35. Róża

67 6 20
                                    

Keith

Stałem z Aubrey pod drzwiami mieszkania Delilah. Zacisnąłem dłonie, czując, jak kolce trzymanej w prawej dłoni róży wbijają mi się w nią. Siostra nacisnęła dzwonek, a chwilę później wrota otworzyła przed nami młodsza panna Morgan. Nastolatki przytuliły się na powitanie, a ja minąłem je w korytarzu, udając się na poszukiwania pisarki.

Obszedłem mieszkanie i ze zmarszczonymi brwiami wróciłem do kuchni, gdzie dziewczyny już plotkowały. Leah podniosła na mnie zaskoczony wzrok, a w pomieszczeniu zapadła chwilowa cisza.

— Dee pojechała na pasterkę. Starałam się ją zatrzymać, ale się uparła. Przepraszam — powiedziała ze smutną miną, a ja lekko się do niej uśmiechnąłem.

— Nie masz za co przepraszać. Kiedy wróci? — zapytałem, siadając na krześle w rogu koło okna.

Miałem nadzieję, że Delilah jakoś długo się w Kościele nie zejdzie, bo mój zapał malał z każdą kolejną chwilą. Bałem się, że w końcu tak się zestresuję, że po prostu wstanę i wyjdę. Wiedziałem, że gdybym tak zrobił, prawdopodobnie już nigdy byśmy szczerze nie porozmawiali, dlatego chciałem, żeby rychło powróciła.

— Za jakąś godzinę. — Wzruszyła ramionami, spoglądając na zegar zawieszony na jasnej ścianie za mną. — Chcecie coś do picia? A może głodni jesteście?

Leah najpierw skierowała swoje zielone, tak podobne do tych lazurowych Delilah, oczy na swoją rówieśniczkę, a później na mnie. Pokręciłem przecząco głową, dopiero po chwili orientując się, że było przed dwunastą w nocy, a przecież jeszcze co najmniej godzinę musiałem czekać. Nie chciałem zasnąć, bo to mijałoby się z celem.

— Chociaż w sumie kawą bym nie pogardził.

— Na pewno nic nie chcesz? — dopytywała moją siostrę, która w końcu skusiła się na jakąś owocową herbatę.

Nie miałem pojęcia, o czym mógłbym porozmawiać z dziewczynami. Musiałem zebrać myśli do konfrontacji z Dee, a nawet nie wiedziałem, co mógłbym jej powiedzieć. Co miałbym jej powiedzieć.

Chciałem zapełnić jej akwarium rybkami, tylko czy ona tego chciała? W końcu miała te dwadzieścia jeden lat, więc przecież chyba jakby chciała, to by kogoś znalazła. Chociaż, może z większością ludzi było tak, jak ze mną? Zaczynała się znajomość, po czym oni odchodzili, nie mogąc jej zrozumieć? Może ona była niezrozumiałą gwiazdką, która nadal szukała? Może już znalazła?

Westchnąłem ciężko, akurat w momencie, w którym czajnik elektryczny wydał charakterystyczny odgłos, kończąc jednocześnie gotowanie wody. Przejechałam dłonią po twarzy, a chwilę później tuż przede mną Leah postawiła kubek z parującą cieczą.

— Dzięki — rzuciłem automatycznie.

Uniosłem kącik ust w jej kierunku, co odwzajemniła wielkim uśmiechem, przez co ten mój mimowolnie się powiększył. One były tak strasznie do siebie podobne. Te same rysy twarzy, podobne miny i może Leah miała ciemnorude włosy i zielone oczy, a włosy Dee przybierały odcień miedzianego blondu, które w połączeniu z lazurowymi tęczówkami tworzyły piorunujący efekt. I tak były w nich rzeczy wręcz identyczne.

Na przykład ten uśmiech. Nie ważne czego by w życiu nie przeszły, ich uśmiechy powalały na kolana. On był tak szczery, a do tego dzięki niemu rozświetlało je coś pięknego, co zapierało dech w piersiach.

— Może wstawię tego kwiatka do wody? — Usłyszałem, przez co skierowałem wzrok w stronę, z którego dobiegał głos.

— Jakbyś mogła — odezwałem się po chwili, gdy stwierdziłem, że róża może nie przeżyć godzinnej suszy.

Gasnąca Gwiazda ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz