28. Nic mnie nie powstrzymuje

75 7 17
                                    

Keith

Zaskoczony od samego rana obserwowałem dziwnie pobudzoną Dee, do której to ni w ząb nie pasowało. Obudziłem się kilka minut po niej i pierwsze co rzuciło mi się w oczy, było to, jak zawzięcie przegląda coś w telefonie, na nosie dumnie dzierżąc okulary. Uśmiechnąłem się pod nosem, przytulając się do jej brzucha i dopiero wtedy zobaczyłem Joce siedzącą na krześle tuż przy łóżku. 

Co ta kobieta robiła tu od rana? Westchnąłem i szczerze zatęskniłem za czasami, kiedy Jocelyne z jakiegoś dziwnego powodu unikała Dee. Chciałem tylko spędzić jeden dzień, sam na sam z moją dziewczyną... Czy o tak wiele prosiłem?

 — Ten będzie dobry? — Usłyszałem głos Delilah, która pokazywała coś swojej przyjaciółce. 

 — Idealny. 

Przybiły piątkę i wyraźnie były z czegoś zadowolone. Nawet nie miałem siły dopytywać...

W sumie wybrałem najgorszy dzień do tego, aby spędzić go z Dee. To wszystko przez to, że zachciało nam się klubów. A że wszystko ma swoje konsekwencje, to po prostu dzisiaj umierałem. Ich radość zdecydowanie mi nie pomagała. Skąd one, do diaska, miały w sobie tyle energii? Jak?

 — Och, księżniczka wstała — zaświergotała Joce zbyt piskliwie, a ja miałem ochotę jej coś zrobić. Coś bolesnego. 

Dee wplotła dłoń w moje włosy, bawiąc się nimi, na co tylko bardziej do niej przylgnąłem. Było mi tak przyjemnie, że aż znowu mi się spać zachciało. Mimowolnie przymknąłem powieki, kompletnie ignorując, rzucającą kąśliwe uwagi w moją stronę, Francuzkę. 

 — Jesteś jak kot, tylko jeszcze nie mruczysz. — Zaśmiała się Delilah, a mimo to nie zaprzestała swoich ruchów, za co byłem jej naprawdę wdzięczny. 

 — Mam zacząć? — zapytałem zaspanym głosem, podnosząc na nią wzrok, co było cholernie trudne. Gdybym teraz usnął, spałbym jak zabity, chyba.

Pokręciła przecząco głową, a uśmiech nie znikał z jej ślicznej buźki. Przysięgam, mógłbym tak leżeć przez cały dzień i nie miałbym dosyć. A jeszcze jakby Joce sobie poszła, byłoby idealnie. Nie to, że coś do niej miałem, ale nie rozumiałem, po jakiego wała siedziała nadal w tej sypialni, zamiast gdzieś pójść, żebyśmy wstali bez zbędnej widowni. Zresztą, kto normalny odwiedzał znajomych tak wcześnie? 

 — Ja się będę zbierała. Jak coś, to pisz — odezwała się po chwili Jocelyne, jakby czytała mi w myślach. 

Przekręciłem się lekko, usiłując schować twarz w brzuchu Dee, tylko po to, żeby nie zobaczyła ulgi i wielkiego uśmiechu na mojej twarzy. Zdecydowanie mogłoby mi się oberwać, a nie warto niszczyć tego, co było dobrze. Szczególnie że szczęście Delilah otwierało mi wiele drzwi. Chyba powinienem przestać myśleć, bo z moich planów i tak prawdopodobnie nic by nie wyszło.

 — Co tak szybko? 

Nie mogła jej po prostu puścić bez zbędnego przedłużania? Oczywiście, że nie. Przecież teraz miały tyle do obgadania, szczególnie że przecież my się tak często widywaliśmy, a one mieszkały po dwóch stronach kuli ziemskiej...

Moja sarkastyczna strona ostatnio zdecydowanie za często dawała o sobie znać. 

Znowu się obróciłem, chcąc zobaczyć dalszy przebieg tej sytuacji, mając jednocześnie nadzieję, że tym jakoś udałoby mi się przyśpieszyć czas. Marzenie.

 — Muszę jechać do wydawnictwa. 

Usłyszałem, jak się zbierała i aż na mojej twarzy po raz wykwitł uśmiech, który za wszelką cenę starałem się ukryć i wyglądać stosunkowo przyjaźnie. Leah była już pewnie w szkole, Joce sobie pójdzie, więc zostaniemy sami.

Gasnąca Gwiazda ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz