10. Bardzo niewesołe święta

309 57 9
                                    


W niedzielę dziewiętnastego grudnia, rano podczas śniadania otrzymałem sowę od rodziców. W zupełnie zwyczajnym liście zawiadamiali mnie, że będą czekać na mnie na peronie 9 i 3/4 dwudziestego drugiego grudnia wieczorem.

Kiedy skończyłem odczytywać treść wiadomości, podałem list moim przyjaciołom do wglądu, sam zaś wróciłem do posiłku.

– Ten list jest taki...- Remus zmarszczył brwi, wpatrując się w pergamin i szukając odpowiedniego określenia.- Urzędowy.

James odebrał od niego list i również go przeczytał, nie przerywając wsuwania jajecznicy.

– No, rzeczywiście – stwierdził.- Zupełnie, jakby przysyłali ci wezwanie do sądu, a nie zaproszenie na święta.

Po tym jak przejrzał go również Peter, schowałem list do kieszeni, niedbale go zgniatając. Nie był mi przecież do niczego potrzebny, choć był to pierwszy od czterech miesięcy normalny list, nie zaś wyjec, które niemal masowo otrzymywałem od matki.

– W domu pewnie czeka na mnie piekło.- Wywróciłem oczami.- Założę się, że cała rodzina przyjedzie, żeby złożyć moim starym kondolencje z powodu takiego nieudanego syna.

– Nie przejmuj się, zawsze możesz im jakoś dopalić, Syriuszu – stwierdził James.- Albo podpalić – dodał, wzruszając ramionami.

– James!- Remus spojrzał na niego karcąco.- W każdym razie, Syriuszu, współczuję, że masz taką nieciekawą sytuację w domu. Ja z rodzicami jedziemy do Pensylwanii, do babci. Przyślę ci jakiś prezent stamtąd.

– Dzięki.- Uśmiechnąłem się do Lupina.- Słyszałem, że mają tam bardzo dobre piwo jabłkowe!

– Tego to akurat nie dam rady ci przysłać.- Remus wywrócił oczami.

– Wiesz co?- zapytałem, przełykając kęs kiełbaski.- Właściwie to jest coś, co chciałbym od ciebie dostać. Oczywiście, o ile nie będzie dla ciebie problemem kupienie tego.

– O co chodzi?- Lupin spojrzał na mnie z zainteresowaniem.

– Mógłbyś przysłać mi jakieś mugolskie czasopisma?

Remus zamrugał, patrząc na mnie z zaskoczeniem. Potrząsnął głową.

– Mugolskie czasopisma?- powtórzył.- A na co ci one?

– Słyszałem, że w świecie mugoli w gazetach ilustracje są nieruchome – wyjaśniłem.- Ciekaw jestem, jak to wygląda. No i co takiego niezwykłego dzieje się w ich świecie pozbawionym magii.

– Mmm, no dobrze.- Lupin wzruszył ramionami.- Skoro cię to interesuje, to przyślę ci kilka rodzajów.

– Może nawet znajdę sobie jakieś hobby?- podsunąłem.

– Na przykład pójdziesz na casting jako modelka?- James wyszczerzył zęby w uśmiechu.

– A co, myślisz, że bym się dostał?- zapytałem z udawanym przejęciem, poprawiając swoją fryzurę. Moi przyjaciele parsknęli śmiechem.

Reszta śniadania upłynęła nam w przyjemnej, wesołej atmosferze i do końca dnia praktycznie w ogóle nie myślałem o świętach z rodzicami. Znów mieliśmy na głowie lekcje i psoty, a potem bardzo poważną bitwę na śnieżki na błoniach. Remus jak zwykle zaczarował swoje kule, tak aby goniły któregoś z nas niczym tłuczki. Wieczór zaś spędziłem w pokoju wspólnym Gryfonów, grając z nim w szachy czarodziejów. James w tym czasie miał trening quidditcha, a Peter lenił się na kanapie.

Dni mijały mi teraz błyskawicznie i zacząłem trochę obawiać się spotkania z rodzicami. Nie chodziło raczej o to, że będą na mnie wrzeszczeć i za pewne na nic mi już nie pozwolą, bardziej martwiło mnie to, że spędzenie nawet tych dwóch tygodni pod naporem ich pełnych zawodu spojrzeń i pod ciężarem ich obelg, może doprowadzić mnie do skraju wytrzymałości.

Nox!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz