- Dwadzieścia - mruknął Anis i odwiesił mały, srebrny naszyjnik na miejsce. - Jest w porządku, ale chyba nie do końca w stylu Megan - wymruczał i obszedł stojak do okoła, by odnaleźć ten, ktory jednak bedzie jej odpowiadał.
- Może w Megan nie... - odparłem cicho i sam wziąłem łańcuszek do ręki. - Ale Lisa... - Przyglądałem się małej, srebrnej zawieszce, jaką był księżyc i diamencik. Długo to jednak nie trwało, gdyż chłopak nie rzuciwszy nawet słowa więcej po prostu zabrał mi przedmiot i ściągnął ze stojaka kolejny, tym razem kolczyki imitujące małe tunele. Prawdopodobnie jego zdaniem właśnie to było w stylu naszej Megan.
Westchnąłem lekko zmęczony tymi zakupami w centrum. Musiałem jeszcze poszukać prezentów dla rodziców, w końcu Boże Narodzenie już w tą niedzielę. Przy czym dzisiaj jest wtorek, a w sklepach niemal pusto.
Anis pchnął mnie w stronę lady, na co mruknąłem tylko lekko poirytowany. Jakby nie mógł się po prostu odezwać... Zaraz jednak ruszyłem za nim i stanąłem niecały metr obok, przyglądając się z niemałym znudzeniem jak płaci za wszystko i zabiera paragon, z którego później dowiem się ile powinienem mu oddać.
- Napisz do Dave'a, że załatwione. Zapytaj jeszcze gdzie są - poinstruował mnie i łapiąc lekko za ramię ruszył w stronę wyjścia. Zaraz, gdy uwolniłem się z jego uścisku sięgnąłem do kieszeni jego kurtki i wyjąłem z niej telefon chłopaka. Hasło znałem już na pamięć. W ciągu tej doby odkąd nie posiadałem własnego smartphona korzystałem z tego Anisa już naprawdę wiele razy. Wystukałem szybko wiadomość na messengerze, po czym rozejrzałem się w około.
Znajdowaliśmy się w centrum handlowym, przemierzając zatłoczone, szerokie i poprzystrajane na święta korytarze. Chłopak towarzyszący mi przyglądał się każdemu mijanemu sklepowi, uważnie oglądając zawartość witryn. Jego wzrok pozostawał na dłużej tylko przy tych, gdzie mógł dojrzeć jakieś upominki dla zakochanych lub prezenty dla par. Nie skomentowałem jednak jego zachowania i odczytałem wiadomość od czarnoskórego.
- Są przy wyjściu - odparłem, po czym przyjrzałem się zdjęciu całej trójki, przed momentem wysłanym przez Dave'a. Lisa rozmawiała o czymś z Megan a... Nie. Rozmowa to w sumie nie jest odpowiednie określenie. Lisa prowadziła monogl, a jej mina zdradzała, że byla czymś niesamowicie przyjęta. Megan jednak stała oparta o betonowy słup i wpatrywała się w wyświetlacz telefonu, zupełnie ignorując dziewczynę. Nie ma to jak mistrz drugiego planu. A co z pierwszym? No, oko Dave'a to niekoniecznie interesujący widok. Jak na owy pierwszy plan to średnio się popisał.
Poczułem, jak zniecierpliwiony kolorowowłosy złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę ruchomych schodów, przy czym nie obyło się i bez jęków. Czasami nie umiem zrozumieć tego chłopaka. Całe życie energiczny, irytujący wszystkich optymizmem w najmniej odpowiednich momentach, a na zwykłych, świątecznych zakupach tak zrzędliwy, jak nie Anis.
- Schowaj - zwróciłem uwagę chłopakowi, widząc, jak trzyma w dłoniach jeszcze parę rzeczy, których ta trójka na dole nie powinna teraz zobaczyć.
- Nie mam miejsca. - To powiedziawszy zszedł ze schodów i pociągnął mnie na bok. Po chwili zorientowałem się, że stoi już za mną i wpakowuje mi wszystko do plecaka.
- No ta... Ale ja mam - skomantowałem i kiedy znalazł się obok schowałem telefon do kieszeni jego płaszcza.
Zanim ruszyliśmy w stronę wyjścia, znajdującego się na tym pietrze, szybko skoczyłem jeszcze do jednego sklepu, by kupić tam wcześniej zaplanowany dla rodziców prezent. Chwilę po tym wyszliśmy przed budynek, gdzie w końcu spotkaliśmy się z resztą.
- I jak tam zakupy? - Zapytała Lisa z uśmiechem, który ewidentnie niczego dobrego nie mógł wróżyć.
- Męczące - stwierdziłem, mocno akcentując swoją wypowiedź, aby nie wpadli na żaden debilny pomysł, by właśnie teraz organizować zadanie.
- To może kawa? - zaproponował Dave i złapał nas obojga za ramiona, by wepchnąć nas zaraz z powrotem do budynku. - Dobrze wam zrobi.
- No dobra. - Stanąłem przed wyjściem i poczekałem, aż dziewczyny również wejdą. - Co się odwala?
- Lepiej. - Anis stanął obok mnie i złapał mnie za rękę, głupio szczerząc się do naszych przyjaciół. - Jakie zadanie?
Poczułem, jak mój oddech minimalnie przyspiesza. Nie miałem pojęcia, czy jestem już cały czerwony, czy mnie to dopiero czeka. Jednak mimo to, zacisnąłem lekko swoją dłoń na tej jego i rzuciłem mu krótkie spojrzenie, prawdopodobnie bez wyrazu. Prawdopodobnie, bo nie mam najmniejszego pojęcia, czy ukrywanie emocji wyszło mi tak, jak miałem zamiar.
- Wszystko na miejscu. Chyba nie będą wam potrzebne wyjaśnienia. - Powiedział już nawet nie mam pojęcia kto. Moja uwaga skupiona była jedynie na jego dotyku i na tym, czy się czegoś po mnie domyśla czy nie.
Ej, Oliver? Słyszysz mnie stary? To ja, twoje sumienie. Ogarniasz w ogóle, jakim cudem w parę dni jakiegoś chujowego challengu zabujałeś się w chłopaku, którego znasz dwa lata i nigdy wcześniej nic do niego nie czułeś?
Nie. Nie mam kurwa, najmniejszego pojęcia.
- Misiak? - Odwróciłem się w stronę Anisa, słysząc jak wypowiada te słowa. Dopiero dotarliśmy na miejsce, a on już wie, czego chcą nasi... Ekhem... Trójka tych debili. Po ciele przeszedł mnie lekki dreszcz, a serce ogarnęło, co prawda słabsze niż ostatnio, jednak uniesienie.
- Huh?
- Jaką kawę chcesz? - zapytawszy się pociągnął mnie za rękę nieco dalej wzdłuż lady, wzrokiem obiegając każdy możliwy rodzaj i wszystkie dodatki.
- Nie chcę kawy - stwierdziłem obojętnie i zerknąłem w stronę Megan i Lisy, które czekały aż Dave zamówi coś dla siebie i dla nich. Rzuciły mi porozumiewawcze spojrzenie, a ja w duchu jęknąłem i wzniosłem oczy ku górze. Odwrociłem się na powrót do Anisa, który już pociągnął mnie do kasy i zaczął składać zamówienie.
- Jedno cappuccino i... Na pewno niczego nie chcesz?
- Chcę tylko ciebie... - uśmiechnąłem się do niego słodko i lekko musnąłem wargami płatek jego ucha, udając, że nie zauważyłem krzywego spojrzenia kobiety zza lady.
- Ahahah... No to akurat wiem. To poproszę dwa razy jednak. - Ostatnie zdanie skierował w stronę kobiety i odsunął się na bok, ciągnąc mnie za rękę, którą nadal trzymał. - Więc mówisz, że mnie chcesz? - Uśmiechnął się w ten swój dziwny, uwodzicielski sposób i poprawił włosy.
A ja pożerałem go wzrokiem jak jakiś debil.
- Ouu... Nawet nie wiesz jak bardzo kochanie. - Pstryknąłem go w nos i odszedłem w stronę stolika, przy którym siedziały dziewczyny i od niedawna nasz czarnoskóry przyjaciel.
- Aha? Czyli co? Mam ci teraz wszystko pod nos przynosić? Tak masz zamiar moją miłość do ciebie wykorzystywać, słodziaku wredny? Pf!
- No seme jakoś musi zadowalać swojego uke! - Odkrzyknąłem do niego, orientując się, że połowa otaczających nas ludzi przygląda się nam dziwnie. Plus jakieś dwie zafascynowane nastolatki, prawdopodobnie zagorzałe yaoistki.
- Ah, no przecież... - Podszedł do lady i odebrał nasze zamówienie, po czym pewnym krokiem ruszył w naszą stronę. - Proszę skarbie, żebyś nie musiał narzekać na swojego seme. - Uśmiechnął się uroczo, stawiając przede mną jeden z kubków.
- Mhmm... - mruknąłem i wstałem, po czym układając dłoń na jego policzku musnąłem jego usta. - A to, żebyś nie musiał narzekać na swojego uke... - Uśmiechnąłem się z satysfakcją. Nikt nie musi wiedzieć, że tak naprawdę sam tego chciałem.
Anis objął mnie w pasie i przysunął do siebie jak najbliżej, sprawiając tym samym, że moje zbyt niskie ciśnienie nagle postanowiło działać w normie.
- Mój uke jest, kurwa, sprawą świętą. - I pocałował mnie namiętniej, niż kiedykolwiek wcześniej.
§
Haj gay!
To znaczy... Fani homoseksulanych mrauu i aww :3
Mam nadzieje, że udało mi się choć w małym stopniu podładować wasze tęczowe bateryjki ^·^
I przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Chociaż... Może uda mi się też dłużej utrzymać wam mały, świąteczny klimacik :3
Pozderki i lovki, komentujcie, zawsze odpowiadam :3 gwiazdki też mile widziane ;3
Bayyyy ^·^
CZYTASZ
30 DAYS HOMO CHALLENGE ✔
Teen FictionChyba każdy zrobił kiedyś jakiś challenge z przyjaciółmi. Czy to zwykła gra w prawdę i wyzwanie... Czy coś nieco bardziej skomplikowanego. Typowa, popularna rozrywka. Ale... gdyby tak odejść nieco od schematów? Pobawić się w coś, co obróci nasze życ...