Mój wspaniały humor i beztroskie podejście do życia wróciły wraz z Nowym Rokiem, kiedy ledwie stanąłem na peronie 9 i 3/4 i dostrzegłem w oddali Jamesa i jego rodziców. Moi nie mieli zamiaru mnie pożegnać – ponieważ „nie zmądrzałem" w czasie świąt, odprowadzili mnie jedynie na dworzec i pozostawili mnie przy jego wejściu.
– Orientuj się!- krzyknąłem ze śmiechem, skacząc Potterowi na plecy.
– Wow!- James zachwiał się lekko, a potem roześmiał wesoło.- Co ty wyprawiasz, kretynie?
– Och!- Mama Jamesa aż podskoczyła lekko przy moim „wejściu", ale zaraz roześmiała się i uśmiechnęła do mnie życzliwie.- Ty z pewnością jesteś Syriusz!
– Tak – odpowiedział za mnie James, przyciągając mnie do siebie z ogromnym entuzjazmem.- Mamo, tato, poznajcie Syriusza, mojego najlepszego kumpla!
– Witaj, Syriuszu!- Pan Potter podał mi rękę, uśmiechając się podobnie jak żona, a ja uścisnąłem ją, skinąwszy głową.
– Dzień dobry, panie Potter – przywitałem się, po czym spojrzałem na matkę Jamesa.- Pani Potter.- Skłoniłem się lekko, całując jej dłoń, a ta zaśmiała się radośnie.
– Nie podlizuj się, bałwanie!- parsknął śmiechem James, trącając mnie łokciem, a ja wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.- To my idziemy!- zwrócił się do rodziców.
– Czekaj no, nie pożegnasz się z mamą?- spytała z wyrzutem pani Potter.
– Oj, mamo, już się żegnaliśmy w domu – jęknął mój przyjaciel.
– To ja już nam zajmę miejsca – rzuciłem pospiesznie, wskazując kciukiem pociąg.- Do widzenia państwu!
Pociągnąłem za sobą mój kufer, zostawiając szczęśliwą rodzinkę samą. Wolałem nie wprawiać Jamesa w zakłopotanie, gdybym miał być obecny przy czułym pożegnaniu, poza tym nie bardzo miałem ochotę się temu przyglądać.
Kiedy podałem mój kufer personelowi pociągu i już miałem wskoczyć do wagonu, kątem oka dostrzegłem wysokiego chłopaka, wyróżniającego się na tle innych pierwszorocznych. Zszedłem ze schodka, aby nie blokować wejścia i pomachałem mu ponad licznymi głowami.
Remus dostrzegł mnie i ruszył w moim kierunku, przedzierając się przez tłum.
– Cześć, Syriuszu!- przywitał się.
– Siemasz, Remusie – odparłem, uśmiechając się do niego.- James jeszcze tuli się do mamusi, więc poszukajmy sobie przedziału.
Lupin roześmiał się wesoło, po czym razem wsiedliśmy do pociągu.
Przedział znaleźliśmy niemal od razu, ponieważ do odjazdu pociągu mieliśmy jeszcze prawie piętnaście minut. Ledwie rozsiedliśmy się na fotelach kiedy pojawił się James, ocierając dłonią policzek.
– Co, udało ci się wywinąć?- Wyszczerzyłem do niego zęby.
– A, nic mi nie mów – westchnął, zajmując miejsce obok mnie.- Tyle razy jej powtarzam, żeby nie traktowała mnie jak dziecko i przestała obcałowywać na oczach ludzi! Przecież żegnaliśmy się już w domu!- Potter wywrócił oczami.- Dobrze, że zdążyła dać mi tylko jednego buziaka...
– Raczej nie chcemy słuchać o twoich czułostkach z mamą – prychnąłem.
Lupin zwrócił naszą uwagę, kiedy podniósł się ze swojego miejsca i rozsunął okno, za którym stała dwójka dorosłych – wysoki i chudy mężczyzna o niemalże całkowicie siwych włosach, oraz niska szatynka. Oboje byli ubrani skromnie, ale schludnie.
CZYTASZ
Nox!
FanfictionTrzynaście rozdziałów opowiadających o mojej skromnej wizji tego, jak wyglądało życie czwórki huncwotów - Jamesa, Syriusza, Remusa i Petera - na początku ich nauki w Hogwarcie. Jak się poznali, jak rozwijała się ich przyjaźń, jak wyglądały ich przyg...