Jungkook wpatrywał się w ojca, a ojciec w niego. Miał gdzieś co się stanie, czy zrobił źle. Nie wiedział nawet czemu to zrobił. Upuścił butelkę, kiedy starszy ruszył w jego stronę. Przerażenie we wnętrzu nastolatka rosło i osiągnęło poziom niemal tak wielki jak dziesięć lat temu. Pamiętnej nocy mężczyzna przekroczył próg oddzielający pokój syna od reszty domu. Ciężko stawiał kroki, próbując się nie przewrócić, co oczywiście byłoby spowodowane promilami we krwi. Podszedł do łóżka, na którym leżał syn i przejechał zimnymi palcami po jego przedramieniu i powoli usiadł na łóżku. Był brutalny i nie znał umiaru. Po tym jak ojciec zostawił Jungkooka samego chłopiec szlochał i zastanawiał się czy to normalne. Rano w jego umyśle powstała swego rodzaju rana, która nigdy się na zabliźni. Tym razem było tak samo. Starszy łapczywie rzucił się na nastolatka i zostawiał od czasu do czasu szkarłatny lub mokry ślad na jego ciele. Młody chłopak mimo oporów został zaciągnięty do pokoju, w którym wszystko trafiło w niego mocniej, bardziej, szybciej, a jego mózg przestał przetwarzać informacji odnośnie tego, co się właśnie dzieje. Ojciec dotykał go nachalniej niż zwykł to robić. Traumatyczne chwile trwały niemiłosiernie długo. Każdy milimetr ciała młodszego został brutalnie poznany, sprawdzony. Alkohol wypity przez Jungkooka działał jakby uspakajająco.
Po minięciu kilkuset minut mężczyzna opuścił pomieszczenie, wychodząc z domu i zostawiając syna samego, posiniaczonego i pozbawionego jakiegokolwiek odzienia, okrycia. Bezduszna istota spotkała na klatce spotkała matkę chłopaka, którego bezczelnie skrzywdził kilka minut temu. Zwyzywał ją niemal tak okrutnie jak syna. Zrozpaczona matka otworzyła ostrożnie drzwi do mieszkania, rozglądając się na boki. Obeszła całe lokum, ale nie miała odwagi zajrzeć, chociaż przelotnie do pomieszczenia, z którego wydobywał się cichy, cichutki szloch. Cała sytuacja ją okropnie przytłoczyła. Nie dawała sobie rady jako zwykła obywatelka Korei, a co dopiero jako matka. Zostawiła rzeczy i bezsilna położyła się na swoim miejscu spania, udając, że śpi.
***
Rano cała rutyna ruszyła znowu. Początek tygodnia. Jungkook już w drodze do szkoły, pani Jeon do pracy, a jej mąż do sklepu, czy kasyna. Co za różnica? I tak wszystko wyda za jednym razem i znów nie będzie za co zapłacić rachunków.
Po drodze do szkoły uczeń spotkał przyjaciela, jednak po drugiej stronie ulicy. Nie był sam. Szedł niemal w objęciach blondyna. Obaj byli rozweseleni, szczęśliwi i pełni życia. Zaś Jungkook ledwo trzymał się na nogach, a silną psychikę zostawił w domu. Para nastolatków wkroczyła pewnym krokiem na teren szkoły, kierując się do dużego budynku z wieloma pomieszczeniami.
Siedzący w szatni, ciemnowłosy drugoklasista zauważył wchodzącego do boksu swojej klasy Taehyunga w ciemnych okularach. Chyba wczoraj odrobinę przesadził. Podszedł do niższego; starał się iść pewnym, dziarskim krokiem w jego stronę, a przynajmniej próbował.
- Cześć Tae... O kurwa... - powiedział przeciągle widząc obitą twarz kolegi. - Co ci się stało?
- Wiesz, nie jesteśmy przyjaciółmi i nie sądzę, że muszę ci się zwierzać.
- Jak chcesz, ale pamiętaj, że jeśli potrzebujesz pogadać to zawsze służę pomocą.
Tobie, idioto potrzebna pomoc.
- Ta, jasne. Przepraszam, ale się śpieszę na zajęcia. - powiedział i poszedł prosto przed siebie z pustym wyrazem twarzy.
Jungkook opadł bezwładnie na ławkę w szatni zastanawiając się gdzie przepadł jego dziennik. Chciał zakończyć ten okres życia i zacząć coś nowego, ale nie umiał. Słysząc dzwonek lekko poderwał się do góry i tak na nic była jego ostrożność, ponieważ i tak uraził okaleczone miejsca. Wyszedł z szatni i dreptał pod salę na parterze. Obrócił głowę w prawo i zobaczył Jimina wraz z Sugą i stanął, patrząc tępo na parę. Bił się z myślami i postanowił podejść mimo widocznego skrępowania i brak jakiegokolwiek komfortu. Miał nadzieję, że chociaż będzie mógł przychodzić na treningi koszykówki, które tak bardzo uwielbiał.
