Po dłuższej chwili dochodzę do siebie i wstaję, choć jestem totalnie roztrzęsiona.Patrzę na Maćka, patrzę na odbicie mnie samej i mojego pokoju w lustrze, po czym siadam na łóżku, trwając w niemym stuporze.Czuję się zbyt przytłoczona, żeby zdobyć się w ogóle na jakikolwiek uporządkowany proces myślowy. Jedna myśl przewija się wyjątkowo natarczywie: wybrzydzałam, kiedy się okazało, że mój chłopak jest wielorybem, a tu nagle takie coś!
W końcu biorę się w garść. Gdyby rodzice wrócili wcześniej, to lepiej, żeby niezastali mnie bez ubrania, siedzącej w jednym pokoju z chłopakiem nie dość, że też gołym, to jeszcze nie całkiem żywym... Coś muszę w końcu zrobić – na przykład się ubrać. Ale co z nim?
Nie bez wysiłku naciągam na Maćka szorty i koszulkę. Nie daje żadnych znaków życia. Jak tam było? „Prawą stopą w pobliżu źródła energii"? Nie ma sprawy. Przeciągam tego nieszczęśnika po podłodze aż pod ścianę i wyciągam jego nogę w stronę kontaktu.Wtedy dostrzegam długą bliznę wokół całej pięty, jak gdyby ktoś próbował mu ją odkroić. Gładzę bliznę w zamyśleniu. Ku mojej zgrozie, pięta odskakuje od reszty stopy. Ale nie ma krwi i mięsa, jest wtyczka. Nawet mnie to specjalnie nie dziwi po tym wszystkim. Wkładam wtyczkę do kontaktu.
Aż podskakuję, gdy Maciek wydaje z siebie elektroniczne piśnięcie. Jego zielone oczy na sekundę rozświetlają się na niebiesko, ale nie odzyskuje przytomności, o ile w jego przypadku można w ogóle mówić o przytomności.
Kucam obok, patrząc na jego twarz, nagle upiorną, choć tylko w moim odbiorze, bo przecież jej wygląd się nie zmienił, na lekko i powoli się unoszącą klatkę piersiową, i dalej nie wiem, co myśleć. Sytuacja przerasta moją zdolność pojmowania. Jak to, on jest sztuczny? Przecież rozmawiałam z nim w miarę normalnie, a nawet... Odciągam myśli od tego, co działo się jeszcze przed chwilą.
Oddycha, serce mu bije,jego ciało miało przecież normalną temperaturę, więc jak może być androidem? To się wydaje kompletnie niemożliwe, ale z drugiej strony stanowi najlepsze wytłumaczenie niektórych sytuacji. Wtedy,na drodze, myślałam, że coś mu się stało, że jego życie jest w niebezpieczeństwie – a jemu po prostu padła bateria! Ratownik medyczny Tom Buckfeather nie wiedział, jak mu pomóc, zrobił z siebie idiotę przed lekarzem, bo nie miał do czynienia ze człowiekiem! Teraz wcale się nie dziwię, dlaczego po zatrudnieniu w szwalni tak szybko opanował pracę, że już pierwszego dnia stał się najbardziej wydajnym pracownikiem... A przede wszystkim rozumiem, dlaczego Maciek zawsze odmawiał poczęstunku, a pytany o jedzenie zbywał temat: bo żywi się elektrycznością.
Ale przecież wodę wypił, kiedy nalegałam! O co chodzi? Może to nie zwykły robot –o ile w tej sytuacji jest cokolwiek zwykłego – a cyborg? Jakim cudem i z jakich powodów pokonał z buta drogę z Arizony do północnej Kalifornii? I o co chodzi z tą gadką o jego okrutnym ojcu?
– W coś ty mnie wpakował, Maćku – przemawiam czule.
Gładzę jego lewą dłoń, podnoszę do ust i składam delikatny pocałunek. Oto moje życie w pigułce: kocham wieloryba, a smyram się z robotem!
Nagle widzę, że paznokieć serdecznego palca jest jakby obluzowany. Ostrożnie próbuję go osadzić na miejscu, bo co, jeżeli odpadnie? Przykleję superglutem? Ale nie mogę przezwyciężyć ciekawości: cóż on ma pod spodem, pod tą skórą? Paznokieć odsuwa się na bok, jakby był zamocowany na zawiasie. A pod spodem...? Gniazdo USB!
Bez namysłu biorę swój laptop i kabelkiem od telefonu podłączam do niego palec Maćka. „Wykryto nowe urządzenie: MACIEK-15". Niebawem na ekranie lapka pojawia się eleganckie seledynowe okno interfejsu, ale przesłania mi je mniejsze okienko.
CZYTASZ
Waleń Mojego Serca
ParanormalLaurie Mazzotta ma szesnaście lat, mieszka w małym miasteczku w północnej Kalifornii, a jej największa pasja to walenie. W te wakacje zamierzała tylko trochę zarobić jako kelnerka i czasem wyrwać się gdzieś z przyjaciółmi. Okazuje się jednak, że będ...