Brunetka odwróciła się na pięcie, po raz kolejny skanując wzrokiem każdy szczegół w pomieszczeniu. Przeciągnęła dłonią po kominku i z satysfakcją stwierdziła, że tam również jest perfekcyjnie czysto. Mąż spojrzał na nią spod uniesionej brwi i wrócił do przeglądania gazety.
-Astorio, przecież skrzaty wszystko przygotują, uspokój się i usiądź.
-Tak tak, ale chcę, aby wszystko było zapięte na ostatni guzik.
-Twoje zachowanie jest śmieszne.
-Draco...
-Spotkanie jest dopiero za kilka godzin. -przypomniał jej spokojnym tonem. -A ty od rana krzątasz się po całym domu.
-Nic nie rozumiesz. Ty znasz Potterów od dziecka... -urwała pod naciskiem jego wrogiego spojrzenia. -Oj daj spokój Draco, co ja ci mówiłam o takim zachowaniu.
-W takim razie ty również zachowaj pozory normalności.
-Znasz ich od dawna, ja nie miałam takiej bliskiej relacji. Draco, natychmiast przestań! -krzyknęła, kiedy kolejny raz okazał swoją niechęć, poprzez skwaszoną minę.
-Przecież nic nie powiedziałem. -przewrócił stronę gazety.
-Chcę się pokazać z jak najlepszej strony.
Szybko znalazła się przy fotelu, na który opadła ze zmęczenia. Zdjęła swoje nowe beżowe szpilki i ze skwaszoną miną, zaczęła pocierać bolące pięty.
-To samo powiedziałaś, kiedy miałaś poznać moich rodziców.
-Tym razem będzie inaczej. -na jej bladych policzkach pojawiły się rumieńce, które nie były wykonane podczas makijażu za pomocą różu. -To była istna katastrofa. A poza tym nie zmieniaj tematu!
Mężczyzna wstał i uklęknął przed żoną, aby być z nią na równi.
-Za bardzo się wszystkim przejmujesz. -położył jej dłoń na policzku. -Dom wygląda wspaniale. -ucałował jej czoło. -Jedzenia pachnie wyśmienicie. -następnie nos. -A ty jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką można sobie wymarzyć.
Zatracili się w swoich uczuciach na kolejnych kilka, a może kilkanaście minut. Miłość nie wyznacza sobie godziny, dlatego ludzie tracą przez nią poczucie czasu.
Astoria odepchnęła delikatnie męża i podbiegła do wiszącego w korytarzu lustra. Odetchnęła z ulgą, gdy spostrzegła, że jej fryzura, wciąż wygląda dobrze, a ubranie nie pomięło się, aż tak bardzo. Odwróciła się do blondyna, który stał za nią i śmiał się pod nosem. Zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała po raz kolejny.
-Chyba muszę częściej się tak zachowywać.
Sobotni poranek okazał się dla Albusa wyjątkowo udany od momentu, w którym usłyszał, że będzie mógł odwiedzić swojego przyjaciela.-Nie żartujesz? -spytał z wahaniem Albus, choć w środku miał ochotę od razu wyściskać pana Malfoya, kiedy go spotka.-Dlaczego miałbym? -Harry zmarszczył brwi, zerkając na syna. -Uwaga!Podrzucił naleśnika, który zgrabnie wrócił na jego patelnię.-Dzień dobry. -w korytarzu pojawia się rozczochrana Ginny.Kobieta spała dłużej niż większość rodziny, gdyż jej praca wymagała częstych wyjazdów, przez co do domu wracała w środku nocy, jeśli w ogóle jej się to udawało.Chwyciła jabłko ze stołu, ucałowała męża w policzek, na co Albus przewrócił oczami, więc poczochrała go po głowie.-Rodzice nie pozwalają Scorpiusowi wychodzić. -rzekł nastolatek, wracając do tematu.
-Może zmienili zdanie, w końcu nie mogą cały czas trzymać go pod kloszem. -jego matka od razu podłapała, o czym mówią. -Ty też wiedziałaś, wcześniej? Czemu dowiedziałem się na końcu?-Może dlatego, że do późna kręciłeś się po okolicy? -odpowiedział pytaniem mężczyzna.Albus nic nie dodał, westchnął tylko głęboko i również zabrał jeden owoc. -Hej! A kto zje naleśniki? Będą za dziesięć minut. -oburzył się Harry.-Jestem okropnie głodna. Zjem nawet wszystko, jeśli chcesz. -zadeklarowała natychmiast jego żona.Mężczyzna uśmiechnął się do niej czule i wrócił do przygotowywania posiłku.-Pójdziesz po Lily i Jamesa? Są na zewnątrz.Brunet spojrzał przez okno na swoje rodzeństwo. Grali razem w Quidditcha, ale tak właściwie grą tego nazwać nie można. James jako ten najstarszy uczył swoją młodszą siostrę wspaniały sztuczek i akrobacji na miotle. Albus jednak zawsze od nich odstawał, nie dogadywali się tak, jakby chcieli tego jego rodzice.-Jasne...
CZYTASZ
Uczucie w nienawiści | Rose&Scorpius -ZAWIESZONE
FanfictionRodziny Weasley oraz Malfoy nigdy nie darzyły siebie sympatią. Jedni uważani za zdrajców krwi, a drudzy za sługusów Czarnego Pana. Można szczerze powiedzieć, że się nienawidzą. W podobnych sytuacjach byli ich wszyscy potomkowie. Darzyli siebie nawza...