- H-hej chłopaki. - odezwał się nieśmiało.
- Cześć, nie masz teraz jakiejś lekcji?
- Wiesz, chciałbym znów móc przychodzić na kosza, mogę? - spuścił głowę, czekając aż starszy nakrzyczy na niego i oskarży o bycie niepoważnym, ale chłopak z licznie farbowanymi włosami wyciągnął w jego stronę rękę.
- Witaj znów, Kukson. - uśmiechnął się perliście, co miał akurat w zwyczaju robić tylko i wyłącznie w obecności jedynie Jimina.
Młodszy uścisnął rękę kapitana i odruchowo wykonał ruchy należące do ich osobistego przywitania, zagubionego gdzieś w natłoku myśli i innych bzdur. Błahe, przelotne styknięcie dłoni, a ile może zmienić.
Na korytarzu rozległ się radosny śmiech najniższego, a zaraz potem skrzypienie zawiasów drzwi jednej z sal.
- Halo, chłopcy? Czy wy nie macie być teraz w mojej sali w ławkach? - chemiczka zwróciła się ostrym tonem do drugoklasistów. - Panie Min, a pan co? Na lekcje, jest już dawno po dzwonku.
Trwali w niekomfortowej ciszy, aż nauczycielka jednego z przedmiotów ścisłych odezwała się głośno, używając zgryźliwego tonu.
- Biegiem do klasy. Po lekcjach zostajecie w kozie, a jutro rano mają się tutaj stawić wasi rodzice. Ach, panie Jeon, jutro będzie pan pytany z całego działu w ramach króciutkiego powtórzenia dla całej klasy. Nie przeszkadza też panu to, że dział ma jedynie czternaście tematów?
Chłopak o czekoladowych włosach opuścił głowę, pozwalając grzywce przysłonić oczy, które zmrużył wyobrażając sobie scenkę jutrzejszego poranka.
***
Minęła siódma lekcja z czym wiążę się to, że większa część uczniów opuściła placówkę tak szybko jak tylko się dało. Znalazło się też kilka osób, którzy poszli na różne kółka. Jednym z takich uczniów był Taehyung. Nauczycielka chemii w ramach kozy po zajęciach kazała wziąć nastolatkom udział w szkolnym musicalu.
Wchodząc do sali nowo pogodzeni przyjaciele zastali osiem, może dziesięć osób siedzących w ławkach, uważnie słuchając jakże rozemocjonowanej kobiety, prowadzącej zajęcia teatralne. Kobieta w średnim wieku z jeszcze większym entuzjazmem przywitała chłopców. Zajęli miejsce gdzieś pod koniec sali i po chwili dostali scenariusz. Jungkook myślał, że nigdy nie przeczyta nic grubszego od ulubionej powieści jego młodszej kuzynki. Mowa tutaj oczywiście o słynnej na cały świat powieści " Harry Potter i Zakon Feniksa". Jednak chłopak żył w błędzie. Sam scenariusz zawierał ponad 1500 stron. Jimin był równie wniebowzięty. Przeczytać to jeszcze pół biedy, ale wykuć na pamięć?
Kobieta w pewnej chwili zapytała kto podejmuje się bycia głównym bohaterem. Tak jak się wszyscy mogli spodziewać został nim Jimin. Z racji, że świetnie tańczy i śpiewa, a postać główna również miała podobne zajęcie, więc chłopak pasował idealnie. I całe 780 stron tekstu zostało w jego rękach. Z dobraniem jego partnerki też nie było problemu. Dziewczyny ubiegały się o tę rolę. Nawet jeden pierwszoklasista chciał spróbować, ale dostał rolę przydrożnego trzymaka na badyle symulujące piękno natury. Reszta poszła sprawnie. Ostatnia rola przypadł Tae i Jeonowi. Mieli udawać zakochanych w sobie po uszy homoseksualistów. Tsa, szkoła próbuje wychować młodzież w duchu niemal zerowego rasizmu. Ciekawe tylko czy chłopcy są równie zachwycone jak kobieta, zachowująca się w tym momencie jak nastolatka, oglądająca jakąś bardzo znaczącą scenę w ulubionym serialu.
CZYTASZ
The past || TaeKook
Fanfiction[zakończone] Różne rzeczy mogą się stać, jeśli ktoś zgubi największy zmaterializowany zbiór sekretów i wspomnień. //Taekook, angst, school!au, diary!au// //Yoonmin, secret love!au, writer!au// //be careful - stare, ale mam sentyment :3//