Normalny dzień w szkole, normalna przerwa, normalni ludzie, chociaż...
Na jednym z parapetów seulskiego liceum kończy spisywać zadanie domowe niejaki Jeon Jungkook. Drugoklasista, wysoki, dobrze zbudowany o kasztanowych włosach i pięknych oczach, w których można podróżować bez opamiętania.
Chował do torby notatki i musiał wyjąć te, które przydadzą się na tej lekcji. Spokojnym krokiem kierował się do sali 359 na czwartym piętrze. Czasem przeklinał tego, który planował ten budynek. Miliony schodów do pokonania każdego szkolnego dnia, setki tysięcy kroków z sali do sali.
W uszach uczniów rozbrzmiał dźwięk dzwonka kończącego przerwę. Jeon miał przed sobą jeszcze tylko kilka schodków, aby znaleźć się na czwartym poziomie budynku. Za rogiem zobaczył swoją klasę wchodzącą za nauczycielką chemii do sali.
Wszyscy siedzieli już na miejscach gdy profesorka podawała temat dzisiejszych zajęć. Jungkook zajmował ostatnią ławkę w rogu sali. Zazwyczaj siedział ze swoim przyjacielem Jiminem, ale dziś ten nie pojawił się w szkole, co zaczęło zastanawiać nastolatka, ponieważ nigdy nie opuszczał zajęć nawet z powodu choroby. Tkwił w zamyśleniu dłuższą chwilę, z której wybudziła go kobieta prowadząca lekcje. Nigdy nie przeszkadzał i z reguły był grzecznym uczniem. Czasem zdarzało mu się odpłynąć na żaglówce gdzieś daleko w krainy tylko jemu znane.
- Jeon, zadałam pytanie. - odezwała się surowo.
- P-przepraszam, ale nie słuchałem.
- To lepiej zacznij, bo źle się to dla ciebie skończy. Teraz powiedz mi co wiesz o stopniach utlenienia.
Chłopak siedział cicho nie chcąc się narażać groźnej nauczycielce. Jedna z dziewczyn siedzących w pierwszych ławkach podniosła rękę do góry.
- Panno Lee widzę, że się przygotowałaś.
-Stopnień utleniania to formalna wartość ładunku atomu w związku chemicznym przy założeniu, że wszystkie wiązania chemiczne w danej cząsteczce mają charakter wiązań jonowych.
- Dobrze, a ty Jeon uważaj i weź przykład z koleżanki.
Jungkook spuścił głowę, a ciemna grzywka przysłoniła mu oczy. Do końca lekcji nauczycielka zadała mu jeszcze kilka pytań, na które podał całkiem trafne odpowiedzi.
Jak zawsze po czterdziestopięciominutowej męczarni zadzwonił dzwonek i z wszystkich klas wyszedł tłum ludzi, a na korytarzach panował gwar. Jeon cały czas wypatrywał przyjaciela z myślą, że się spóźni, ale po kilku kolejnych lekcjach upewnił się w przekonaniu, że Chim nie przyjdzie.
Po skończonych zajęciach Kook jak co tydzień szedł na trening koszykówki. W tym roku miał być jednym z reprezentantów szkolnej drużyny na rozgrywkach międzyszkolnych. Dwa lata temu ta szkoła zajęła drugie miejsce, zaś rok temu nie została dopuszczona do wzięcia udziału przez problemy z jednym z zawodników, który okazał się agresywny na boisku, a tego roku zawodnicy postawili sobie za cel zdobyć pierwsze miejsce wśród wszystkich szkół, co było niemałym wyzwaniem.
Wchodząc do szatni przywitał się się z kolegami z drużyny i zaczął się przebierać.
- Ej, stary co to jest? - zapytał Yoongi, który był kapitanem i dobrym kumplem Kooka.
- Ymm, wiesz... Zapisałem się na boks.
- Boks, mówisz... A powiesz mi tylko po co komu zostawać workiem treningowym zamiast ewentualnie trenować?
- Po prostu tak wyszło.
- Czy jest coś o czym nie wiem? Może chcesz pogadać?
- Chodź bo się spóźnimy na trening.
- Nie zmieniaj tematu. - warknął cicho starszy mając dalej troskę w głosie.
Szatyn tylko pociągnął Yoongiego za rękę i poszedł na salę gimnastyczną.
Po treningu rozmawiał z trenerem, który tak samo jak kapitan drużyny wypytywał o ślady na skórze nastolatka. Jenak ten nic nikomu nie chciał mówić.
Wrócił do domu i niepostrzeżenie chciał przemknąć do pokoju, jednak nie udało mu się to. Pijany ojciec zauważył go w dużym, starym lustrze w rogu małego saloniku w ich mieszkaniu.
- Młody chodź no ty tutaj.
Chłopak odstawił torbę na podłogę i wolnym, niepewnym krokiem podszedł do mężczyzny po czym spuścił głowę patrząc na zadeptane skarpetki, które zaczynały się już przecierać.
- Dzwoniła do mnie nauczycielka. - upił duży łyk taniego piwa. - Podobnież byłeś dla niej niemiły i nie przygotowałeś się do zajęć. Czy to prawda?
Młodszy Jeon nie odważył się nic powiedzieć. Bał się ojca.
- Mów, bo skończy się to tak jak ostatnim razem! - podniósł niebezpiecznie głos i wstał. Już się zamachnął i chciał skrzywdzić tego biednego dzieciaka, który nawet nie zasmakował życia. Chciał zostawić na jego ciele kolejne, coraz to mocniejsze ślady.
- Nie znałem odpowiedzi na pytanie, które zadała sorka. - powiedział cierpiętniczym głosem, który przepełniony był niepewnością i bólem.
- To siadaj na dupie i do książek, a nie na tym komputerze ciągle siedzisz i marnujesz prąd, na który matka haruje cały dzień.
- Czemu ty też nie pójdziesz do pracy? Siedzisz cały dzień i gapisz się w telewizor. Chlejesz od rana do wieczora! I kto tu trwoni pieniądze? - rzadko nastolatek zbierał się na odwagę, żeby powiedzieć coś ojcu, ponieważ wtedy kończył się to licznymi, fioletowymi sińcami.
- Ja? Ja mam pójść? Ja przepuszczam pieniądze? To ty ciągle narzekasz i zabierasz nam pieniądze! To ty mimo warunków jakie otrzymujesz od nas nie masz szacunku do mnie i matki. - chłopak zrobił krok w tył, a starszy Jeon podszedł chwiejnym krokiem do niego i zamachnął się mocno butelką, którą trzymał w ręce. Rzucił nią celnie w bark chłopca, który syknął z bólu czując mocne uderzenie i słysząc dźwięk tłuczonego szkła.
W oku Jungkooka pojawiła się łza. Jedna, malutka łezka samotnie przemierzając szlak wyznaczony na jego policzku. Szatyn starł szybko pozorny symbol słabości i spojrzał na ojca. Od wielu lat nie nazwał go tatą. Właściwie nie pamiętał kiedy tak do kogoś powiedział.
- Wstawaj i to pozbieraj! Każdego dnia robisz tu coraz większy syf. Idę do sklepu, a jak wrócę ma być czysto w całym mieszkaniu. Do rana nie waż się wyjść z pokoju.
Nastolatek pozbierał rozproszone szkło, pozmywał naczynia i w mgnieniu oka odkurzył. Nawet udało mu się pozbierać puszki i butelki po piwie oraz zaprać dawno zabrudzoną alkoholem poszewkę w grochy z ulubionego kompletu pościeli mamy.
Po wykonaniu polecenia pana Jeona syn podreptał do swoich czterech ścian. Torbę z podręcznikami i zeszytami umiejscowił na starym biurku, a sam rzucił się na łóżko stojące obok. Sprężyny ze starego, wygniecionego materaca nieprzyjemnie wbijały się w plecy chłopaka. Chcąc zapobiec dalszym niedogodnością wstał, zrzucił pościel na podłogę i wyjął stary karton z szafy. Trzymał tam koce, którymi przykrywał się w najmroźniejszych nocach zimy. Położył jeden z nich na materacu i zaścielił posłanie.
Siedział już kilka dłuższych chwil nad zadaniem z matematyki kiedy usłyszał głośne trzaśnięcie drzwiami. Ciężkie, zabłocone buty przemierzały podłogi dopiero co posprzątane przez licealistę. Kroki było co jeden to głośniejsze. Nagle do uszu Jungkooka dobiegł odgłos skrzypiących drzwi.
CZYTASZ
The past || TaeKook
Fanfiction[zakończone] Różne rzeczy mogą się stać, jeśli ktoś zgubi największy zmaterializowany zbiór sekretów i wspomnień. //Taekook, angst, school!au, diary!au// //Yoonmin, secret love!au, writer!au// //be careful - stare, ale mam sentyment :3//