Trzy dni później podczas przerwy obiadowej, gdy już zjedliśmy posiłek, ja, James i Peter rozsiedliśmy się wygodnie na podłodze naszego dormitorium, między łóżkami. Od ponad piętnastu minut ślęczeliśmy nad pracami domowymi, kiedy drzwi sypialni otworzyły się i do środka wszedł Remus.
– Cześć, chło-...- zaczął z westchnieniem, zdejmując z ramienia podróżną torbę i rzucając ją na swoje łóżko.
– Remus, jakim zaklęciem można się przemienić w kogoś innego?- zapytał natychmiast James.
– Remusie, pożyczyłem twoją książkę do zielarstwa, bo moją zniszczył Irytek, kiedy nią w niego rzuciłem – powiedział Peter przepraszającym tonem.- No a potem rzuciłem twoją i...
– Dasz mi odpisać pracę domową z historii magii?- zapytałem z kolei ja.
– Co?- sapnął Lupin, patrząc na każdego z nas po kolei.- Dopiero wróciłem, nie mam pojęcia o żadnej pracy domowej! Peter, mam nadzieję, że żartujesz. I o czym ty znowu mówisz, James? Rany, boję się zapytać, ale jednak to zrobię: coście narobili, jak mnie nie było, hm?
– Wyluzuj, nie było tego wiele – zapewnił Potter uspokajającym głosem.- Rozsadziliśmy drzwi na obronie przed czarną magią...
– ... wypiliśmy eliksir, który warzyliśmy na lekcji i przez pół dnia nasze włosy co pięć sekund zmieniały kolor – dodałem.
– ...podczas obiadu w Wielkiej Sali zaczarowaliśmy nadziewane kurczaki Ślizgonów, tak że zaczęły tańczyć na stole i uciekać przed nimi...
– ... rzuciliśmy na Smarkerusa urok, dzięki któremu cały dzień chodził w dwóch kiteczkach związanych różową wstążką...
– ... zaplątaliśmy Wierzbie Bijącej kilka jej gałązek...
– ... poszliśmy do Zakazanego Lasu... na grzyby, rzecz jasna...
– ... ciągle rzucaliśmy na Smarka zaklęcie potknięcia, a ten imbecyl nie zorientował się, dopóki Syriusz nie wytrzymał i na cały głos parsknął śmiechem...
– ... no i James pojedynkował się z Wycierusem, ale tak naprawdę to nie był on, tylko jakiś siódmoklasista, który się w niego przemienił – zakończyłem.- No, i do tego parę zupełnie nieistotnych głupot niewartych wymienienia.
– I twoja książka... – dodał ze smutkiem Peter.
– No to jakim zaklęciem można zmienić się w kogoś innego?- zapytał James, wpatrując się w Remusa z uwagą.
Lupin stał przed nami, osłupiały, spoglądając na każdego z nas ze zmarszczonymi brwiami. Rozchylił wargi, chcąc coś powiedzieć, na co z Jamesem nadstawiliśmy uszu, ale Remus zamknął usta chwilę później, by po sekundzie znów je otworzyć – i znów zamknąć.
– Co?- wydusił z siebie w końcu.- Obawiam się, że nie zrozumiałem jakichś... och, no tak ze stu procent z waszego bełkotu.
– Jakim zaklęciem można zmienić siebie w kogoś innego?- powtórzyłem najważniejszą część naszych wypocin.
– Żadnym – odparł Lupin, marszcząc brwi i siadając na podłodze obok mnie.- Tak mi się przynajmniej wydaje. Wiem, Syriuszu, jestem już w pierwszej klasie, a nie wiem takich rzeczy, co za wstyd...
– No bo jakiś Ślizgon zamienił się w Smarkerusa, kiedy się pojedynkowaliśmy – wyjaśnił Potter.
Opowiedzieliśmy Remusowi o pojedynku Jamesa, poczynając od samego wyzwania rzuconego na korytarzu przed klasą OPCM, a kończąc na położeniu się po pierwszej w nocy do naszych łóżek. James był tak szczegółowy, że opisał nawet, w którym miejscu zauważył plamkę na pucharze wygranym przez Hufflepuff w 1648 roku, stojącym w trzeciej gablocie po prawej w Izbie Pamięci.
CZYTASZ
Nox!
FanfictionTrzynaście rozdziałów opowiadających o mojej skromnej wizji tego, jak wyglądało życie czwórki huncwotów - Jamesa, Syriusza, Remusa i Petera - na początku ich nauki w Hogwarcie. Jak się poznali, jak rozwijała się ich przyjaźń, jak wyglądały ich przyg...