Następnego dnia rana postanowiłem zapytać Jamesa o rzecz, która nie dawała mi w nocy zasnąć, a o której wcześniej nie myślałem.
– Co takiego chciałeś mi pokazać?
Potter przełknął potężny kawał jajecznicy z bekonem i spojrzał na mnie bez zrozumienia.
– Mówiłeś, że jeśli trafię z tobą do Gryffindoru, to coś mi pokażesz – przypomniałem.
– Och...- James zerknął pospiesznie na siedzących przed nami Remusa i Petera, którzy akurat zajęci byli zarówno jedzeniem, jak i przeglądaniem planu zajęć, niedawno otrzymany od profesor McGonagall.- Pokażę ci, ale musimy być wtedy sami – wyszeptał, nachylając się ku mnie nieznacznie.- Lubię Remusa, ale sam rozumiesz, że do ciebie jakoś tak zaufanie już mam.
– Pewnie.- Skinąłem głową, doskonale go rozumiejąc. Byłem w bardzo podobnej sytuacji, również przepadałem za naszym kolegą, ale jednak James o wiele szybciej stał się dla mnie kimś więcej.
– Jak na razie najbardziej interesuje mnie transmutacja – stwierdził Remus, odkładając plan zajęć na stół i wracając do swojej owsianki. Tylko jego egzemplarz był czysty – ja i James zdążyliśmy swoje pobrudzić tłuszczem z bekonu, a Peter wylał na swój sok pomarańczowy. Na szczęście pergamin był ciemnożółty, więc plama nie odznaczała się na nim wyraźnie, jednak widać było charakterystyczne pomarszczenie.
– A mnie obrona przed czarną magią – odpowiedział James, zerkając na swój plan, zapewne po to, by upewnić się, że dziś na pewno mamy ten przedmiot.- Ojciec opowiadał mi, że za jego czasów w Hogwarcie uczniowie często pojedynkowali się w ramach lekcji. Oczywiście dopiero wtedy, gdy już poduczyli się paru przydatnych zaklęć. Ja już to zrobiłem – dodałem, wzruszając ramionami.- Dlatego mam nadzieję, że będę miał okazję szybko je przetestować. Na przykład na Smarku – dodał ze złośliwym uśmieszkiem.
– Ciągle mówicie o tym „Smarku".- Remus zmarszczył lekko brwi.- Kto to taki?
Pospieszyłem mu z odpowiedzią.
– Widzisz tego tam typka przy stole Ślizgonów, bladego i z tłustymi włosami?- zapytałem, odwracając się nieco na bok, by móc spojrzeć na Smarka i wskazać go Remusowi palcem. Lupin odnalazł go wzrokiem, a potem skinął głową.- To właśnie on. Spotkaliśmy go w pociągu i był dla nas bardzo niemiły.
– Bardzo – podkreślił James, unosząc widelec z nakłutą kiełbaską w kierunku sufitu.- Poważnie obraził zarówno mnie i Syriusza, jak i samego Godryka Griffindora, wszystkich Gryffonów i w ogóle cały Hogwart!
– To... bardzo poważna sprawa – stwierdził Remus. Widziałem wyraźnie, że na jego ustach igra uśmieszek.- A który z was wymyślił mu ten pseudonim?
– James – odparłem, skinąwszy głową na przyjaciela.
– No bo popatrz tylko, Remusie – westchnął Potter z krzywą miną, spoglądając na stół Ślizgonów.- Czy sam jego widok nie napawa cię ohydą? Takim wiesz, dreszczem, że normalnie masz taki odruch, żeby zdeptać pająka, czy karalucha.
– Wolę się nie przyglądać – odparł spokojnie Lupin, kończąc swoje śniadanie.- Zwłaszcza, że najwyraźniej wzbudziliście zainteresowanie Ślizgonów, bo gapią się teraz na was z bardzo dziwnymi minami.
Ja i James jak na komendę obróciliśmy się i spojrzeliśmy w kierunku Smarkerusa. On i paru otaczających go kolegów spoglądali na nas z dziwnie ponurymi minami albo wrednymi uśmieszkami.
– Czy oni próbują nas przestraszyć?- mruknął James, unosząc sceptycznie brew.
Sięgnąłem po swój kubek soku, nie odwracając wzroku od Ślizgonów i ze stoickim spokojem upiłem łyk, wciąż się na nich gapiąc. Gromadka popatrzyła po sobie, roześmiała się i zajęła swoimi posiłkami, tylko od czasu do czasu na nas spoglądając, jednak już nie tak otwarcie. Po szyderczych uśmiechach mogłem jednak zgadywać, że nas obgadują.
CZYTASZ
Nox!
FanfictionTrzynaście rozdziałów opowiadających o mojej skromnej wizji tego, jak wyglądało życie czwórki huncwotów - Jamesa, Syriusza, Remusa i Petera - na początku ich nauki w Hogwarcie. Jak się poznali, jak rozwijała się ich przyjaźń, jak wyglądały ich przyg...