Przez zasłonięte żaluzje w pokoju panował półmrok. Jedynie maleńkie promienie słońca mogły przedostać się przez nieliczne szpary. Na łóżku, pod warstwą ciepłej kołdry pewna ognistowłosa dziewczyna chrapała sobie w najlepsze, podczas gdy reszta jej rodziny zajadała śniadanie na dole.
-Hugo. Idź obudzić swoją siostrę. Jeśli nie wstanie w tej chwili spóźnimy się na pociąg.-powiedziała Hermiona przynosząc na stół pieczywo.
-Dlaczego ja?-naburmuszył się chłopiec.
-Ponieważ cię o to proszę.-głos kobiety był bardziej surowy, a jego właścicielka nie tolerowała odmowy.
-No, a tata?!-wskazał na Rona, który dotychczas nie wtrącał się do dyskusji. Prawdę mówiąc, nie chciał po prostu narażać się swojej żonie i wolał przemilczeć całe zamieszanie. Popatrzył na nich z pełnymi ustami i powiedział.
-Huhonbystkuhymahy...-kiedy to powiedział kawałek kurczaka wypadł mu z buzi. Mały Hugo skrzywił się z obrzydzenia.
-Ronald!-Hermiona uderzyła drewnianą łyżką o stół.-Nie mów z pełnymi ustami! Jaki dajesz przykład dzieciom!? Zachowuj się! A ty Hugo, idź po Rose!
-Ale dlaczego?!-powiedzieli równocześnie.
Hermiona w końcu nie wytrzymała i zaczęła krzyczeć. Niestety jej nerwy są już tak zszargane, że mała kłótnia i kobieta jest nie do opanowania. Ron wraz z synem posłusznie słuchali wrzasków skuleni na krzesłach. Nie chcieli jeszcze bardziej jej denerwować. Wszyscy byli tak przejęci tą sytuacją, że nawet nie zauważyli zaspanej Rose stojącej w drzwiach. Dziewczyna ziewnęła, a następnie powiedziała.
-Dzień Dobry. Dzięki, że mnie obudziłaś mamo, inaczej bym zaspała.-pocałowała swoją rodzicielkę w policzek, która momentalnie się uspokoiła.
-Nie ma za co.-rzekła zdziwiona.-Spakowałaś wszystko?
-Hymm? A tak, tak.-dziewczyna podparła się a ręce i praktycznie usypiała na siedząco.
-Rose, mamy niecałą godzinę. Pośpiesz się z tym śniadaniem.
-Nie jestem głodna. Lepiej od razu pójdę się ubrać.-nie czekając na odpowiedź poszła z powrotem do swojego pokoju.
Na krześle leżały już przygotowane ubrania. Przebrała się i umyła zęby. Kiedy była na dole chwyciła jeszcze jabłko ze stołu i zamknęła drzwi. W latającym samochodzie czekała już jej rodzina. Tak właśnie wygląda normalny poranek u państwa Weasleyów.
-Wow! To jest peron 9 i trzy czwarte?-zachwycił się Hugo.
-Chyba tak.-Rose niepewnie podeszła bliżej przejścia.
-To kto pierwszy?-zapytał James, ich kuzyn, który wraz ze swoją rodziną dołączyli do nich przed chwilą.
-Może, nasi pierwszoroczni pójdą razem.-zaproponował wujek Harry.
-Dobra.-rzekł Albus, a Rose tylko pokiwała głową. Oboje złapali za swoje wózki.
-To co na trzy?-zwróciła się do swojego kuzyna.
-Raz, dwa-mówili jednocześnie.-Trzy!
Pobiegli w tym samym czasie i przeszli przez ścianę.
Tu jest niesamowicie! Tyle czarodziejów! Jak magicznie!-pomyślała dziewczyna.
Po pewnym czasie przy pociągu byli już wszyscy. Dorośli zaczęli witać się ze starymi przyjaciółmi. Rose podobnie jak Albus byli podekscytowani oraz zestresowani.
CZYTASZ
Uczucie w nienawiści | Rose&Scorpius -ZAWIESZONE
FanfictionRodziny Weasley oraz Malfoy nigdy nie darzyły siebie sympatią. Jedni uważani za zdrajców krwi, a drudzy za sługusów Czarnego Pana. Można szczerze powiedzieć, że się nienawidzą. W podobnych sytuacjach byli ich wszyscy potomkowie. Darzyli siebie nawza...