Tego wieczoru ja, James, Remus i Peter zrezygnowaliśmy ze spędzania czasu w pokoju wspólnym Gryffonów. Zebraliśmy się w naszym dormitorium między moim a Jamesa łóżkiem; ja i Potter oparliśmy się o jego łóżko, Lupin i Pettigrew natomiast o moje. Siedzieliśmy więc zwróceni do siebie twarzami, atmosfera wokół nas była poważna, zdawała się wręcz lekko przytłaczać i ciążyć na nas niczym klątwa. Między nami panowała cisza, podczas której spoglądaliśmy sobie wszyscy w oczy.
Pierwszy nie wytrzymał James.
– Więc...- zaczął niemal urzędowym tonem, po czym odchrząknął lekko.- Jeśli będzie ci w ten sposób łatwiej, możemy zacząć zadawać pyta-...
– O, nie – przerwał mu stanowczo Remus, unosząc dłoń.- Znając was, zaczniecie mnie nimi zasypywać i będę miał jeszcze większy mętlik w głowie, niż gdybym zaczął samodzielnie.
– Och...- Potter przybrał zawiedzioną minę.- Okej...
Patrząc na mojego najlepszego przyjaciela, z rozbawieniem zerknąłem na Lupina, zastanawiając się, czy zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo zranił nadgorliwą ciekawość Jamesa. Odkąd znalazłem Remusa na Wieży Astronomicznej minęło prawie sześć godzin, podczas których całą czwórką byliśmy zmuszeni zmagać się z lekcjami, obiadem, a potem jeszcze pracą domową, gdyż Lupin stanowczo odmówił składania wyjaśnień, nim wypełni wszystkie swoje obowiązki. James był oburzony i jawnie się sprzeciwiał, ale kiedy wyszeptałem mu do ucha, że jeśli się nie zamknie, to Remus postanowi najpierw nadrobić jeszcze zaległości sprzed kilku dni, Potter posłusznie usłuchał mojej rady i dał naszemu wilkołaczemu przyjacielowi spokój.
Teraz jednak, po odrobionych nudnych pracach domowych, w końcu zebraliśmy się w naszym stałym gronie, aby usłyszeć wyjaśnienia od Remusa.
Kiedy Lupin wziął powolny, głęboki oddech, wszyscy trzej niemal jednocześnie zrobiliśmy to samo, z uwagą wpatrując się w Remusa, który popatrzył na nas z irytacją, wypuszczając powietrze.
– Przestańcie się tak na mnie gapić, nie jesteście w muzeum!- warknął ze złością, rumieniąc się leciutko.
– Właściwie to wilko-...- zaczął James, ale pospiesznie trąciłem go łokciem w żebro, uciszając go dodatkowo spojrzeniem. Lupin miał właśnie zamiar wziąć się do wyjaśnień i nie miałem zamiaru pozwolić, by ktokolwiek nam teraz przerwał. To była ważna chwila dla całej naszej czwórki, a zwłaszcza dla Remusa.
Lupin znów popatrzył na nas po kolei, upewniając się, że trzymamy jadaczki zamknięte, po czym westchnął lekko i, podciągnąwszy kolana pod brodę, zaczął swoją opowieść:
– Słyszeliście kiedyś o Fenrirze Greybacku?- zapytał, a kiedy ja i James skinęliśmy z powagą głową, ciągnął dalej:- To on mnie zaatakował. To on przemienił mnie w wilkołaka.
– Ehm... chłopaki?- Peter popatrzył po nas z lekką paniką.- J-ja nie wiem kim jest ten Greyback...
– To wilkołak – wyjaśnił James, poprawiając okulary na nosie.- Parę lat temu Ministerstwo próbowało go zapuszkować za zamordowanie jakichś mugolskich dzieci, ale im nawiał.
– Taak – mruknął Remus, kiwając lekko głową.- Mój ojciec się do tego przyczynił. To znaczy... Greybacka prawie uniewinnili, ale przez mojego ojca musiał się postawić i uciekać. Przy okazji go obraził, a Greyback tak się wkurzył, że w ramach zemsty włamał się do naszego domu i... próbował mnie zabić.
Wciągnąłem głośno powietrze, wstrzymując je w płucach na kilkanaście długich sekund i wpatrując się z napięciem w mojego przyjaciela. Kiedyś podsłuchałem rozmowę moich rodziców na temat Greybacka. Ich zdaniem jego bestialski czyn był okropny, ale nie na tyle, by go karać – może i zabił dwójkę dzieci, ale były to przecież mugole. O ile dobrze pamiętałem, do tego zdarzenia doszło jakieś siedem lat temu.
CZYTASZ
Nox!
FanfictionTrzynaście rozdziałów opowiadających o mojej skromnej wizji tego, jak wyglądało życie czwórki huncwotów - Jamesa, Syriusza, Remusa i Petera - na początku ich nauki w Hogwarcie. Jak się poznali, jak rozwijała się ich przyjaźń, jak wyglądały ich przyg...