9

611 46 4
                                    

Wskazówki na szpitalnym zegarze ospale przemierzały tarczę z cyframi i kropkami. Rząd plastikowych krzeseł ustawionych pod ścianą z małym okienkiem zajmował Jungkook. Wycieńczony kilkugodzinnym czekaniem na wynik operacji po prostu zasnął. Skulony chłopak zsunął się z pozycji siedzącej do lezącej. Obudziło go szuranie drzwi wejściowych na salę, w której zapewne leżał jego ojciec i skrzypienie kółek. Pospieszne ruchy lekarzy i pielęgniarek wprawił nastolatka w szok. Pracownicy instytucji biegali, a lekarze krzyczeli, że tracą pacjenta. Przestraszony i niedobudzony nastolatek spadł z poprzedniego miejsca spoczynku na zimną, twardą posadzkę poczekalni. Otworzył szerzej oczy, a na korytarzu nie było ani jednej żywej duszy. Jeon nienawidził szpitali, przychodni, wszelkiego rodzaju klinik. Miał uraz do tego typu miejsc z pewnego wspomnienia z dzieciństwa. Musiał mu się przyśnić koszmar. Zdezorientowany młodzieniec usłyszał promienny śmiech kobiety jadącej na wózku szpitalnym za dużym przyjściem do głównego korytarza. Rozejrzał się nieco sennie po otoczeniu. Cisza otaczająca go aż bolała w uszy. W jednej z chwil, w których nie myślał o ojcu przyszło mu na myśl co będzie w święta. Czekał zniecierpliwiony na mamę, która przyjedzie tu po pracy.

Szybkim krokiem na korytarz weszła niska kobieta. Rozejrzała się po opustoszałej części budynku w poszukiwaniu syna. Zza drzwi szpitalnej toalety wyłonił się Jungkook.

- Cześć mamo, wreszcie jesteś. - odparł cicho i delikatnie wtulił się w ramiona rodzicielki.

- Co się stało? Co z ojcem? - słowa wypowiedziane przez matkę zakuł boleśnie Jungkooka w serce. - Coś nie tak? - kobieta zaczęła panikować, kiedy po bladym policzku syna sunęła łza.

- Wszystko w jak najlepszym porządku. - uśmiechnął się smutno i spoczął na plastikowym krześle.

Szurając stopami o podłogę pani Jeon podeszłą do szklanych drzwi dużej sali. Na drugim łóżku od wejścia leżał jej mąż. Dłuższą chwilę tak stała i wpatrywała się w takowy obraz. Zniecierpliwiona dłużącym się czekaniem pchnęła drzwi i wkroczyła nieco niepewnym krokiem na salę. Pokierowała się do oszklonej części sali numer cztery i zapukała małą ręką w uchylone drzwi. Lekarz poinformował ją o stanie zdrowia męża. Natomiast Jungkook siedział dalej mając pustkę w głowie. Nie chciał powiedzieć mamie o całym zajściu. Nie miał najmniejszej ochoty żeby starsza cierpiała bardziej, a nawet żeby cierpiała w ogóle. Była nieszczęśliwa z tym życiem, ale co by pomyślała rodzina? Jungkook wcale nie rozmawiał z mamą, nawet się nie starał. Niczego nie mógł być pewien.

Przejechał dłonią po gęstych włosach i nachylił się łokcie mając oparte o kolana. Wpatrywał się w podłogę. Jego bardziej lub mniej ambitne przemyślenia przerwała chmara ludzi biegnących w kierunku sali czwartej. Po otworzeniu drzwi słyszał szloch kobiety, ale nie do końca mógł zidentyfikować do kogo owy głos należy. Niepewnym krokiem podreptał w kierunku sali i przekroczył jej próg. Przyłączona korytarzem wewnątrz sala operacyjna odstraszała samą tabliczką. W powietrzu unosił się ciężki zapach sylikonowych rękawiczek i środków dezynfekujących. Serce mu szybciej zabiło, gdy nie był w stanie dostrzec rodziny. Skierował się ku pomieszczeniu, w którym byli lekarze.

- Dzie-dzień dobry. - powiedział nieśmiało - Gdzie jest ten mężczyzna, który leżał na trzecim łóżku od wejścia?

- Witam, musieliśmy zabrać go na ponowną operację. Zapewne jesteś jego synem. - chłopak pokiwał twierdząco głową - Więc skoro tak... Twoja mama i tata są teraz na tamtej sali. Tata jest operowany, a mama czeka tam. - mężczyzna wskazał palcem na wytapicerowane zagłębienie w ścianie i na kobietę, która w nim siedziała. 

- Dziękuję. - odparł i uśmiechnął się sztucznie.

Zbliżył się na minimalną odległość do matki i przytulił ją. Szepnął kilka słów otuchy i wyjawił to, że pragnie iść się położyć, ponieważ zmęczenie jego organizmu nie jest spowodowane jedynie dość ciężkim dniem, ale też słabym samopoczuciem.

Nastolatek wyszedł szybko z budynku, gdzie był hospitalizowany jego ojciec i nie chciał jeszcze wracać do domu. Wybrał się na przechadzkę po pobliskim parku. Idąc alejkami wyłożonymi kostką mającą na celu ozdobić cichą atmosferę panującą w tym miejscu publicznym. Zza gęstej kurtyny drzew prześwitywały reflektory samochodów. Tych większych i tych mniejszych. Minusowa temperatura nie sprzyjała spacerowi. Jungkook poczuł ogarniającą go senność i bezwładność. Powolnym, spacerowym krokiem kierował się do ławki, na której postanowił spocząć.

Z kieszeni kurtki wyjął splątane słuchawki douszne. Schował kabelki w dużych rękach i chciał je ogrzać. Nie wiedział czemu to robił. Może chciał otulić się ciepłem? Ławka stojąca na tle ściany roślinności zaskrzypiała, gdy Jeon wyprostował nogi i oparł się o dwie złączone deski za jego plecami. Niezasunięta kapota zsunęła się z jego uda i powolnie osuwała się z ławki. Odplątując cienkie kabelki zamyślił się i nie zauważył tego, że jest cały odkryty. Był zimno oraz pojawiła się na horyzoncie myśl, iż się rozchoruje. Oszołomiony tą myślą nastolatek okrył się i zasunął szczelnie bluzę, którą miał pod kurtką. Rozplątane słuchawki włożył do uszy, a wtyczkę podłączył do telefonu. Zaczął słuchać losowych utworów z listy i grzebał w kieszeni poszukując skarbu. Wyciągnął plastikową torebeczkę, w której były trzy tabletki. Nigdy nie odważył się powiedzieć, że chce zniknąć na głos. Dziś też tego nie zrobił. Wziął wszystkie tabletki, chociaż obiecał więcej tego nie robić. Wsłuchując się w coraz mniej zrozumiałe, aczkolwiek dobrze mu znane utwory tracił zmysły. Przestawał kontaktować z rzeczywistością.

Siedząc otumanionym już dłuższą chwilę Jungkook zobaczył przed sobą ogromną plamę światła przebijającą się przez drzewa. Zaś za sobą usłyszał huk łamanych drzew i pisk ścieranych opon.

The past || TaeKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz