6

777 57 9
                                    

Dni mijały zbyt szybko, a Jeon nie miał jak i gdzie tego wszystkiego zapisywać. Nie działo się szczególnie dużo. Za pięć dni wigilia. Jeon każdego dnia sprzedawał kilkanaście woreczków dopalaczy tak popularnych wśród młodzieży i różnego rodzaju narkotyków. Z Namjoonem widywał się nawet kilka razy w miesiącu. Kręcił się po imprezach. O różnej tematyce. Począwszy od urodzin aż po różnego rodzaju okazjonalne, większe spotkania.

Dokładnie 16 grudnia 2015 został zaangażowany w takie wydarzenie. Była to impreza świąteczna. W dużym domu na obrzeżach Seulu miał dostarczyć trochę towaru. Niby zwykła codzienność, ale...

Od kłótni z Sugą nie przychodził na treningi, nie miał kontaktu z Jiminem i jego teraz już chłopakiem. Czasem na przerwach łapał dłuższy kontakt wzrokowy z Tae. Mimo to, że się nie znali to czuł do niego swego rodzaju przywiązanie. Nie wiedział dokładnie jak to określić. Lubił się na niego patrzeć. Szczególnie na to jak się śmieje.

Przekroczył próg budynku, w którym panował głośna muzyka. W środku znajdowała się połowa jak nie cała szkoła. Wśród uczestników zabawy zobaczył kilka osób widocznie zainteresowanych jego obecnością. Udał się schodami na piętro zamykając się w jednym z pokoi. Tym po czym można było go poznać była pusta, plastikowa torebka zasuwana na suwak upuszczona u progu drzwi.

Chłopak nie czekał długo. Po chwili ktoś zapukał u dużą, drewnianą powierzchnię. Klamka opadła pod naciskiem czyjejś dłoni. Do pomieszczenia, w którym panował półmrok wszedł luźno ubrany nastolatek z kwadratowym uśmiechem.

- Jungkook?

- Tae? Znaczy...

- Od kiedy ty... co?

- Dobra nie zagłębiaj się w moją przeszłość. Co chcesz?

- Mam 100 000 won. Zrób jakąś fajną mieszankę.

Chłopak zajrzał do torby i w głowie przekalkulował ceny związków chemicznych, które zręcznie i szybko odpowiednio dobrał. Tae wręczył odpowiednią sumę chłopakowi o czekoladowych włosach i miał zamiar wyjść.

- Dasz mi swój numer?

- Słucham?

- Gdybym kiedyś jeszcze czegoś potrzebował.

- Ah, oczywiście. Nie sądziłem, że kiedyś przyjdzie mi sprzedać coś takiej osobie jak ty. Najwidoczniej świetnie zachowujesz pozory. - wyższy wyjął z kieszeni bluzy kartonik z rzędem cyfr i przekazał brunetowi.

- No jak widać. Wiesz mam do ciebie pewną prośbę.

- Hmm?

- Nie mów nikomu, że coś u ciebie kupiłem, ok?

- Jasne, możesz na mnie liczyć. - odparł stając się coraz bardziej nieobecnym. Bo przecież Tae chciał, aby ten coś dla niego zrobił. Poczuł ciepło na sercu i to, że jest dla kogoś ważny.

***

Jeon obudził się rano. Niedzielny, nawet ładny poranek. Ładny dopóki nastolatek nie przypomni sobie o istnieniu rzeczywistości i beznadziejności swojego położenia. Dzisiaj miał kilka zleceń do wykonania. To dopiero kilka dni, a on już ma dość.

Chłopak siedział na łóżku i przeglądał coś na telefonie. Nagle urządzenie zaczęło wibrować na sygnał nowej wiadomości. Jeon kliknął ikonkę i odczytał wiadomość od szkolnego znajomego, który jakiś czas temu poprosił go o sprowadzenie kilku, może kilkunastu torebek różnych związków chemicznych rozmaicie wpływających na ludzi. Nie był pewny czy chce si spotkać i przy tym trochę zarobić. Wahał się i nie chciał mieć ewentualnych problemów. I tak miał spore wyrzuty sumienia za towar sprzedany Taehyungowi. Mógł powiedzieć, że się o niego martwił, bo chłopak nie wyglądał na doświadczonego w tych sprawach i mógł łatwo doprowadzić to tragedii. Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw doszedł do wniosku, że był już pośrednikiem Choia w tego typu transakcjach, jeżeli można tak można to nazwać. Postanowił odpisać. Umówili się o 20:30 w stałym miejscu spotkań Jugkooka z Namjoonem.

Siedemnastolatek przywitał mamę i powiedział, że wróci niedługo. Poszedł do parku. Przechadzał się pustymi uliczkami. Nogi zaprowadziły go w starszą część miasta. Zatrzymał się przed dawno remontowaną kamienicą, na której parterze znajdowała się księgarnia. W jednej chwili wspomnienia, które stracił wróciły. Kiedy był mały, miał może osiem lat, przechodził tędy z mamą. Kobieta potrzebowała kilku rzeczy z księgarni, więc się tam udali. Mały chłopiec trzymał mocno rodzicielkę za rękę zadając dużo pytań. Zwiedzając kolejne regały z książkami jego śliczne, ciemne oczy ujrzały notatnik. Chwycił kartki zebrane w twardą okładkę i ostrożnie otworzył potencjalny zakup. Kartki zadziwiały swą nieskazitelną bielą, a linijki idealnie kontrastowały z nimi. Zaniósł przedmiot do mamy i ładnie poprosił, aby kupiła mu jego pierwszy najprawdziwszy pamiętnik. Uśmiechnął się ukazując królicze ząbki. Pani Jeon już pewnie tego nie pamięta. Chłopiec wrócił rozweselony do domu i od tamtej pory wszystko co przeżył było w tym cennym notesie. Zapatrzył się jeszcze na chwilę w okno budynku.

- To już nigdy nie wróci. - szepnął sam do siebie niemal niesłyszalnym głosem.

Jungkook wrócił do domu najbardziej okrężną drogą jaką mógł wybrać. Szedł wąskimi uliczkami, parkami, skwerkami i różnymi zakamarkami miasta. Mimo tego jak długą drogę by wybrał zostanie mu jeszcze sporo czasu. Około 16:30 był już w domu. Mama powiedziała tylko, żeby szybko zjadł obiad i poszedł się uczyć. Znów ta sama śpiewka. "Ucz się, bo nauka sensem przyszłości" nastolatek nie był w stanie zliczyć ile razy już to słyszał. Od nauczycieli, rodziców, dziadków.

Zbliżał się czas spotkania. Jeon wyszedł z domu po raz kolejny i szedł powolnym krokiem w umówione miejsce spotkania.

Choi nie był sam. Siedział na skrzynce z tajemniczą dziewczyną o blond włosach. Chłopak w pozycji siedzącej wyrwał się z uścisku towarzyszki i zwrócił się w stronę znajomego.

- Jungkookie. - powiedział rozradowany.

- Chłopie, powiedziałem ci coś kiedyś... - warknął i spojrzał ostro w oczy rozmówcy.

- Jeon, przyjacielu, znów się spotykamy. Siadaj. - poklepał nieco niższą skrzynkę koło niego na znak, aby chłopak usiadł.

- Więc co chcesz? Amfa, LSD, może coś mocniejszego?

- Daj coś taniego, szczerze nie mam na to hajsu.

- 27 000 won. Masz.

- Co tam wpakowałeś?

- Niespodziankę będziesz mieć. - uśmiechnął się chytrze i spuścił wzrok. - No ja już będę lecieć, powodzenia życzę, jakby coś to dzwoń.

Dziewczyna już zniecierpliwiona zaatakowała usta chłopaka, u którego siedziała na kolanach. Ten zaś nie miał możliwości się pożegnać. Jeon wrócił do domu, a szatan postanowił go dzisiaj podkusić.

Nieznacznie podszedł do niskiego stolika w salonie i chwycił za szyjkę wysokiej, zielonej butelki. Upił mały łyk gorzkiego trunku. Potem drugi i następny. Nie zorientował się, kiedy opróżnił szybko butelkę. Rozejrzał się czy przypadkiem matki nie ma w pobliżu. Pochwycił kolejny, nieco mocniejszy alkohol. Nie lubił tego smaku, zapachu, widoku. Nie wiedział czemu to zrobił. Pustosząc kolejne butelki mniej lub bardziej procentowych napoi poczuł czyiś wzrok na swojej osobie i gwałtownie się obrócił. Ujrzał rozwścieczonego ojca zabijającego go spojrzeniem. Mężczyzna był zły na nastolatka, ale mógł mu to wybaczyć, ponieważ w tym momencie jego wyobraźnia zaczęła pracować.

The past || TaeKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz