Wiersz... miłosny?

541 22 5
                                    

Dziewczynę obudziło głośne pukanie do drzwi. Niechętnie wstała z łóżka i poprawiając swoje ogniste włosy podeszła do drzwi. Nacisnęła klamkę i otworzyła je, a do pokoju od razu wpadła uśmiechnięta od ucha do ucha znajoma Krukonka.

-Lisa co tutaj robisz tak wcześnie?-spytała Rose, ziewając.

-Ty leniu!-wskazała oskarżycielsko palcem na przyjaciółkę.-Przecież są Święta, nie pamiętasz?

-To nie powód, aby budzić mnie o szóstej rano.-Weasley spojrzała na zegarek na szafce nocnej, który odstała od swoich dziadków.

-Jest powód i to bardzo ważny.-przerwała, robiąc zagadkową ciszę.-Prezenty!!!-krzyknęła jak pięcioletnie dziecko i zaczęła skakać na łóżku ognistowłosej.

Rose pokręciła głową rozbawiona i udała się do łazienki. Przebrała się w spodnie i obowiązkowy niebieski świąteczny sweter z pierwszą literą swojego imienia "R" na samym środku, który dostała od babci Molly rok temu. Uporządkowała swoje długie włosy i zawiązała je gumką w kucyk, aby jej nie przeszkadzały.

Razem z Lisą zbiegły do Wielkiej Sali gdzie miało się odbyć otrzymanie wszystkich prezentów.

Obie zatrzymały się w miejscu i z zachwytem przyglądały się wielkiej choince na środku sali. Przeróżne świecidełka i błyskotki zdobiły ją po sam czubek. Otoczona była tysiącem kolorowych, pięknie zapakowanych pudełek, tych mniejszych i większych, prostokątnych i tych o nieregularnych kształtach. Zdziwienie, ale i zawiedzenie na twarzach uczniów wywoływała jasnoniebieska bariera, która powstrzymywała chciwców przed wcześniejszym dostaniem się do podarunków.

Większości uczniów jeszcze nie było, a obecni spożywali posiłek, więc nikt zbytnio nie zwrócił uwagi na ich przyjście.

Rose zauważyła, że jej "sąsiedzi" siedzą już przy stole. Albus uśmiechnął się do niej z pełną buzią. Dziewczyna parsknęła śmiechem i usiadła na swoim miejscu.

-Cześć.- niechętnie zwróciła się do chłopaka po swojej lewej, który dłubał widelcem w swoim posiłku.

Zdziwiony podniósł wzrok i odebrało mu mowę, gdy zrozumiał, że słowa są skierowane w jego stronę.

-H-hej.-wydusił w końcu.

Rose odwróciła się w stronę swojego kuzyna, który puścił jej oczko. Był zadowolony z tego, że jego kuzynka, a zarazem przyjaciółka "starała się polubić" jego najlepszego przyjaciela.

Zirytowana dziewczyna przewróciła oczami. Nie paliła się do rozmawiania z Malfoyem, lecz nie miała wyboru. Obiecała Albusowi, że przynajmniej będzie go tolerować. Poza tym chciała się dowiedzieć, za co jej kuzyn go tak lubił tego Ślizgona.

Posiłek minął dość szybko, w dziwnie niecodziennej ciszy. Co się dziwić, wszyscy chcieli już odpakować swoje prezenty i zając się własnymi o wiele ciekawszymi sprawami, niż siedzenie w otoczeniu niezbyt lubianych twarzy.

Profesor McGonagall rozejrzała się z uwagą spod przymrużonych powiek po Wielkiej Sali. Zauważyła wyczekiwania uczniów i nie skazując ich na dalszy ciąg męki machnęła ręką. Po tym geście bariera uniosła się ku górze i rozpłynęła się dając znak, że można podejść po swoje prezenty. Banda młodzieży rzuciła się na paczki w tym blond włosa Krukonka.

Rose z westchnieniem wstała z miejsca i uśmiechnęła się lekko, podchodząc do skaczącej przyjaciółki, która rozrzucała wokół siebie cukierki.

-Jesteś niemożliwa.-pokręciła głową.

-Dziękuję.-zaśmiała się Lisa i pozbierała kilka swoich paczek.

Uczucie w nienawiści | Rose&Scorpius -ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz