Niestety, dość późno przyszło mi dowiedzieć się, jaką to tajemnicę skrywał James.
Przez spory nawał nauki oraz wciąż nie poznany szczegółowo plan zamku, ciężko było nam odetchnąć, a co dopiero spędzić trochę czasu sam na sam. Przez przeszło dwa tygodnie uczyliśmy się na pamięć najważniejszych miejsc w zamku i wszelkich „schodowych pułapek", tak żeby nie błąkać się godzinami tu i tam, za co zwykle dostawaliśmy ochrzan od nauczyciela i liczne groźby Filcha.
Dopiero pod koniec drugiego tygodnia w końcu mieliśmy czas, aby odetchnąć – zapoznaliśmy się już z zamkiem i jego otoczeniem, wiedzieliśmy, na których korytarzach patrolują zwykle którzy nauczyciele, oraz nauczyliśmy się rozpoznawać kroki Filcha i unikać Pani Norris – oczywiście, o ile sami nie chcieliśmy jej znaleźć i trochę się nad nią poznęcać.
Tego dnia była niedziela. Jak do tej pory nie dostałem żadnej odpowiedzi od moich rodziców odnośnie przyjęcia mnie do Gryffindoru. Zgadywaliśmy z Jamesem, że wszyscy dostali zawału i do dziś nie pobudzili się z szoku, jednak ku memu zaskoczeniu podczas śniadania nad moją głową przeleciał kasztanowy puchacz, upuszczając przede mną na stole zwinięty rulonik pergaminu zapieczętowany rodzinną pieczęcią.
– Wygląda poważnie – stwierdził James, szczerząc zęby w uśmiechu.
– To wyjec – dodał Remus, spoglądając na mnie.
– Czemu mnie to nie dziwi?- westchnąłem, kręcąc głową z politowaniem dla samego siebie. Wyciągnąłem różdżkę z kieszeni, po czym szybkim machnięciem pozbyłem się wyjca i ze stoickim spokojem wróciłem do śniadania. James nawet nie zwrócił na mnie uwagi, Remus z kolei przyglądał mi się przez chwilę w milczeniu, a potem również wrócił do posiłku.
– Co planujecie na święta?- zagadnął grzecznym tonem, krojąc sobie kiełbaskę.
– Zależy co masz na myśli – odparł Potter z gębą wypchaną płatkami z jogurtem.
– Zostajecie w Hogwarcie, czy wracacie na święta do domu?
– Wracam do domu – powiedział James.- Rodzice chcą na święta wyjechać do Belgii, do jakiejś tam rodziny.
– Ja pewnie też wracam.- Wzruszyłem ramionami.- Chociaż... może lepiej zostanę? Nawet, jeśli mam tu zostać sam, to pewnie i tak lepiej, niż wracać do rodziców. Coś mi się wydaje, że w drodze leci do mnie już kilka kolejnych wyjców. Zwłaszcza, jeśli Narcyza ma zamiar posłać sowę do rodziców.
– Narcyza?- Peter zmarszczył brwi.
– To moja kuzynka – wyjaśniłem.- Jest parę lat ode mnie starsza, siedzi o tam, przy stole Ślizgonów.- Wskazałem niedbałym ruchem głowy. Założę się, że zaraz po moim przydziale do Gryffindoru posłała moim rodzicom sowę z kondolencjami. Pewnie dotarły szybciej, niż mój własny list.
– Sympatyczna rodzinka – stwierdził Remus, marszcząc lekko brwi.
– No a ty?- zapytałem go, pakując do ust solidną porcję śniadaniowej zapiekanki, na którą składała się bułeczka z masłem z dodatkami mięsnymi oraz warzywnymi.
– Wracam do domu na całe święta – oznajmił.- Ty też, Peter?
– Mhm.- Peter, który usta miał wypchane wszystkim, co zdołał do nich wpakować, pokiwał głową.
– No, ja już się najadłem – rzucił z westchnieniem James, odsuwając od siebie talerz i patrząc na mnie znacząco.- Zostawiłem różdżkę w dormitorium, więc...
– Pójdę z tobą – rzuciłem niewinnym tonem, podnosząc się z miejsca.- I tak też już skończyłem śniadanie.
– Spotkamy się na błoniach?- Potter zwrócił się do naszych przyjaciół.
CZYTASZ
Nox!
FanfictionTrzynaście rozdziałów opowiadających o mojej skromnej wizji tego, jak wyglądało życie czwórki huncwotów - Jamesa, Syriusza, Remusa i Petera - na początku ich nauki w Hogwarcie. Jak się poznali, jak rozwijała się ich przyjaźń, jak wyglądały ich przyg...