chwili mu się udaje chwyta moją rękę. Na początku chce mu ją wyrwać, lecz po chwili zaprzestaje tej czynności. On nie widząc mojego dalszego sprzeciwu zaczyna uspakajająco gładzic mnie kciukiem po wierzchu dłoni. Czynność nie tylko mnie uspokaja, ale i ociupinkę podnieca. Splata nasze palce. Przechodzi mnie kolejny dreszcz. Niby tylko trzymamy się za rece, ale działa to na mnie o wiele mocniej niż na inną osobę. Nigdy nie byłem tak blisko z inną osobą, nigdy nie mieszkałem w wiosce, przynajmniej nie za bardzo to pamiętam.

-O czym tak myślisz, że mnie ignorujesz?

-O niczym.

-Eren przecież nie jestem ślepy.

-Nigdy nie trzymałem się z kimś za ręce.

-Nie podoba ci się?

-Nie!! Znaczy.. Jest dobrze, przyjemnie.

-To się cieszę...

Zapewne chciał coś dodać, ale właśnie stanęliśmy przed naszym domem. Od razu bez namysłu przekraczamy jego próg i idziemy do kuchni. Zaczynamy wypakowywać na blat zakupy. Ja spożywczymi, a mniejszy środkami czystości. Oby potem nie kazał mi sprzątać...zawsze trzeba mieć złudną nadzieje.

-Eren kupiliśmy gotowe ciasto, ale jak chcesz możemy sami je zrobić?

-Nie chce mi się, użyjmy gotowca!

-Leń.

-Wiem.

Time skip:

-Ale syf.

-Nie przesadzaj nie jest tak źle.

-Mam nie przesadzać? Wszędzie jest mąka, szynka i ser są na podłodze a resztki sosu są rozlane na podłodze i złączyły się z mąką.

-Posprzątamy jak zjemy.

-Tego się obawiałem.

-Chodź do salonu.

Wychodzimy z kuchni i idziemy w wyżej wymienione miejsce. Eren od razu włącza telewizor, akurat leci jakiś film akcji. Siadamy i zaczynamy konsumować posiłek. Dziś chcę się posunąć trochę dalej. Wprawdzie obiecałem, że nie będziemy się śpieszyć, ale mogę zrobić jeden wyjątek. Choć to dla niego musi być niezły szok, w końcu podniecił się zwykłym trzymaniem za rękę. Tak wyczułem to. Kiedy się podnieca czuć w powietrzu zapach karmelowej kawy.

-Eren, chciałbyś zacząć ze mną spać? Ale nie tak jak przedtem...bardziej intymnie.

-Ale...

-To tylko na próbę, jeżeli nie chcesz to...

-Chce!

Szczerze, nie spodziewałem się tak chętnej i krzykliwej zgody. Już nie mogę się doczekać nocy...

Ktoś wyjątkowy (Riren)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz