14. Cierpliwość

87 9 16
                                    

Keith

W Rio było niesamowicie. Chociaż nawet to w pełni nie oddawało wyjątkowości tego wieczora. To było coś zupełnie innego niż koncert podczas trasy. Tylu ludzi zebrało się w jednym miejscu tylko po to, żeby przez niecałą godzinę móc śpiewać teksty moich piosenek. Nadal nie mogłem uwierzyć w to, że tam wystąpiłem. Może i przed występem dopadł mnie ogromny stres, ale i tak chciałbym to powtórzyć. 

Podczas występu patrzyłem w tłum, ale tym razem nie dostrzegłem nikogo, kto zwróciłby moją uwagę na dłużej, nie to, co ona wtedy. Mimo to czułem tę magię dookoła. Szczególnie gdy widziałem te wszystkie osoby z włączonymi latarkami w telefonach, gdy słyszałem ich głosy połączone w jedność wraz z moim, z których powstawał tekst piosenki, którą napisałem. To zdecydowanie było coś wyjątkowego. Coś, czego nigdy nie zapomnę i coś, co będzie jednym z najlepszych wspomnień, jakich mógłbym kiedykolwiek doświadczyć. 

Żałowałem tylko jednego. Chociaż może to za duże słowo. Było mi przykro, tak, to jest bardziej adekwatne. Było mi cholernie przykro, że Elli tam nie było i że nie widziała tego wszystkiego. Oczywiście, ta decyzja należała tylko do niej i w pewnym sensie ją rozumiałem, ale i tak czułem pewnego rodzaju żal. Mimo wszystko chciałbym, żeby ze mną tam była, żebyśmy mogli to przeżyć razem. Tyle że nie zawsze mogłem mieć to, na co miałem ochotę. 

Ella, do której jak na razie nawet w myślach nie byłem w stanie mówić Dee, w czasie tego niesamowitego wydarzenia miała kilka spotkań autorskich promujących jej książkę i po prostu nie mogło jej na nich nie być. To by się mijało z celem. 

Może lepiej, że jej ze mną nie było? Oboje mieliśmy czas na podjęcie decyzji bez żadnej presji. Chociaż ja swoją już dawno podjąłem.

Dopiero kiedy dowiedziałem się, że ma drugie imię, a w zasadzie to pierwsze, Ella przestało mi do niej tak idealnie pasować. Bardziej wyglądała na taką Delilah niż właśnie Ellę. Nie wiedziałem, czy to wina dodatkowych informacji, czy taka po prostu była prawda, co i tak nie zmieniało faktu, że to jeszcze nie był czas, żebym ją tak nazywał. To imię było zarezerwowane dla najbliższych i chciałem go zacząć używać, ale wtedy, gdy przyjdzie na to odpowiednia pora. Zresztą, nawet gdy mówiła, że jej to obojętne, widziałem w jej oczach coś, co dało mi na wstrzymanie.

Teraz z kolei leżałem w łóżku w mieszkaniu w Toronto i zastanawiałem się, czy do niej nie zadzwonić, że wróciłem. Z jednej strony to było to, co chciałem zrobić, ale z drugiej wiedziałem, że po pierwsze jest już późno i może już spać, a po drugie niedługo miałem lecieć do Nowego Jorku. W końcu nowy album sam się nie zrobi. Niby to był dobry argument, żeby jednak się z nią spotkać, ale jak się z nią przywitam, nastąpi godzina, w której będę musiał się z nią pożegnać, a tego wolałem uniknąć. Nienawidziłem pożegnań. 

Z podejmowania decyzji wyrwał mnie dzwonek w telefonie. Spojrzałem na wyświetlacz, na którym ukazało się zdjęcie kobiety, która ostatnimi czasy zbyt często gościła w moich myślach. Uśmiechnąłem się pod nosem, nie mogąc uwierzyć w to, że to kolejny raz, kiedy ona dzwoni pierwsza, a nie ja. Nadal nie mogłem przywyknąć. 

 — Co tam? 

Usłyszałem po odebraniu głos Elli, na co mój uśmiech tylko się poszerzył. Z pewnością za nią tęskniłem. 

 — W życiu nie zgadniesz, czego się dowiedziałem — powiedziałem, przypominając sobie sprawę, o której miałem z nią porozmawiać. 

 — Ale pewnie mi powiesz — zauważyła, na co tylko pokręciłem głową. 

 — Oryginalny był ten twój wpis na Twitterze. Ale serio, „miś"? Czasami w ciebie normalnie nie wierzę. — Zaśmiałem się, przypominając sobie zdezorientowanie, jakie czułem w domu, gdy to zobaczyłem. 

Gasnąca Gwiazda ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz