ROZDZIAŁ 4 (cz.2)

881 130 141
                                    

Szliśmy alejką parku, niemal pustego o tej godzinie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Szliśmy alejką parku, niemal pustego o tej godzinie. Ja i pan Route. W moich oczach to dziwny obrazek, niczym abstrakcja. On zwyczajnie nie pasował do tego typu rozrywek jak puzzel od innej układanki.

Minęliśmy tylko kilka matek z wózkami. Słońce dość mocno świeciło, co powodowało przyjemne ciepło, nie gorąco. Nic nie mówiliśmy, a dookoła nas krzyczała krępująca cisza. Starałam się zrelaksować, oddychając głębiej niż zazwyczaj, choć jego osoba skutecznie to uniemożliwiała.

Czułam, jak spogląda na mnie co chwilę, byłam onieśmielona i zakłopotana, jednocześnie przepełniała mnie euforia i przedziwna radość, jakiś rodzaj satysfakcji. Dziwna mieszanka odczuć, zaprowadzająca jeszcze większy mętlik w mojej głowie.

Postanowiłam skupić się na przyrodzie, podziwiałam ją. Uwielbiałam obserwować, jak wszystko budziło się do życia. Jasnozielone listki, nowe, dopiero co wypuszczone z drzew, śpiew ptaków, pąki na drzewach, to mnie napawało optymizmem i dawało nadzieję, że można wszystko rozpocząć jeszcze raz, od nowa. Tak jak robiła to natura co roku. Niesamowita magia przyrody. Zatopiłam się w myślach bez reszty, co było ulgą w tej sytuacji.

Jakie to dziwne. Gdy nie było Routa w pobliżu, miałam ochotę porzucić wszystko i jechać tam, gdzie aktualnie przebywał tylko po to, żeby zobaczyć go. Kiedy natomiast był obok, ulgę przynosiła mi ucieczka do świata myśli.

- Opowiedz mi coś o sobie. - Nagle mężczyzna przerwał ciszę.

- Wiosna to moja ulubiona pora roku, wszystko jest nowe, delikatne i kruche - kontynuowałam swoje myśli, tyle że tym razem na głos.

- Co jeszcze lubisz?

- Kocham kawę, jestem od niej uzależniona - odpowiedziałam, nie patrząc na niego, nadal przyglądając się otoczeniu. Wybrałam, jak mi się wydawało, bezpieczną odpowiedź.

- To ciekawe. W dwóch zdaniach opisałaś siebie - powiedział.

- Nie rozumiem - spojrzałam na niego zdziwiona, ze ściągniętymi brwiami. Odruchowo przykryłam wargę.

- Wydaje mi się, że jesteś dokładnie taka, jak przed chwilą powiedziałaś. Zdajesz się być delikatna i krucha, jak przyroda wiosną, a jednocześnie mocna i zdecydowana, jak kawa - wyjaśnił w ten swój pokrętny, w jakimś stopniu romantyczny, sposób.

- Jesteś pełna sprzeczności, Amando, skomplikowana - położył rękę na moim policzku, a ja wtuliłam się w nią, bezwiednie przymykając oczy.

Poczułam iskierkę ciepła gdzieś wewnątrz mnie. Serce zaczęło przyśpieszać rytm. Ta spokojna, romantyczna wersja mężczyzny, działała kojąco, niebezpiecznie usypiając zdrowy rozsądek.

- To chyba dlatego tak mnie intrygujesz, nie potrafię cię rozgryźć - ciągnął swój monolog, wyglądając na zamyślonego.

W spojrzeniu mężczyzny zobaczyłam prawdziwą ciekawość, jednak gdzieś w jego głębi budziła się drapieżność. Błysk w jego oczach mi wystarczył. Zabrał rękę, a ja miałam ochotę krzyczeć, żeby tego nie robił, że chcę więcej, chcę, aby mnie przytulił, pocałował, chcę, aby rozładował napięcie, które skumulowało się między nogami. Chociażby tu, w środku parku.

Wyklęte przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz