4. W Zakazanym Lesie

594 76 13
                                    

Niestety, dość późno przyszło mi dowiedzieć się, jaką to tajemnicę skrywał James.

Przez spory nawał nauki oraz wciąż nie poznany szczegółowo plan zamku, ciężko było nam odetchnąć, a co dopiero spędzić trochę czasu sam na sam. Przez przeszło dwa tygodnie uczyliśmy się na pamięć najważniejszych miejsc w zamku i wszelkich „schodowych pułapek", tak żeby nie błąkać się godzinami tu i tam, za co zwykle dostawaliśmy ochrzan od nauczyciela i liczne groźby Filcha.

Dopiero pod koniec drugiego tygodnia w końcu mieliśmy czas, aby odetchnąć – zapoznaliśmy się już z zamkiem i jego otoczeniem, wiedzieliśmy, na których korytarzach patrolują zwykle którzy nauczyciele, oraz nauczyliśmy się rozpoznawać kroki Filcha i unikać Pani Norris – oczywiście, o ile sami nie chcieliśmy jej znaleźć i trochę się nad nią poznęcać.

Tego dnia była niedziela. Jak do tej pory nie dostałem żadnej odpowiedzi od moich rodziców odnośnie przyjęcia mnie do Gryffindoru. Zgadywaliśmy z Jamesem, że wszyscy dostali zawału i do dziś nie pobudzili się z szoku, jednak ku memu zaskoczeniu podczas śniadania nad moją głową przeleciał kasztanowy puchacz, upuszczając przede mną na stole zwinięty rulonik pergaminu zapieczętowany rodzinną pieczęcią.

– Wygląda poważnie – stwierdził James, szczerząc zęby w uśmiechu.

– To wyjec – dodał Remus, spoglądając na mnie.

– Czemu mnie to nie dziwi?- westchnąłem, kręcąc głową z politowaniem dla samego siebie. Wyciągnąłem różdżkę z kieszeni, po czym szybkim machnięciem pozbyłem się wyjca i ze stoickim spokojem wróciłem do śniadania. James nawet nie zwrócił na mnie uwagi, Remus z kolei przyglądał mi się przez chwilę w milczeniu, a potem również wrócił do posiłku.

– Co planujecie na święta?- zagadnął grzecznym tonem, krojąc sobie kiełbaskę.

– Zależy co masz na myśli – odparł Potter z gębą wypchaną płatkami z jogurtem.

– Zostajecie w Hogwarcie, czy wracacie na święta do domu?

– Wracam do domu – powiedział James.- Rodzice chcą na święta wyjechać do Belgii, do jakiejś tam rodziny.

– Ja pewnie też wracam.- Wzruszyłem ramionami.- Chociaż... może lepiej zostanę? Nawet, jeśli mam tu zostać sam, to pewnie i tak lepiej, niż wracać do rodziców. Coś mi się wydaje, że w drodze leci do mnie już kilka kolejnych wyjców. Zwłaszcza, jeśli Narcyza ma zamiar posłać sowę do rodziców.

– Narcyza?- Peter zmarszczył brwi.

– To moja kuzynka – wyjaśniłem.- Jest parę lat ode mnie starsza, siedzi o tam, przy stole Ślizgonów.- Wskazałem niedbałym ruchem głowy. Założę się, że zaraz po moim przydziale do Gryffindoru posłała moim rodzicom sowę z kondolencjami. Pewnie dotarły szybciej, niż mój własny list.

– Sympatyczna rodzinka – stwierdził Remus, marszcząc lekko brwi.

– No a ty?- zapytałem go, pakując do ust solidną porcję śniadaniowej zapiekanki, na którą składała się bułeczka z masłem z dodatkami mięsnymi oraz warzywnymi.

– Wracam do domu na całe święta – oznajmił.- Ty też, Peter?

– Mhm.- Peter, który usta miał wypchane wszystkim, co zdołał do nich wpakować, pokiwał głową.

– No, ja już się najadłem – rzucił z westchnieniem James, odsuwając od siebie talerz i patrząc na mnie znacząco.- Zostawiłem różdżkę w dormitorium, więc...

– Pójdę z tobą – rzuciłem niewinnym tonem, podnosząc się z miejsca.- I tak też już skończyłem śniadanie.

– Spotkamy się na błoniach?- Potter zwrócił się do naszych przyjaciół.

Nox!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz