ROZDZIAŁ 15 (cz. 1)

397 52 9
                                    


Stałam w bezruchu, miałam wrażenie, że trwało to wieczność. Byłam rozdygotana, jak chyba nigdy wcześniej, a alkohol tylko potęgował moje odczucia i pogłębiał je. Powoli wszystkie, tak uporczywe myśli, które gnębiły mnie przez całą drogę, zaczynały odpływać w niepamięć.

Zapominałam o strachu, jaki wywołał tajemniczy nieznajomy i jego liścik, ale na samo wspomnienie przez moje ciało przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Zapominałam również o Nicku, tulącym tę blond piękność, choć przygnębienie i poczucie zdrady ciągle nie odpuszczało.

To było tak obłudne. Z jednej strony czułam zazdrość o jednego mężczyznę, jednocześnie będąc podekscytowaną na myśl o spotkaniu z drugim. W mojej głowie zaczynało królować już tylko pytanie, co on tu robił? W końcu podeszła do mnie Alex, pozostawiając Jackoba samego przy wejściu do klatki.

— Am, znasz tego mężczyznę? — spytała, a ja milczałam. — On twierdzi, że macie sobie coś do wyjaśnienia — kontynuowała głosem pełnym troski.

Sprawiała wrażenie, jakby te kilka minut na świeżym powietrzu, albo niecodzienna sytuacja, sprawiły, że wytrzeźwiała. Ja zresztą też czułam, że alkohol się ze mnie ulatnia szybciej, niż bym tego chciała.

— Tak, znam — odpowiedziałam, nie wiedząc, czy to dobry moment na wyjaśnienie. Postanowiłam się ograniczyć do minimum informacji. — Rzeczywiście jest jedna sprawa, wymagająca wyjaśnienia.

— On twierdzi, że się Tobą zajmie i możemy z Jackiem już jechać — powiedziała niepewnie. — Ale ja nie chcę zostawiać cię z obcym facetem, szczególnie po tym, jak piłaś.

— Nie martw się o mnie — odrzekłam. — Już prawie wytrzeźwiałam. Możecie spokojnie jechać do Jacka — uśmiechnęłam się i przytuliłam ją do siebie, aby przekonać ją, albo może samą siebie, że odzyskałam równowagę, co było oczywiście bzdurą, bo w środku trzęsłam się jak galareta.

Podprowadziłam Alex do Jacka i otworzyłam drzwi taksówki, dając jednoznacznie do zrozumienia, że jestem pewna swojej decyzji. Alex uściskała mnie raz jeszcze, po czym wsiadła do auta. Zaraz po niej Jack zrobił to samo.

Podeszłam do Jackoba, starałam się z całych sił iść prosto i pewnie, chciałam pokazać mu, że twarda ze mnie babka, że miałam wszystko pod kontrolą.

— Płakałaś — bardziej stwierdził, niż zapytał, rujnując w sekundę mój i tak kiepski plan, nie było sensu, abym zaprzeczała.

— Tak — odpowiedziałam krótko. — Alkohol tak na mnie działa. I to koniec tego tematu.

— Dobrze, jak chcesz — rzekł zmieszany. — Mam tylko nadzieję, że to nie z mojego powodu?

— Nie pochlebiaj sobie Route. Nie jesteś pępkiem świata i ten nie kręci się tylko wokół ciebie — odrzekłam ostrzej, niż zamierzałam.

— Musimy porozmawiać. Mogę wejść z tobą do środka? — zapytał.

Spojrzałam na niego niepewnie, choć z całych sił starałam się wyglądać na taką, która wie, co robi i myśli. Nic nie odpowiedziałam, odwróciłam się i ruszyłam w stronę klatki schodowej. Jackob potraktował to jako niemą zgodę i ruszył za mną. Obawiałam się, że nawet gdyby nie otrzymał mojej zgody, to i tak zrobiłby to, co teraz. Postanowiłam nie protestować, by czuć, choć namiastkę tego, że to ja panowałam nad sytuacją. Oszukiwałam samą siebie.

To był najgorszy moment na wyjaśnianie czegokolwiek, nawet mało ważnego, a ta spawa, do błahych nie należała. Byłam zdenerwowana, roztrzęsiona i pod wpływem alkoholu. Jedyne, co powinnam zrobić, to położyć się do łóżka.

Wyklęte przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz