– Ech...
Ron leżał na łóżku. Odpoczywał po obfitym obiedzie.
Niestety tym razem naszło go coś innego niż senność, mianowicie przemyślenia.
Ostatnio coraz bardziej zagłuszał w sobie te myśli, ale tym razem nie zdołał. Po prostu musiał wspomnieć swych przyjaciół, których opuścił.
Było mu źle z tego powodu. Ponownie cały czas wmawiał sobie, że to nie jego decyzja, że został zmuszony przez rodziców. Ale wiedział, że prawda jest inna.
Bezwiednie poddał się woli ojca i matki. Głównie matki.
Kurde. Był przecież prawie dorosły, nieustannie mu to przypominano. Ale nagle okazało się, że decyzje dotyczące jego życia nie zależą od niego. Dlaczego miałoby być inaczej?
Matka. Wszystko zależało od niej, jak zawsze. Nieustannie kontrolowała go. Nie tylko jego oczywiście. Wcześniej przyszła kolej na nieszczęsne starsze rodzeństwo. Teraz w kolejce został tylko on. On i jego siostra. Ona jednak była w nieporównywalnie lepszej sytuacji. Oczko w głowie, wymarzone dziecko płci żeńskiej. Taryfa ulgowa we wszystkim.
Och, niewinna dziewuszka. Ta, niewinna. Weasleyowa faktycznie była w nią zapatrzona, ale ją przebijał ojciec. Pozwalał córce na wszystko. Starał się zaspokoić każe jej pragnienie. Nie wszystko jednak pozostawało w zakresie jego możliwości finansowych. Co było jednak możliwe, stawało się faktem.
Teraz znowu to samo. Uciekła, ale nie zdenerwowali się. Mało tego, pozwolili jej zostać w Hogwarcie. Bez problemów. Żeby tylko mogła zdać egzaminy. Wszystko dla jej dobra. Wszystko.
Ile można żyć w cieniu własnej siostry? Młodszej w dodatku. Ile można godzić się na tak haniebne zachowania? To karygodne.
Teraz to ona była blisko jego przyjaciół. Z Hermioną zawsze pozostawały poprawnymi koleżankami. Ale Harry... On to co innego. Ginewra zawsze podkochiwała się w nim. Chyba od momentu, kiedy po raz pierwszy spotkali się na peronie.
Długo trwały jej podchody, oj długo... Wreszcie ostatnio dostała to, co sobie wymarzyła. Lecz czy obie strony były zadowolone?
***
Lupin był cały w nerwach. Już od dłuższego czasu.
Ostatnia sytuacja tylko wzmogła jego zdenerwowanie. Chodziło o Tonks. Nie widywał jej na korytarzach szkoły. Już nie.
Chwilę wcześniej od przypadkowego przechodzącego aurora dowiedział się, co z nią zrobili. Nikt mu nie powiedział. Ona sama nic mu nie powiedziała. Zastanawiające.
Remus myślał, że kobieta chociaż zauważyła, że ten zwraca na nią uwagę. Uważał też, iż coś dla niej znaczy. Widocznie się mylił.
Właśnie skończył zmianę, a teraz szedł szybko do Skrzydła Szpitalnego. Miał zamiar uzyskać odpowiedzi na kilka pytań.
Minęło parę minut. Doszedł wreszcie pod drzwi. Stracił jednak rezon.
Zmienił zdanie. Odszedł.
***
McGonagall próbowała się odprężyć.
Siedziała w swoim fotelu. W ręce miała szklankę z wodą. O tej porze nie mogła pozwolić sobie na nic mocniejszego.
Cały czas targały nią wątpliwości. Zastanawiała się, czy dobrze postąpiła z dziewczyną. Było prawdą, że wiele osób dookoła wspierało ją w tej decyzji. Wręcz kierowało ku niej.
Nie była pewna, czy nie pchnęła panny Parkinson wprost w ręce zła. Ale przecież już tam była, prawda? Wcześniej pochłonął ją mrok.
Starsza kobieta zdawała sobie sprawę, że przełamanie różdżki i wydalenie to rozwiązanie skrajne. Było to jednak koniecznie. Nie mogła pozwolić na to, by tak haniebne czyny pozostawały bez kary.
Powoli podniosła się do pozycji stojącej. Trzeba wziąć się w garść.
***
CZYTASZ
Szczęście me | Harry Potter
FanfictionKońcówka szóstego roku. Podczas bitwy na Wieży Astronomicznej Draco Malfoy przyjmuje ofertę Dumbledore'a i dołącza do jego stronnictwa. Razem z Harrym, ukryci pod peleryną niewidką, uciekają, przez co nie są świadkami dalszego przebiegu walk. Kto by...