13

544 36 4
                                    

Gotowi, trzeźwi i z dobrą oceną z projektu siedzą na lekcji matematyki Jeon Jungkook i Park Jimin. Trzeźwi nie znaczy oczywiście, że mają dobre samopoczucie. Rozwiązując zadania z zupełnie różnych stron chłopcy siedzieli i nawet nie byli w stanie zapisać tematu zajęć. Przyjaciele siedzieli, a raczej leżeli, aczkolwiek w przypadku Park Jimina kucali. Taehyung w swojej sali również był ledwie żywy. Kac męczył całą trójkę bez wyjątku. Brunet siedzący na koreańskim zastanawiał się czemu wybrał akurat to rozszerzenie. Lubił zajmować się językami, ale nie siedzieć przez trzy godziny codziennie i omawiać wiersze sprzed kilku epok.

Nauczyciele widząc stan uczniów, aby uprzykrzyć im jeszcze bardziej życie zadawali pytania. Oczywistym było, iż pragnęli oni odpowiedzi. Kiedy dostawali ją już była gorzej zbudowana niż jakby powiedział to uczeń w zerówce. Zero inteligencji, spójności. Do tego odpowiedzi opuszczające usta owych dżentelmenów przypominały dość niezrozumiały bełkot.

Trudnym było przetrwać te kilka godzin lekcyjnych. Wreszcie po szkole rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Godzina na zegarze mówiła o tym, że czas na długą przerwę. Jungkook zostawił rudzielca w objęciach Yoongiego, a sam udał się na schody, które zajmowały osiemdziesiąt procent jego przemyśleń. Schody. Miejsce, gdzie nauczyciele nie zaglądają w czasie przerw. Tamto miejsce prowadzi na odkryty dach szkoły. Uczniowie urządzili tam sobie palarnie i miejsce na luźne, niezobowiązujące rozmowy.

Jungkook właśnie wspinał się po stopniach mijając różne napisy na ścianach.

Niektóre naprawdę chwytały za serce.

Mój brat umiera, a ja nie mogę mu pomóc.

Znów mam kuratora na głowie.

Nie stać mnie na nowe trampki.

Przechodząc do tych młodzieńczych rozterek.

Chłopak mnie zostawił.

Przyjaciółki okazały się zdradzieckimi szmatami.

Nauczycielka postawiła mi jedynkę na koniec semestru.

Czasem młody Jeon przychodził tu i czytał te wszystkie żale uczniów tego budynku. Sam nawet myślał, aby coś od siebie tu dodać. Możliwe, że się bał, może uznał to za bezsensowne i dziecinne, a  może po prostu nie chciał nikomu tego ujawniać.

Pchnął duże drzwi i wyszedł na dwór. Wiatr otulił jego twarz jak i całe ciało. Miał na sobie zaledwie bluzę. Zobaczył stojącego przy barierce Tae, z którego spodni wystawała paczka tanich papierosów, zaś on sam jednego z nich kończył. Jungkook zbliżył się do poręczy odpalając swojego własnego papierosa.

Na dźwięk zapalniczki Taehyung wzdrygnął się. Zapewne myślał, że jest tu sam. Odwrócił swój wzrok i ujrzał Jungkooka, który przystawił do ust owiniety w bibułkę drobno skrojony tytoń i zaciągnął się dymem.

- Zaczynamy dzisiaj po szkole. - powiedział pewny siebie wyższy

- Zaczynamy co?

- Trening mój kochany. - rzekł Jeon po czym dopalił opalony już wcześniej papieros i wyszedł.

Schodził wolno po schodach i szybko poszedł pod sale, gdzie miał kolejną lekcje.

***

Większość uczniów placówki już opuściło szkołę. Zza drzwi sali gimnastycznej dobiegały różne odgłosy. Jakby uderzenia, ale rozniesione przez echo.

W środku stał rozwścieczony Jeon uderzający w worek bokserski. Pewnie wyobraził coś sobie. Raczej kogoś. Kogoś kogo nienawidzi z całego serca. Myślał, że jego ojciec teraz cierpi, zwija się z bólu po jego mocnym oraz precyzyjnym uderzeniu.

Taehyung był pod wrażeniem. Jak na pierwszy trening radził sobie świetni. Szybko potrafił wymierzyć cios. Worek, manekin, nawet dwa, rękawice i ochraniacze. To wszystko było w wyposażeniu szkoły. Worek po treningu przerwał się w kilku miejscach, a manekin skończył bez głowy.

Trener bardzo podbudowywał swojego nowego ucznia. Obaj byli zadowoleni z rezultatów ich spotkania. Jungkook odpowiednio spożył energię, którą miał w sobie, a Tae mógł przekazać komuś swoje umiejętności.

Niższy z chłopców chował sprzęt do magazynku, zaś wyższy usiadł na ławce i próbował unormować oddech po ponadgodzinnym wysiłku. Upił kilka łyków wody z butelki i odchylił głowę opierając ją o ścianę, z której częściowo odpadały liczne warstwy farby. Powodem był nie tylko czas, ale i zapewne silne uderzenia różnych rodzajów piłek do gier zespołowych.

Tae usiadł na ławce obok kolegi i niezobowiązująco ścisnął jego umięśnione udo przejeżdżając po nim palcami. Robił to powolnie, a właściciel owej kończyny nie mógł powiedzieć, że mu się to podobało. Jeszcze nie do końca oswoił się z dotykiem innej osoby. Kojarzyło mu się to z bólem i nieustannym lękiem. Wzdrygnął się, co Taehyung oczywiście poczuł. Nie wiedział jaki jest powód takiej reakcji chłopaka z równoległej klasy. Wyższy odsunął się i spojrzał na kolegę z wyrzutem.

- Późno już, muszę iść, pa. - rzucił szybko i wyszedł pośpiesznie z sali pozostawiając Taehyunga w niemałym szoku.

- Pa. - odrzekł cicho zakłopotany nastolatek.

***

Z każdym kolejnym dniem Kook unikał Tae, nawet na próbach, których dużo nie było. Do tej pory nie sądził, iż na treningach będzie taki osaczony ze strony innych. Powoli zbliżały się zawody, do których cała drużyna przygotowywała się z całych swoich sił. Od ostatniego spotkania z Jiminem nie rozmawiał z chłopakiem. Wyglądało jakby ten się obraził. Spędzał czas jedynie z Yoongim i jego kolegami, przez co starszy przestał zamęczać Jeona ciągłymi pytaniami i nastolatek szczerze mógł powiedzieć, że brakowało mu tego.

Podczas kolejnej długiej przerwy usiadł po salą i tępo gapił się w ścianę. Ponownie tego dnia jego telefon zawiesił się przez nadmiar wiadomości od jednego i tego samego numeru. Kim nie dawał za wygraną i koniecznie chciał się spotkać. Po ewidentnie setnej wiadomości chłopak uległ propozycji niższego i się postanowił się z nim spotkać jeszcze dziś po lekcjach na kolejnym treningu.

***

Niepewnym, chwiejnym krokiem wszedł na salę gimnastyczną, gdzie zastał jedynie ciszę. Przerwała ją brzęk ciężarków i innych akcesoriów, które miały okazję spaść z już i tak obciążonej półki. W pomieszczeniu rozbrzmiał cierpiętniczy krzyk dobiegający zza drzwi magazynku.

Jeon ze swego rodzaju niepewnością udał się do małego pomieszczenia. Początkowo zajrzał przez uchylone drzwi, a kiedy nic nie ujrzał z powodu zgaszonego światła przekroczył próg i nacisnął wskazującym palcem włącznik.

Niemałe było jego zdziwienie, kiedy zobaczył Taehyunga pod znaczną ilością spoetowego akcesorium.

- Kim, co ci się stało? - powiedział zimnym tonem głosu Jungkook.

- Postanowiłem sobie odpocząć, a że było mi zimno to postanowiłem się przykryć. - przesiąknięty bólem jaki sprawiał zapewne upadek i ciężar na ciele chłopaka oraz sarkazmem głos opuścił wargi Kima. - Pomożesz mi, czy będziesz tak stał?

- J-ja... Pójdę po jakąś pomoc. - powiedział jakby to zdarzenie nie dotyczyło nikogo mu bliskiego. Chociaż z drugiej strony Taehyung nie był nikim bliskim.

The past || TaeKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz