9

40 10 0
                                    

Skarlett

Ubranie eleganckie. Niewysokie, eleganckie szpilki. Włosy spięte w ciasnego koka. Delikatny makijaż. Byłam gotowa do wyjścia.
***
Stojąc po raz kolejny pod drzwiami nie wierzyłam w to co się dzieje. Jak zawsze wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Powitała mnie ta sukowata recepcjonistka. No cóż, byłam zmuszona jej odpowiedzieć. Poszłam parę kroków dalej. Nagle naskoczyła na mnie dziewczyna. Na oko 20-latka.
- Cześć! Jestem Florence. To ciebie zatrudnił pan Styles, prawda? Świetnie! Pan Styles powiedział, że mam cię oprowadzić, bo on nie może. Ma spotkanie z panem Horanem i jakąś tam firmą, ale to nie ważne. Tak więc, chodźmy! - mówiła tak szybko, że ledwo ją rozumiałam.
- Em.. Cześć, jestem Skarlett...
- Aha. Super. Możemy już iść? - podskoczyła jak 5-latka.
- Ym, tak.
Oczywiście Florence oprowadziła mnie.. Totalnie na odczep. W końcu mogłam usiąść przy moim biurze.
***
Siedziałam i odbierałam telefony, umawiałam na spotkania.. Nuda. Lepsza była praca w kawiarni. Nagle na mój telefon przyszedł sms.
Od: Pedaaał
Sky moja kochana! Proponuję lunch. Wiem, że cię nie puszczą na przerwę, dlatego przyjdę z nim.
Do: Pedaaał
Dobrze, Fabianie. Czekam z neicierpliwością <3
Uniosłam wzrok i zobaczyłam, że do biura wszedł Harry. Za nim Niall.
- Cześć, jak idzie? - spytał pierwszy brunet.
- Jakoś.. Nie jest tragicznie. Tutaj macie spotkania.
- Świetnie, wielkie dzięki - odpowiedział blodnyn.
Oboje weszli do swoich biur.
***
- Witam panią sekretarkę.
- Dobra, dobra. Dawaj to jedzenie!

Mercy

Dziś rano źle się czułam ,więc nie poszłam na uczelnie. Sky wyszła rano zostawiając mi karteczkę o tym gdy wróci i życzyła mi zdrowia. Zrobiłam sobie ciepłą herbatę i z kocem ułożyłam się w salonie. Wzięłam książkę którą ostatnio poleciła mi Skarlett i pochłonełam się w lekturze. Niestety, nie trwało to długo, ponieważ ból głowy nie dawał mi spokoju. Postanowiłam iść do apteki,  bo w domu nie mogłam nic znaleźć
***
Po kupienu leku chciałam iść do domu ale otwierając drzwi uderzyłam kogoś. Tym samym powodując jej upadek

-O boże, przepraszam!
-Spokojnie ,nic się nie stało- odpowiedziała... Nie... Nie.. Nie... No oczywiście kto inny jak nie Niall- o,  witaj Mercy
-Cześć Niall. Naprawdę przepraszam
-Nic nie szkodzi naprawdę.  Ty
dobrze się czujesz... To znaczy źle wyglądasz. Ale Nie!  To znaczy... Yy... -zaczął się plątać, w własnych słowach
-Jestem trochę przeziębina, ale jest spoko- zaśmiałam się z jego zakłopotania
-Może cię odwieść do domu?
-Nie... To tylko kilka metrów dojdę
-Jesteś pewna
-Tak, jestem

Pożegnałam się z chłopakiem i ruszyłam w stronę domu

Just Us ||N.H H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz